Tour de Ski. Aleksander Wierietielny: Wynik budzi szacunek

- Myślę, że w następnym Tourze już nie wystartujemy. Dla liderki jest bardzo uciążliwy. Po każdym etapie musi robić wszystko, tylko nie to, co potrzeba, i udaje przed wszystkimi małpeczkę - mówi trener Justyny Kowalczyk. Polka wygrała w piątek bieg na 3 kilometry i powiększyła przewagę w klasyfikacji Tour de Ski do minuty i trzech sekund. Szósty etap TdS w sobotę o 12:30. Relacja Z Czuba i Na Żywo na Sport.pl.

Co, gdzie, kiedy? Wszystko o Tour de Ski

Robert Błoński: Po najtrudniejszym starcie w czwartek, w piątek przyszedł najładniejszy bieg?

Aleksander Wierietielny: Chciał pan chyba powiedzieć najłatwiejszy. Łatwo nie było, ale start rzeczywiście był bardzo ładny. Wynik musi budzić szacunek. Na mecie miała ponad 15 s przewagi nad drugą biegaczką, a między kolejnymi różnice były minimalne. Justyna jest bardzo dobra w klasyku, miała dobrze przygotowane narty. Gdyby były źle nasmarowane, na pewno nie osiągnęłaby takiego wyniku.

Rok temu Justyna przegrała ten bieg z Marit Bjoergen o cztery sekundy, ale nad resztą stawki też miały kilkanaście sekund przewagi.

- Wtedy przegrała nie dlatego, że słabo biegała czy była w gorszej formie. Po prostu przed startem dobrała niewłaściwe narty. W tym roku wszystko poszło dobrze, nie popełniła błędów.

Widzieliśmy, że Justyna ma jakąś ranę na głowie.

- A przed startem gdzieś leciała i zahaczyła głową o deskę informacyjną. Przychodzę do wax kabiny, a ona stoi zakrwawiona ze śniegiem na głowie. Szalona dziewczyna.

Przewaga w klasyfikacji generalnej urosła, dziś najgroźniejsze rywalki nie zdobyły bonifikat sekundowych.

- Powtarza się scenariusz z ubiegłego roku. Wtedy na te 3,3 km Johaug też była pod koniec pierwszej dziesiątki z podobną stratą. Ta minuta nas zadowala, ale mamy nadzieję, że Justyna powalczy jeszcze w sobotę, i jeśli będą dobrze posmarowane narty, to... no widać, że jest w dobrej formie klasykiem. Na pewno będzie tam zbierać, to znaczy walczyć o bonusy sekundowe [będą dwa na trasie plus trzeci na mecie. Kto będzie na nich pierwszy, ten dostanie 15 sekund na każdym - red.] i czołowe miejsce na mecie.

Jak Kowalczyk zdeklasowała w piątek rywalki

Jest zdecydowaną faworytką. Na 10 km klasykiem jest niepokonana od grudnia 2011 roku, wygrała dziewięć ostatnich biegów.

- Zgadza się, ale przypadki chodzą po ludziach. Niczego nie obiecujemy, niczego nie zgadujemy.

Ma być sześć-siedem stopni na plusie, czyli pogoda dla Justyny.

- Zobaczymy, w jakim stanie jest trasa. Czy trzeba biegać na klistrach, czy na smarach miękkich, czy na twardych. Od sprzętu będzie wiele zależało. Jeśli będą potrzebne klistry, to dobrze, bo ona lubi, kiedy jest ciepło i ciężko. Woli takie warunki od lodu.

Therese Johaug już powiedziała, że jedyna taktyka na sobotę to próbować utrzymać się za Justyną. Będzie w stanie?

- Niech próbuje. Dobrze by było, gdyby od startu ktoś Justynie pomagał. Rok temu była Bjoergen i ich przewaga nad resztą była większa, bo uciekały grupie i walczyły między sobą. Teraz Justyna pracuje samotnie. Gdyby pomogła jej Saarinen, Lahtenmaaki albo ktoś inny, to może być bardzo dobry bieg. Jeśli uciekną we dwójkę z Johaug, to Justyna spróbuje rozstrzygnąć to w końcówce. To, że robi wszystko samotnie, jest uciążliwe.

Co roku powtarza pan, że następnym razem nie przyjeżdżacie, ale w trakcie przygotowań do sezonu następuje zmiana decyzji. Da się polubić Tour de Ski?

- Tour traktujemy jako przygotowanie do imprezy głównej, czyli mistrzostw świata albo igrzysk olimpijskich. Nie ma dla Justyny lepszego miejsca do treningu. Dopiero po Tourze zaczyna dobrze biegać, czuje się lekka technicznie.

A tę piekielną górę, czyli Alpe Cermis, da się polubić?

- Ona ją lubi od dawna. I mam nadzieję, że w tym roku nic się nie zmieni.

Dużo się w piątek rozstrzygnęło?

- Wiele, ale to jeszcze nie koniec. Wszystko będzie wiadomo dopiero na szczycie Alpe Cermis.

Jak wygląda regeneracja po etapie?

- Właśnie ze względu na to myślę, że w następnym Tourze to my już nie wystartujemy. Dla liderki to jest bardzo, bardzo uciążliwe. Teraz i po każdym starcie wszystkie dziewczyny idą na rozbieganie, a Justyna udziela wywiadów w strefie mieszanej, musi być na konferencji prasowej, kontroli dopingowej itd. Musi być wszędzie, tylko nie tam, gdzie być powinna, czyli na trasie. Po biegu powinna mieć lekkie, półgodzinne rozbieganie. Później dobrą regenerację, czyli masaż i odpoczynek. Powinna się nawodnić i zjeść ciepły posiłek, bo śniadanie przed startem jest zazwyczaj bardzo leciutkie. Tak to powinno wyglądać, ale Justyna tego nie ma. Od drugiego etapu jest liderką Touru i cały czas musi przed wszystkimi udawać małpeczkę.

Co roku powtarza pan, że na następny Tour nie wracacie.

- Teraz nie wrócimy (uśmiech).

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.