Biegi narciarskie. Kornelia Marek znowu w świecie żywych

- Nie załamała się, jeszcze do czegoś dojdzie - mówi o Kornelii Marek jej pierwsza trenerka. Biegaczka narciarska, która po ostatnich igrzyskach została zdyskwalifikowana na dwa lata za doping, wraca. Pierwszy start 16 marca

Na igrzyskach w Vancouver w biegu na 30 km była 11., a w sztafecie z Pauliną Maciuszek, Sylwią Jaśkowiec i Justyną Kowalczyk - 6. - Liczyłem na to, że za chwilę dziewczyny będą walczyły o medal mistrzostw świata - wspomina Józef Łuszczek. - Później, była dopingowa afera, padło wiele mocnych, góralskich słów. Bardzo mi się to wszystko nie podobało - dodaje były mistrz świata i ojciec Pauliny Maciuszek.

Ona i Jaśkowiec przez doping Kornelii straciły stypendium (4370 zł netto miesięcznie, przez dwa lata) - wypłacane w nagrodę za wysokie miejsce. Przyjaciółki Kornelii ze sztafety dziś o jej powrocie nie chcą mówić. - Nie ma się co dziwić, nabruździła dziewczynom. Jednak będą się musiały dogadać, bo Marek to duża pomoc dla drużyny. Mam nadzieję, po tej nauczce nie będzie więcej kombinować. To, co zrobiła, było głupotą - mówi Łuszczek.

Inaczej na sprawę patrzy pierwsza trenerka biegaczki Aleksandra Pustołka. - Kornelia jest niewinna. Wiem, że koledzy z kadry nie stanęli po jej stronie. Chyba nie mieli innego wyjścia. Zresztą, Kornelii i tak by to nie pomogło - mówi trenerka UMKS Marklowice.

Trudny czas

Pustołka, która 27-letnią dziś Marek zna od 18 lat, jest przekonana, że biegaczka w doping została wrobiona.

Tego, czy Marek przyjmowała EPO świadomie, najpewniej nie dowiemy się nigdy. Dwa lata temu zawodniczka utrzymywała, że nie ma pojęcia, jak niedozwolony środek trafił do jej organizmu. Od tego czasu Kornelia unika dziennikarzy.

- Nie udzielę informacji, póki nie skonsultuję tego z siostrą - mówi Agata Marek, która tuż po wybuchu afery była najzagorzalszym obrońcą Kornelii. Teraz nie odpowiada na żadne pytanie.

- Kola nie chce dawać wywiadów - informuje nas jej narzeczony Wiktor Kubiński. Sam też nie zamierza się wypowiadać. Najpierw mówi, że musi porozmawiać z narzeczoną, a po kilku dniach, że być może odpowie, kiedy Marek wróci do startów.

- Została przyłapana na dopingu, trudno się obrażać o to, że dziennikarze pisali o tym. Z drugiej strony sam po sobie wiem, że czasem lepiej nic nie mówić - twierdzi trener kadry biegaczek Wiesław Cempa.

Kornelia Marek - dwa lata bez sportu

Zawodniczkę rozumie Jarosław Morawiecki, były hokeista, przyłapany na dopingu podczas igrzysk w Calgary w 1988 r. - Taka afera zostawia w człowieku ślad na całe życie. Okres dyskwalifikacji jest bardzo trudny. Wtedy można liczyć tylko na najlepszych przyjaciół. Wielu znajomych się traci. Od człowieka odsuwają się ci, którzy jeszcze niedawno najczęściej klepali go po plecach - mówi Morawiecki.

Cempa jako jeden z nielicznych od Marek się nie odwrócił. Jest jej trenerem konsultantem. - Nikogo nie osądzam. Na mnie też padały podejrzenia. Nie wiem, kto za tym stał, Kornelia, doktor? Czy to było jednorazowe podanie dopingu czy niedozwolone wspomaganie trwało dłużej. Kiedy zaczął się szum, byliśmy w Oslo. Odwoziłem Kolę na lotnisko, a ona się zarzekała, że nic o dopingu nie wie. Później straciliśmy kontakt, aż zadzwoniła z pytaniem, czy mogę jej pomóc w treningu. Zastanawiałem się tydzień. Uznałem, że to mnie przecież nic nie kosztuje - opowiada Cempa. - Kontaktujemy się telefonicznie, wiem, gdzie przebywa, co robi i to uwzględniam, rozpisując jej trening - tłumaczy szkoleniowiec.

Pustołka jest przekonana, że mimo trudności jej była podopieczna wróci do biegania na najwyższym poziomie. - Jest twarda, ambitna. Trenuje sama głównie w Małopolsce, tam spędza więcej czasu niż w rodzinnych Marklowicach. Brakuje jej środków na przygotowania, ale jest zmotywowana.

Swoje wycierpiała

Morawiecki wie najlepiej, jak trudny był ostatni rok Kornelii. - W hokeja nie pozwolono mi grać półtora roku. Aby przetrwać, prowadziłem sklep spożywczy. Było ciężko, najbardziej dokuczała świadomość, że łatka dopingowicza zostanie na całe życie. Tego się nie zmaże - twierdzi.

