PŚ w Kuusamo. Łuszczek: Dajmy Justynie Kowalczyk spokojnie wyzdrowieć

Justyna Kowalczyk była 29. w piątkowym sprincie klasykiem i również 29. w sobotnim biegu na 5 km "łyżwą" w Kuusamo. Jakie wnioski można wyciągać po jej pierwszych startach w sezonie? - Na razie nie jest dobrze, ale wiem, jak się startuje z chorobą. Gdyby nie głupio złapane przeziębienie, miałbym trzy, a nie dwa medale mistrzostw świata. Dajmy Justynie spokojnie wyzdrowieć - mówi Józef Łuszczek, mistrz świata w biegach narciarskich z 1978 roku. W niedzielę bieg pościgowy na 10 km stylem klasycznym. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 10.15

Obserwuj @LukaszJachimiak

Do najlepszej w sobotę Therese Johaug Kowalczyk straciła 52,5 sekundy. - Bardzo dużo jak na ten dystans. Trochę za dużo - martwi się Łuszczek.

Warto przypomnieć, że przed rokiem, gdy trzyetapowe zawody rozgrywano w Lillehammer, w dokładnie takim samym starcie - na 5 km "łyżwą" - do tej samej zwyciężczyni Justyna straciła prawie tyle samo - 51,5 s. A dzień później, w o wiele bardziej odpowiadającym jej stylu klasycznym, 10 km pokonała z czwartym wynikiem (za Johaug, Heidi Weng i Marit Bjoergen), co w klasyfikacji generalnej Lillehammer Tour dało jej awans z miejsca 30. na 10. Wówczas po dwóch etapach do prowadzącej Bjoergen Kowalczyk traciła 1.32,4, a do 10. Celine Brun-Lie - 32,5 s. W niedzielę w Kuusamo na trasę pościgowych 10 km "klasykiem" podopieczna Aleksandra Wierietielnego wyruszy jako 24. - 55,2 s po pierwszej Johaug i 20,4 s po 10. Kriście Parmakoski.

- Zawsze wierzę w Justynę, tym razem też spodziewam się, że ona awansuje, ale nie wiem, czy aż do najlepszej dziesiątki. Nie będzie łatwo - mówi Łuszczek.

Były mistrz zauważa, że Kowalczyk ma problem nie tylko ze zdrowiem. - W piątkowym sprincie narty wcale jej nie jechały. Po zmianie serwismenów [odeszli Ulf Olsson i Are Mets, do sztabu dołączył Czech Vit Fusek] chyba trzeba chwili, żeby wszystko było dobrze - mówi.

By kibice mogli lepiej zrozumieć sytuację, w jakiej teraz znajduje się Kowalczyk, Łuszczek wspomina swoją życiową imprezę, czyli mistrzostwa świata w Lahti, na których w 1978 roku zdobył brązowy i złoty medal.

- Po zdobyciu mistrzostwa świata udzieliłem wielu wywiadów. Na 20-stopniowym mrozie. A już zupełnie rozłożyła mnie wizyta w studiu telewizyjnym. Przez wielkie lampy, które zapewniały odpowiednie oświetlenie, w środku było ze 35 stopni Celsjusza. Jak później wyszedłem z takiego upału w mróz, to od razu poczułem się dziwnie. Cztery dni później na 50 km pobiegłem ze stanem podgorączkowym i z katarem, który normalnie mam raz na 20 lat. Lekarz mówił, żebym nie startował, ale Telewizja Polska postanowiła transmitować ten bieg na żywo, ja byłem jedynym zgłoszonym Polakiem, więc pomyślałem, że nie mogę się wycofać, bo co ludzie w kraju będą oglądać? Wystartowałem, no i się męczyłem. Zająłem siódme miejsce. Źle mi się oddychało, nie miałem też odpowiedniego smaru, bo pogoda się zmieniła, zrobiło się 0 stopni, a ja miałem smary tylko na mróz. Od Skandynawów smar na odwilż dostałem, ale dopiero po tym biegu. Z nim powalczyłbym o medal, a gdybym był zdrowy, to i bez niego dałbym radę wbiec na podium - opowiada Łuszczek.

Czy dobrze przygotowałeś się do sezonu z Justyną Kowalczyk? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.