Justyna Kowalczyk dla Sport.pl: Mój kawałek metalu [FELIETON]

Dla mnie ten mijający rok to gehenna. Wciąż wracam z piekła zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Pewnie trudno to sobie wyobrazić, ale też czułam się jak medalowa debiutantka. Pewna swego debiutantka - pisze Justyna Kowalczyk, najlepsza polska biegaczka narciarska, brązowa medalistka z Falun.

Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec zdobyły brązowy medal mistrzostw świata w sprincie drużynowym stylem dowolnym. Lepsze od Polek były tylko Norweżki Ingvild Flugstad Oestberg i Maiken Caspersen Falla oraz Szwedki Ida Ingemarsdotter i Stina Nilsson.

FELIETON JUSTYNY KOWALCZYK

Zdobyliśmy medal. Brązowy. Piękny. Nasz. Zdobyliśmy go wspólnie. Zdobył go nasz trener, nasi serwismeni. Zdobył go Maciek Kreczmer, który trenuje na moje, a nie swoje konto od lat. Zdobyli go ludzie, którzy za warkocz wyciągnęli mnie z bagna. Zdobyła go wiara Sylwii. Zdobył go nawet nasz mały drużynowy maltańczyk Maniek. Niby jeden brąz mistrzostw świata. Niby zdobywałam już znacznie cenniejsze trofea. Niby kilka dni wcześniej otarłam się o złoto. Tam były łzy. Trzeba je było szybko otrzeć. Można by umniejszać znaczenie tego medalu w nieskończoność. A prawda jest taka, że akurat ten kawałek metalu był mi - i nie tylko mi - potrzebny jak nigdy wcześniej.

Pamiętam, jak rok temu w Soczi po naszym debiucie w sztafecie sprinterskiej mówiłam, że o ile klasykiem jeszcze nie czas, o tyle stylem dowolnym spokojnie możemy walczyć o podium. Dziennikarze tylko się uśmiechnęli. Nie wierzyli. Dla mnie ten mijający rok to gehenna. Wciąż wracam z piekła zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Pewnie trudno to sobie wyobrazić, ale też czułam się jak medalowa debiutantka. Pewna swego debiutantka. I chyba pierwszy raz w życiu w 100 procentach podporządkowałam się wymyślonej przez trenera taktyce. Sylwia odwrotnie. Biegła emocjami. Jak zazwyczaj ja.

Sztafeta sprinterska jest dość młodą konkurencją...

Na mistrzostwach debiutowała dziesięć lat temu. To bardzo specyficzny rodzaj wysiłku. Interwał robiony przed wielomilionową widownią. Dla typowych sprinterów często okazuje się zbyt ciężki. Zwłaszcza na wymagającej trasie. Wytrzymałościowiec może mieć kłopot z rwanym tempem, liczbą zakrętów i szaleńczymi atakami. To chyba najbardziej taktyczna ze wszystkich narciarskich konkurencji. Przyjęło się, jeśli drużyna ma oczywiście wybór, by na pierwszą zmianę stawiać zawodnika z większymi predyspozycjami wytrzymałościowymi. Na drugą tego, który na finiszowej prostej poradzi sobie lepiej. W praktyce oznacza to większą robotę dla jedynki i koszmarną presję dla dwójki. Świetnie taki rozkład sił było widać w Falun w męskim finale. W pierwszych czterech biegach wytrzymałościowcy dali ognia od pierwszego kroku, a sprinterzy się wieźli, czekając na ostatni bieg. Stąd Maciek Staręga tak spektakularnie nadrabiał to, co niby stracił Maciek Kreczmer. A czasy ich zmian wcale się bardzo nie różniły. Takie złudzenie optyczne. Swoją drogą, Maciek naprawdę imponująco sprintersko wygląda. Ale szlifowania tam jeszcze dużo. Warto w chłopaka zainwestować.

