Wydaje się, że Polce będzie piekielnie ciężko zdobyć czwartą z rzędu Kryształową Kulę. Tym bardziej, że musi walczyć z koalicją Norweżek, które robią co mogą, by to Bjoergen triumfowała w następną niedzielę w szwedzkim Falun. Do końca rywalizacji w PŚ zostało pięć biegów i 510 punktów do zdobycia. W tym aż 160 w niedzielnym biegu na 30 km techniką klasyczną w Oslo. Polka jest mistrzynią olimpijską z Vancouver na tym dystansie, gdzie po pasjonującym finiszu pokonała Bjoergen. W środę nie miała okazji zmierzyć się z liderką Pucharu Świata, choć walczyła do ostatniego oddechu.
Kwalifikacje przegrała tylko z Bjoergen i było wiadomo, że najwcześniej pobiegną dopiero w finale. Obie zgodnie wygrywały swoje biegi w ćwierćfinale i półfinale.
Finał miał być rywalizacją dwóch aktorek, ale we wszystko wmieszała się Norweżka Astrid Jacobsen. Wystartowała w piorunującym tempie, wyprzedziła Kowalczyk, puściła przed siebie Bjoergen, utrzymywała tempo koleżanki i kontrolowała, by Polka nikogo nie wyprzedziła. Trzyosobowa grupa zostawiła daleko rywalki. Dramat rozegrał się tuż za zakrętem, w momencie kiedy na trasie zrobiło się trochę szerzej. Kowalczyk spróbowała minąć Jacobsen, ale nie udało się - runęła jak długa. Szybko się zebrała i, choć dogoniła ją Kanadyjka Chandra Crawford i nawet na moment wyprzedziła, to jednak Kowalczyk odebrała jej miejsce na podium.
W trzech ostatnich biegach Polka leżała trzy razy - dwa upadki w sobotnim biegu łączonym w Lahti kosztowały ją miejsce na podium i utratę żółtej koszulki liderki PŚ. - Czwarta z rzędu Kryształowa Kula pozostaje marzeniem Justyny, ale one czasem się nie spełniają - mówił w środę trener Aleksander Wierietileny. I dodawał, że celem Justyny w marcu jest wygrana jeszcze jednego biegu. Nie chciał powiedzieć, którego, ale łatwo się domyślić, że chodzi o niedzielną "trzydziestkę" klasykiem. - Cel, który sobie postawiła, jeśli wszystko będzie w porządku z głową, powinna osiągnąć - powiedział Wierietielny.