Relacje, wyniki klasyfikacja medalowa - wszystko o narciarskich MŚ
Justyna Kowalczyk: Wszystkim, poza nazwą biegu. Długością, wysokością nad poziomem morza, konfiguracją terenu, zjazdami, podbiegami.
- Start, podbieg, prosta, zjazd, malutka hopka, zjazd, długi finisz, meta. Nawet, jak uda się komukolwiek odjechać pod górę, zostanie dogoniony na płaskim.
- Śmiejemy się, że w tym temacie jestem feministką i w sprintach chcę biegać tyle samo co mężczyźni. Żartuję, ale faktycznie trasa męskiego sprintu, z dwoma podbiegami, byłaby dla mnie lepsza, bo jest dłuższa. Jest jak jest i gdybanie nic już nie pomoże.
- Nikt niczego nie tłumaczył. Ktoś powiedział, że spekulacje o dłuższej trasie były plotkami. W większości wielkich imprez biegamy mniej niż mężczyźni i tutaj tak samo.
- Nie, choć oczywiście, wszędzie można popełniać błędy. Ważny jest długi finisz, sprinterki będą bardzo mocne.
- Tak, ale nie róbmy teraz psychoanalizy.
- Zawsze czuję się dobrze przygotowana, teraz też. Podczas przygotowań dążyliśmy, by być dobrym w trakcie imprezy głównej. Wydaje mi się, że jest dobrze. A potwierdzają to wyniki, które osiągałam. Pozostaje tylko pokazać na trasie, że jest tak, jak mówię.
- Dobrze pan powiedział. Walczymy i zobaczymy, co z tego wyniknie. Nie tylko ja nie jestem mistrzynią świata w klasyku. Dzisiaj nie myślę o medalach, tylko o tym, żeby jak najlepiej i bezbłędnie pokonać tę trasę. Zresztą, teraz nie będę rozmawiała o medalach.
- Mam bardzo dobrego trenera. Nazywa się Aleksander Wierietielny. W swoim zawodzie przepracował 40 albo i więcej lat, ma ogromne doświadczenie. Kiedy zajmował się biegami i biathlonem, biegało się tylko stylem klasycznym. Ma świetne wyczucie tego stylu. Poza tym moja budowa ciała jest bardziej stworzona do klasyka. Porównajcie mnie i choćby Charlottę Kallę [niska, drobna - rb]. Wtedy zobaczycie różnicę między "klasyczką" a "łyżwiarką". Klasyk sprawia mi przyjemność, to dla mnie naturalny ruch. Oczywiście, kiedy męczę się na 100 procent, o przyjemności nie ma mowy, ale mówię ogólnie o trenowaniu. Mięśnie, które są ważne w klasyku, mam silne. A te, które mają być smukłe, takie są. Odwrotnie niż w łyżwie.
- Nie wiem, nie ważyłam się. Ubranka mam te same.
- Kiedy po dwóch czy trzech kilometrach dowiedziałam się, z jakim czasem biegnę, też byłam zdziwiona. Tyle że tam jest specyficzna trasa, która w tym momencie mi odpowiadała. Wiadomo było, że im dłużej będzie trwał sezon, tym moja łyżwa będzie lepsza, ale uważam, że wciąż nie jest tak dobra, bym myślała o medalach. Cały czas zastanawiam się, czy wystartować na 10 km.
- Oddaję się w ich ręce, jak zawsze. Serwismeni przygotowują narty i z kilkudziesięciu kombinacji wybierają dwie-trzy pary. A ja decyduję, na których biegnę. Mam nadzieję, że nie pomylę się tak jak w Soczi, kiedy wybrałam źle, wbrew opinii serwismenów.
- W Soczi nie było pecha, tylko głupota.
- Było słonecznie. Przyjechałam dwa czy trzy tygodnie po mistrzostwach świata juniorów, gdzie wywalczyłam złoty medal. Wtedy to było moje zadanie i dlatego praktycznie wszyscy nosili mnie na rękach. Nie było mowy o tym, bym biegała na długie dystanse. 10 km klasykiem tylko przebiegłam. W sprincie zajęłam chyba 31. miejsce. Ileż ja wtedy miałam lat i jak ja biegałam na nartach? Zapoznałam się z wielką imprezą i tyle. Dla mnie to było ogromne przeżycie, oglądałam z bliska wszystkie wielkie biegaczki w akcji i marzyłam, że może kiedyś też taka będę. Zupełnie inaczej niż teraz.
- Bjoergen, Falla, Ingemarsdotter, Randall, Iwanowa, Malvalehto, Gaiazova.
- Właśnie.