MŚ w Falun. Szwecja kontra Norwegia, czyli wirujący seks

Wiele już było szwedzko-norweskich wojen o narciarstwo. Ale ta jest pierwsza ze stringami i seksizmem w centrum uwagi.

Właściwie ta wojna jest przede wszystkim o poczucie humoru. Ale zaczęła się od majtek. Marit Bjoergen zażartowała w rozmowie z telewizją NRK, że stroje Norweżek na ten sezon są teraz lekko prześwitujące i można spokojnie biegać w stringach, które będą wyglądać na tym prześwitującym tle jak część norweskiej flagi. I oczywiście na następnej konferencji prasowej norweskiej ekipy dziennikarz, tym razem z tabloidu "Verdens Gang", zapytał Therese Johaug, jaką ona zakłada bieliznę na biegi.

To zdenerwowało przysłuchującego się konferencji szefa sportu szwedzkiego dziennika "Expressen", który w swoim weekendowym felietonie nazwał norweskie konferencje dziecinadą i pokazem seksizmu. Paer Andersson napisał, że Charlotte Kalla nigdy nie usłyszałaby podobnego pytania od szwedzkich dziennikarzy i ktoś wreszcie musi wytłumaczyć Norwegom kilka spraw. "Norwegia jest niepodległym krajem od jakichś 110 lat. A tu w Falun wygląda to tak, jakby cały kraj był jeszcze niedojrzałym nastolatkiem, któremu przydałby się cały tir serwisowy dobrego wychowania. Na litość boską, każda konferencja prasowa to pokaz seksizmu, żenady i grubiańskich żartów".

Jak pisze Andersson, norweskie konferencje zawsze były inne od szwedzkich i ich sztywnej atmosfery, ale teraz już nie da się z Norwegami wytrzymać. Jak nie stringi, to randki Pettera Northuga albo pytania z podtekstami do Northuga o młodą sprinterkę Stinę Nilsson. Wszystko kręci się wokół seksu. "Wyobrażam sobie po takim pytaniu potępienie w spojrzeniu Charlotte Kalli. I to by była naturalna reakcja. A Johaug spokojnie odpowiedziała, że woli bokserki".

Po felietonie skrzynkę mailową Anderssona zalały wiadomości z Norwegii, zaczęła się medialna dyskusja, a norweski zespół zwołał naradę ze swoimi menedżerami i doradcami od wizerunku, jak zachować się, gdy padnie następne takie pytanie.

Głos zabrali również naukowcy. - To, co Szwedzi nazwali niezręcznością lub seksizmem, to tak naprawdę różnice kulturowe między nimi a nami. Kultura to nie fizyka kwantowa, tu nie ma obiektywnej prawdy. Szwedzki komentator pewnie ma swoje racje, ale on na to patrzy ze szwedzkiej perspektywy. Niby jesteśmy podobnymi narodami, ale wiele tematów, które u nas śmieszą, w Szwecji jest tabu - tłumaczy profesor antropologii Oyvind Eikrem, cytowany przez stronę adressa.no.

Efekty dyskusji już widać. Na ostatniej konferencji prasowej Johaug zapowiedziała, że będzie się uchylała od odpowiedzi na tak prywatne sprawy. A szef norweskich biegów Vidar Löfshus powiedział, że wyczuwa zmianę nastrojów. - Nie mam zdania w sprawie tego, co się stało, ale cieszę się, że teraz bardziej zajmujemy się sportem.

Prasa o brązowym medalu Jaśkowiec i Kowalczyk: "Wojowniczki z brązu"

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.