Pocieszające jest to, że Morawiecki wygrał swoją walkę o powrót do sportu. - Nie podważam tego, że miałem w organizmie nadmiar testosteronu, nie zaprzeczam, że byłem na dopingu, ale świadomie niedozwolonych substancji nie przyjmowałem, dlatego skierowałem sprawę do sądu - mówi. - Sprawa została umorzona, bo Polski Związek Hokeja na Lodzie przychylił się do mojej prośby i pozwolił grać. Po tych aferach występowałem w Szwecji i we Francji. Teraz jestem trenerem reprezentacji Polski do lat 20. Chłopakom wiele razy mówię, żeby pytali, co podają im lekarze, i by sami nie próbowali brać czegoś, co jest zakazane. Myślę, że oni mi wierzą - dodaje Morawiecki.

Marek walkę o powrót rozpocznie od startu w mistrzostwach Karkonoszy. 16 marca, musi pobiec, jeśli chce wziąć udział w zaplanowanych na koniec marca mistrzostwach Polski. Przed nimi Marek musi zdobyć drugą klasę w ogólnopolskiej imprezie i odnowić licencję zawodniczą.

- Z procedurami nie będzie kłopotu. Jeśli tylko będzie chciała, wystartuje w mistrzostwach. Nie jest ani pierwszą, ani - niestety - ostatnią zawodniczką, z dopingową wpadką. Swoje wycierpiała, może wrócić - zapewnia sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego Grzegorz Mikuła.

Kornelia Marek: Przepraszam wszystkich kibiców

Prezes Apoloniusz Tajner nie wyklucza, że Marek może znaleźć się w kadrze narodowej już w następnym sezonie. - Wszystko będzie zależało od wyników - mówi szef PZN.

Czy nieobecna przez dwa lata w świecie sportu zawodniczka ma szansę dołączenia do reprezentacji Polski już wiosną?

- Wiem, że startowała w nieoficjalnych zawodach, że znalazła biznesmena, który opłacił treningi w Ramsau i Livigno, ale jaki efekt to przyniesie, nie wie nikt, bo w poważnych zawodach się nie konfrontowała - podkreśla Cempa. - Nikogo nie można wykluczać na zawsze. Jeżeli będzie miała wyniki i zarząd PZN uzna, że znów można jej zaufać, to z radością powitam ją w kadrze - dodaje trener.

Na igrzyska olimpijskie w Soczi musi zasłużyć

O tym, że do powrotu Kornelii dojdzie szybko, przekonana jest Pustołka. - Zaraz po dyskwalifikacji była podłamana. Jednak bardzo wsparła ją rodzina i wtedy zapowiedziała, że wróci. Pierwszy rok zawieszenia poświęciła na wyleczenie kontuzji. A potem zabrała się do pracy. To uparta dziewczyna, która chce być wielka. Wierzę, że jej się uda - mówi.

Marek poświęciła ten czas również na naukę. - Nadrobiła zaległości na uczelni. Od początku uważałem, że skończenie studiów podczas tej przymusowej przerwy będzie ważne i cieszę się, że szybko się z tym uporała - zdradza Zbigniew Waśkiewicz, rektor katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego i wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Przewodniczył on komisji PZN, która bezskutecznie starała się wyjaśnić sprawę Marek. - Teraz z Kornelią mam kontakt luźny. Wiem, że nie jest jej łatwo, bo zgodnie z przepisami Związek nie można jej finansowo wspierać w czasie dyskwalifikacji - mówi Waśkiewicz.

- E, co by to było, jakby zdyskwalifikowanego na rękach nosili. Musi być kara, wiadomo - mówi surowy Łuszczek. - Ale niech wraca, niech dziewczyny ciężko trenują, a wtedy na igrzyskach w Soczi powalczą o medal - dodaje już łagodniej.

Jednak o olimpijskich startach Marek na razie marzyć nie powinna. W 2008 r. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wprowadził zasadę, według której sportowcy ukarani za doping po zakończeniu dyskwalifikacji mogą wrócić do sportu, ale mają zamkniętą drogę na igrzyska. W październiku ubiegłego roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu tę decyzję MKOl unieważnił, ale wiele wskazuje na to, że sprawa nie jest jeszcze zakończona. - Jedni twierdzą, że po dyskwalifikacji za doping na igrzyskach zawodniczka nie ma prawa startować w kolejnych imprezach tej rangi. Inni uważają, że po odbyciu kary może brać udział w takich zawodach z automatu. Słyszeliśmy już też, że o start w igrzyskach trzeba zabiegać i że powinna to robić sama Kornelia, a także, że to rola nasza albo PKOl-u - mówi Mikuła.

Mimo niejasności PZN nie spieszy się z wyjaśnianiem sprawy. - Jeżeli Marek będzie biegała na odpowiednim poziomie, sprawdzimy, jaką procedurę trzeba przeprowadzić, aby miała szansę startu w Soczi. Ale na razie czekamy. Zobaczymy, jak idzie jej walka o powrót - kończy Mikuła.

To było piękne - Justyna Kowalczyk o PŚ w Szklarskiej Porębie ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.