Biegi narciarskie. Marit Bjoergen: - Wiedziałam, że mogę być na podium, ale wygrać... W mistrzostwach w Lahti mierzę w medal

- Być mamą i wygrywać to niewiarygodne uczucie. Syn mnie poznał na ekranie ale już po dwóch sekundach chciał robić co innego - mówi Marit Bjoergen, która wróciła do Pucharu Świata po 20 miesiącach przerwy i wygrała już w drugim starcie, na 10 km klasykiem w Kuusamo

Paweł Wilkowicz: Jak to smakuje, być zwycięską mamą?

Marit Bjoergen: Niewiarygodne uczucie. Miałam sporo problemów po powrocie, ale ostatnie miesiące treningów były znakomite. A trenuję z najlepszymi dziewczynami na świecie więc mniej więcej wiem czego się potem spodziewać w zawodach. Wiedziałam, że mogę być w Kuusamo na podium. Ale wygrać... Wspaniale.

Syn poznaje na ekranie, że to biegnie mama?

Pytałam męża po sobotnim sprincie i powiedział, że Marius (w Boże Narodzenie skończy rok - red) się uśmiechnął, gdy się pojawiłam w transmisji ale po dwóch sekundach chciał już robić coś innego. Za tydzień w Lillehammer będę już z rodziną. Zapowiada się wyczepujący weekend: trzy biegi i Marius przy mnie.

Trudno wracać po tak długiej przerwie?

Bywało trudno, do sierpnia. Powrót zabrał więcej czasu niż się spodziewałam, były kontuzję. Ale za to od sierpnia wszystko było ponad oczekiwania.

A jak się wraca w takiej atmosferze, gdy wszyscy patrzą na Norwegów podejrzliwie?

Ludzie są po naszej stronie. W Lillehammer będzie dobra atmosfera.

Przerwa w startach trwała ponad półtora roku i już nie ma pani portretu na norweskim tirze serwisowym. Źle zrobili?

Starzeję się, namalowali młodsze dziewczyny.

Jakie są pani cele w mistrzostwach świata w Lahti?

Medal. Nieważne jaki.

A ważne na jakim dystansie? 30 km łyżwą?

Na 30 km, na 10 km klasykiem, w biegu łączonym. Z tymi biegami wiążę nadzieję.

Sporo tych celów.

W tych biegach chcę powalczyć. Pobiegnę też na pewno ze sztafetą.

 

Najlepsi strzelcy w ligach europejskich. Łukasz Teodorczyk w czołówce! Nie zgadniesz od kogo jest lepszy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.