Biegi narciarskie. Doping. Zakazany clostebol wykryty u Therese Johaug. Marit Bjoergen: - Wahałam się, czy powinnam kontynuować karierę

- Po tym co spotkało Therese, zastanawiałam się, czy sobie nie dać spokoju z biegami - mówiła Marit Bjoergen o wykryciu zakazanego clostebolu u Therese Johaug. I ocierała łzy. Międzynarodowa Federacja Narciarska stawia sprawę ostro: - Norwegowie mają obowiązek zawiesić Johaug - mówi sekretarz generalna FIS Sarah Lewis

- Gdy Therese nam o tym powiedziała, zastanawiałam się: czy to jest wszystko tego warte? Warto się tak poświęcać dla biegów? - mówiła Bjoergen w piątek w Oslo. I przyznała: miała moment zawahania, co dalej robić, ale zdecydowała, że wystartuje w najbliższym sezonie. To będą jej pierwsze międzynarodowe starty po urlopie macierzyńskim.

"A gdyby mnie się to przydarzyło?"

- To wszystko jest jakieś nierzeczywiste. Bardzo trudne. Trudno patrzeć, jak Therese cierpi. Nie przypuszczałam, że coś takiego może się zdarzyć. To największy koszmar sportowca. Widzisz co spotkało twoją przyjaciółkę i myślisz: a gdyby mnie się to przydarzyło? Czy warto przez to przechodzić? Ale nigdy nie masz gwarancji. Therese ma nasze pełne wsparcie - mówiła wyraźnie poruszona Bjoergen.

W czwartek norweski związek narciarski ujawnił, że kontrola przeprowadzona w połowie września wykazała u Johaug ślady zażycia sterydu anabolicznego. Clostebol, syntetyczna pochodna testosteronu, był popularny jako doping w czasach NRD. Johaug, najlepsza narciarka dwóch ostatnich sezonów, przekonuje, że zakazaną substancję wzięła w maści na oparzenie słoneczne, a całą winę za to ponosi lekarz kadry Fredrik Bendikson. Johaug zapewnia, że pytała go czy w maści Trofodermin nie ma zakazanych substancji i uwierzyła, gdy zapewniał, że nie. Lekarz potwierdził wersję Johaug i podał się już do dymisji. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie wychwycił zakazanej substancji w składzie leku. Na opakowaniach Trofoderminu sprzedawanych we Włoszech - tam Bendikson kupił maść dla Johaug - często jest ostrzeżenie, że lek zawiera substancje dopingujące. Bendikson nie pamięta, czy to mogło być takie opakowanie.

"To był również mój lekarz. Miałam do niego pełne zaufanie"

- Uprawiam narciarstwo od 20 lat i zawsze miałam pełne zaufanie do naszego sztabu medycznego. Therese też miała. Ale ludzie są tylko ludźmi i się mylą. Przekonaliśmy się o tym w bolesny sposób. Fredrik był również moim lekarzem. Miałam do niego pełne zaufanie. Nadal ufam że jesteśmy otoczone opieką lekarską najlepszą z możliwych, ale musimy sprawdzić jak działają nasze procedury. Niedawno wyszła na jaw inna taka sprawa (Martina Johnsruda Sundby'ego, który przedawkował w sezonie 2014/2015 lek na astmę, ale jego problemy udało się wyciszyć aż do lata 2016, gdy sprawę rozpatrywał Trybunał Arbitrażowy w Lozannie i podrzymał kary odebrania Norwegowi zwycięstw w Tour de Ski i Pucharze Świata 2015. Kara była dość łagodna, bo winę również wziął na siebie lekarz - red.). I to na pewno są złe wiadomości dla norweskich biegów - mówiła Bjoergen, która już w 2014 w dużym wywiadzie poświęconym dopingowi mówiła , że strach przed niezawinioną wpadką dopingową to jeden z jej koszmarów.

- Gdy patrzę jak złapani walczą o oczyszczenie, to zastanawiam się czasem: a może byli niewinni, może to błąd systemu? A jeśli coś będzie w czymś co zjadłam? Czy mnie to może spotkać? I wtedy nie tylko koniec kariery. Koniec normalnego życia. Musiałabym się przenieść na bezludną wyspę - tłumaczyła wówczas.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.