Muehlegg zdobył trzecie złoto - korespondencja

W dramatycznym biegu - najcięższym, narciarskim maratonie - Hiszpan Johann Muehlegg pokonał na ostatnich kilometrach nie tylko Michaiła Iwanowa, ale i potężny wiatr, który zerwał się w połowie wyścigu.

Muehlegg zdobył trzecie złoto - korespondencja

W dramatycznym biegu - najcięższym, narciarskim maratonie - Hiszpan Johann Muehlegg pokonał na ostatnich kilometrach nie tylko Michaiła Iwanowa, ale i potężny wiatr, który zerwał się w połowie wyścigu.

Korespondencja

Radosława Leniarskiego

z Soldier Hollow

Iwanow, specjalista od jazdy stylem klasycznym, przeżywał swoją Golgotę od 35 kilometra. Zęby wyszczerzone w grymasie wysiłku i bólu mówiły, że już niewiele sił mu pozostało. Do tej pory dawał z siebie wszystko, powoli, ale nieustannie powiększał przewagę nad Hiszpanem. 20 sekund, 30 sekund po dwóch trzecich wyścigu nawet 46 sekund. Wtedy zerwał się wiatr, a trasa w Soldier Hollow jest specyficzna. Odkryte płaszczyzny, karłowate drzewka powodują, że wicher ma się gdzie rozpędzić i uderzać w zawodników. Słabszym zawsze wiatr wieje w twarz, a Iwanow właśnie słabł. - Wiatr zaczął wiać tak mocno, że trudno było jechać na nartach. Zwłaszcza, tam w górze - mówił za metą pokazując górną część trasy kijkiem. Na szczytach gór rzeczywiście wzbijały się tumany śniegu. Dodatkowo, był to ciepły wiatr - zmienił temperaturę śniegu. Na to nie były przygotowane narty Iwanowa.

Kilometr za nim Muehlegg jakby w ogóle nie zauważał przeciwności (choć za metą powiedział: - To był najtrudniejszy bieg w moim życiu).

Kiedy po pierwszym okrążeniu mnie mijał, wyglądał na bardziej zmęczonego, niż gdy przebiegał obok po drugim kółku. Żadnych grymasów, żadnych zbędnych ruchów, tylko rytmiczne parcie do przodu, wydawałoby się mechaniczne. A na trzecim okrążeniu jeszcze bardziej przyspieszył. Dystans do Iwanowa zaczął się zmniejszać. Po 37 kilometrach niemiecki narciarz biegający jak sam mówi dla króla Hiszpanii miał 40 sekund straty, a po 40,5 km zaledwie 16 sekund. W tym czasie Iwanow gonił już resztkami sił, narty uciekały w tył na podbiegach (- Na jednym podbiegu przed stadionem straciłem w porównaniu z pierwszym okrążeniem około 60 metrów - powiedział Iwanow), tracił równowagę, kradł sekundy na zjazdach dłużej niż inni popijając wodę z bidonów dawanych przez trenerów. Nie reagował na krzyki Rosjan ustawionych w sztafetę wzdłuż trasy. - Wiedziałem, że moja przewaga topnieje. Muehlegg przyspieszył dramatycznie. W pewnym momencie wątpiłem, czy uda mi się wytrzymać do końca - opowiadał za metą o swoich przeżyciach.

Nawet Estończyk Andrus Veerlapalu zmniejszał stratę do Rosjanina, choć sam przechodził ciężkie chwile. - Jeszcze nigdy nie przeżyłem tak trudnych 50 kilometrów - powiedział później.

Iwanow w końcu doczekał się mety. - Walczyłem już wtedy głównie ze sobą.

Kiedy wjeżdżał na stadion, mimo wielkiego dopingu 15 tysięcy widzów, nawet nie finiszował jak inni przed nim, ani po nim. Miał dosyć tego biegu i to było dobrze widać. Wiedział, że przegrywa dużo do Muehlegga, bo nawet nie starał się odpychać kijkami przy zjeździe, wyczerpany czekał aż narty wytracą prędkość i dopiero potem przeszedł do jednokroku.

Co innego Muehlegg. - Byłem pewien, że najważniejsze będzie ostatnie pięć kilometrów - powiedział później.

Podjechał pod ostatni podjazd jak biegacz na 800 metrów, podrywając narty przy każdym kroku. To - w porównaniu do innych, ledwo żyjących w tym miejscu biegaczy, wyglądało jak eksplozja zmagazynowanej właśnie na ten moment mocy. Potem zjechał, cały czas mocno pracując kijkami. I ostatnie 200 metrów przebiegł szybko jak Krężlok w eliminacjach na 1500 metrów, kończąc 50 kilometrów sprinterskim wypadem.