Trzeba biec na maksa od początku, jednocześnie pamiętając, że zbyt duże zakwaszenie mięśni może się skończyć katastrofą na ostatnim odcinku. Ja miałam się rozprawić z Nicole Fessel i Idą Ingemarsdotter na ostatnim podbiegu. I dać zmianę na drugiej pozycji. Nicole w tym sezonie nie wychodzi z pierwszej ósemki w biegach na 10 km. W Davos była na podium. Nicole to dziewczyna, która 12 lat temu wygrała ze mną o pół stopy mistrzostwo świata juniorów w sprincie łyżwą. Podobnie jak ja odpuściła bieg łączony, mimo że miała tam szansę na medal. Wolała walczyć w sztafecie sprinterskiej.

Swoje zrobiłam i obgryzając rękawiczki, czekałam na odpowiedź Sylwii. Biegała świetnie od rana. Walczyła sercem. Twardy śnieg i natłok zakrętów to jej żywioł. Wiedzieliśmy, że Denise Herrmann przed finałową prostą trzeba zamęczyć bądź zgubić. A Stina Nilsson? Na Stinę Sylwia mogłaby coś poradzić tylko gdyby zaczynała finisz mniej zmęczona. Misja niemożliwa. Norweżki były zupełnie poza naszym zasięgiem. Ingvild wykonała niesamowitą pracę, Maiken to trzymała po prostu. A my cieszyłyśmy się z brązu jak dzieci. Zapewniłyśmy przyszłość naszej drużynie. Nie zmarnowałyśmy ich i naszej pracy. Spełniłyśmy marzenia!

Wiele osób mnie pyta...

...jak to się stało, że z ledwo człapiącej zawodniczki, jaką byłam w Rybińsku, w miesiąc prawie (prawie nadal robi różnicę) wróciłam na swój normalny poziom. Odpowiedź jest najprostsza z możliwych. Mam mądrego trenera. W Rosji, gdy doszłam trochę do siebie, usiedliśmy i porozmawialiśmy. Długo i szczerze. Chciałam tylko przez trzy dni nie patrzeć na narty i nie iść na żaden trening. Chciałam pojechać do Moskwy. Chciałam poszwendać się po mieście i poobserwować normalnych ludzi. Jeden taki wieczór mi wystarczył. Trener zarysował plan na trzy tygodnie w górach. Inny niż zawsze. Bardzo inny. O wszystko pytał. Wszystko tłumaczył. Nie bałam się już ryzyka. Wiedzieliśmy, że natrenowałam się zdecydowanie za dużo. Że głównym problemem jest przemęczenie. Mój słaby i wyniszczony organizm po prostu zastrajkował. Przesadziłam z ambicją. Musieliśmy to odkręcić przez te ostatnie tygodnie we włoskich górach. I stamtąd od razu, omijając Östersund, pojechać do Falun. Dopiąć wszystko na ostatni guzik. Prawie się udało.

Santa Catarina po raz kolejny okazała się idealnym miejscem. Odizolowałam się od całego świata. Żadnych wywiadów, autografów, zdjęć. Żadnych patronatów. Tylko ja, moje ciało i ciężki, ale zupełnie niepodobny do mnie trening. Mój trener jest mistrzem i autorytetem. Dalsze słowa są zbędne. Sylwia jest już szóstą osobą, której dał medal w seniorskiej imprezie mistrzowskiej. A ze mnie, z dziewczyny, dla której jeszcze w maju 30 minut truchtu było zbyt dużym wysiłkiem i kończyło się zawsze wymiotami, zasłabnięciem i arytmią, zrobił medalistkę mistrzostw świata. Czapki z głów przed Aleksandrem Wierietielnym. Nawet gdy się wkurzy, że bez czapki w zimie chodzić nie można.

O historii biegów narciarskich i karierze Justyny Kowalczyk przeczytaj w książce >>

Zobacz wideo

Reklama X Bionic EARFLAP Czapka czarny Oakley SPLICE Gogle narciarskie dark gunmetal/blue iridium Oakley SNOWMAD Rękawiczki pięciopalcowe black

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.