Therese Johaug ma za sobą kapitalny bieg. Norweżka od początku była w grupie dyktującej tempo. Po połowie dystansu i zmianie nart walczyła już tylko z Astid Jacobsen i Charlotte Kallą, która wydawała się bardzo mocna.
2,5 kilometra przed metą Johaug odskoczyła rywalkom na jednym ze stromych podbiegów. Jacobsen i Kalla zostały z tyłu i już do mety nie były w stanie zbliżyć się do rywalki. Walka o drugie miejsce była fascynująca - ostatecznie Norweżka wyprzedziła Szwedkę o pół długości narty.
Największą niespodzianką biegu łączonego na 15 kilometrów jest słaba postawa Marit Bjoergen. Mistrzyni świata w sprincie nie wytrzymała tempa pierwszej trójki już po pięciu kilometrach. Po zmianie nart wróciła na trasę na szóstym miejscu, ze sporą stratą do rywalek. Do mety nie była w stanie się poprawić, straciła do Johaug minutę i 33 sekundy.
Obie Polki finiszowały w pierwszej trzydziestce. Kornelia Kubińska wjechała na metę na 24. miejscu (3:26,8 straty do Johaug), a Ewelina Marcisz była 27 (+3:43,8).
Justyna Kowalczyk, tak jak zapowiadała, nie wystartowała w sobotnim biegu. - Bieg łączony to tym razem gra niewarta świeczki. Po co się zarzynać, gdy niedziela jest tak ważna. Gdyby sprinty były w poniedziałek, to na pewno nie odpuściłabym biegu łączonego. A tak to sobie porównałam: co mogę osiągnąć w łączonym, co możemy zrobić w sprincie drużynowym. I decyzja mogła być tylko jedna. - mówiła Polka w wywiadzie dla Sport.pl.
W niedzielę sprint drużynowy i szansa na medal dla Polski. Kowalczyk wystartuje w nim razem z Sylwią Jaśkowiec, z którą zajęły trzecie miejsce w Pucharze Świata w Otepaeae. Relacja Z Czuba i na żywo od 12.30.
y y