Za metą tylko na chwilę upadł, w odróżnieniu od pozostałych, zalegających na śniegu po kilka minut. Po kilkudziesięciu sekundach wstał, po wytarciu śliny z ust i okolic, po założeniu czapki, tylko osad potu na skroniach mówił o tym, że właśnie wygrał najcięższą konkurencję tej olimpiady, przy okazji stając się najbardziej utytułowanym biegaczem jeden olimpiady w historii, lepszym pod tym względem od Bjoerna Daehlie, Vegaarda Ulvanga (którzy zdobywali trzecie złote medale na jeden olimpiadzie w sztafetach) i innych sław biegów. - Teraz jestem bardzo, bardzo zmęczony - powiedział Muehlegg.

Kłopoty Muehlegga

Po zakończeniu wyścigu okazało się, że o mały włos Muehlegg by nie wystartował. Hiszpan został wylosowany do testu krwi.

Jeśli poziom hemoglobiny byłby w teście wyższy niż dopuszczalny limit, Muehlegg nie zostałby dopuszczony do biegu, tak jak stało się to w przypadku Larisy Łazutiny w kobiecej sztafecie.

Pierwszy test wykazał poziom wyższy niż dopuszczalny. Według regulaminu FIS, w takim przypadku przeprowadza się po pięciu minutach drugi test. W przerwie zawodnikowi, który jest pod stałą obserwacją, nie wolno przyjmować żadnych napojów, ani pożywienia. Według znawców, poziom hemoglobiny może się zmienić (niewiele, ale ta drobina może oznaczać być albo nie być dla biegacza), jeśli na przykład zawodnik zmieni pozycję ciała na leżącą, z nogami w górze. Pozycje można zmieniać w przerwie.

Jeśli za wysoki poziom się utrzyma, zawodnik nie startuje. O ewentualnej dyskwalifikacji decyduje trzeci test, oparty na analizie moczu.

Jeśli drugi test wykaże poziom w normie, zawodnik startuje, ale po zawodach i tak musi przeprowadzić trzeci test, oparty na analizie moczu.

I drugi Muehlegga test wykazał wynik poniżej limitu. - Może przy pierwszym teście maszyna się zepsuła - zastanawiał się Muehlegg.

Smary Muehlegga

Johann Muehlegg powiedział, że jego narty były przygotowane na całą trasę, to znaczy po pierwsze Muehlegg dobrał narty o odpowiedniej strukturze (prawdopodobnie średniej twardości) i fakturze ślizgów, zaś serwismeni użyli takich środków, które:

1. utrzymały się na nartach przez ponad dwugodzinny bieg po ostrym śniegu

2. polepszały ślizg na zjazdach i "trzymanie" na podjazdach przy zmieniających się podczas wyścigu warunkach atmosferycznych.

Iwanowa narty po półtorej godziny nie pracowały najlepiej. - Moi serwismeni powiedzieli mi, że Iwanow miał kłopoty na podjazdach - powiedział Muehlegg.

- To przez ten ciepły wiatr. Gdzie nigdzie na trasie stanęła nawet woda. A ja miałem narty idealne na pierwszą część wyścigu, na lekki mróz i śnieg o temperaturze około - 5 stopni - powiedział Iwanow. - Myślę, że to zaważyło na tym jak bardzo byłem zmęczony na ostatnim okrążeniu.

Pojedynek

Po nazwisku czas na 13,1 km 25,4 km 40,5 km Mecie

Muehlegg 32:04,3 (2) 1;03:14,9 (2) 1;40;09,4 (2) 2;06;05,9 (1)

Iwanow 31:49,7 (1) 1;02;43,6 (1) 1;39:53,0 (1) 2;06;20,8 (2)

Dla "Gazety"

Michaił Iwanow

srebrny medalista na 50 km

50 km to długi czas do myślenia. Zastanawiałem się nad tym, dlaczego przed biegiem myślałem, że będzie on łatwiejszy. Wiedziałem, że Muehlegg mnie dogania, że jedzie coraz szybciej. Mieliśmy na trasie bardzo dobrą informację. Byłem w trochę gorszej niż on sytuacji, bo biegłem przed nim. Jednak teraz myślę, że nawet jakby było odwrotnie, nie dałbym rady go wyprzedzić. Zdecydowały narty, które ja miałem za słabo przygotowane. Straciłem złoto na dwóch długich podbiegach. Ale cieszę się ze srebra. Teraz mam gdzie się poprawiać.

Copyright © Agora SA