Trener Kowalczyk: Jak tylko głowa będzie dobrze pracować...

- Niech pilnuje techniki, niech nic jej nie ponosi, niech nie szarpie, nie myśli o wygrywaniu. Jak zacznie prowadzić, cudów dokonywać, będzie źle. Musi być spokojna i rozważna - mówi przed biegiem na 30 km Aleksander Wierietelny, trener Justyny Kowalczyk.

30 km to dystans Justyny Kowalczyk ?

Robert Błoński: W sobotę ostatni bieg w mistrzostwach. Dobrze, że już się kończą?

Aleksander Wierietielny: Powoli się już zbieramy z Liberca. Spakowaliśmy narty do "klasyka", bo na 30 km Justysia biegnie "łyżwą". Piątek był normalnym dniem. Serwismeni od samego rana przygotowywali smary i parafiny na sobotę. Nie zastanawiałem się, czy dobrze że to koniec. Jeszcze się trzeba skupić na biegu. Żeby skończyć normalnie, pracować jak trzeba.

Jak wyglądał piątek?

- Bez żadnych zmian. Pobudka, rozruch, dobra gimnastyka, śniadanie. O 15 była na trasie, normalnie potrenowała. Wcześniej trasy były zamknięte ze względu na męskie sztafety.

Justyna nie skończyła ostatnich trzech biegów na 30 km. Mawia o nich: "masochizm".

- A, tam... Przesadza z tym masochizmem. Bywa, że trenuje dwa razy więcej i biega dwa razy więcej niż te 30 km. Owszem, psychicznie jest jej się ciężko przygotować. Bo będzie bolało i będzie musiała walczyć. Co do tych trzech ostatnich "trzydziestek", to raz zabłądziła, raz miała problemy żołądkowe, a raz - na MŚ w Sapporo - była zakatarzona i smarowanie było kiepskie. Teraz jest zdrowa i te niepowodzenia nie będą miały wpływu w sobotę. Jak tylko głowa będzie normalnie pracować, pobiegnie dobrze.

Siły ma, co znaczy "dobrze pracująca głowa"? Dobre rozłożenie sił?

- Niech pilnuje techniki, niech nic jej nie ponosi, niech nie szarpie, nie myśli o wygrywaniu. Jak zacznie prowadzić, cudów dokonywać, będzie źle. Musi być spokojna i rozważna.

Jest jakaś taktyka na takie biegi?

- Odkąd wymyślono biegi i dystans 30 km wszyscy wiedzą jedno: wyścig na 30-tkę zaczyna się po 25 kilometrze.

Najgroźniejsze rywalki?

- Ukrainka Szewczenko, Norweżki Steira i Bjoergen nie popuszczą, Finki Saarinen i Kuitunen również, Szwedka Kalla będzie walczyć, Włoszka Longa nie jest słaba. Z dziesięć dziewczyn, które pójdą, się uzbiera. Acha, no i Sylwia Jaśkowiec na słabą mi tutaj nie wygląda. W sztafecie pokazała na co, ją stać. Może dwukrotna mistrzyni świata juniorów do lat 23 z tego roku wejdzie do piątki MŚ?

A'propos sztafet - szóste miejsce pana zaskoczyło?

- Pozytywnie. Zapracowały na to dzielnie, nikt im nie podarował darmo. Justyna bardzo przeżywała sztafetę. Bała się, że zostanie posądzona o obijanie. Biegiem na pierwszej zmianie pokazała, jak walczyła. Na pięciu kilometrach nie dała nikomu szans. Wieczorem, po rozmowach z dziewczynami, była najbardziej zmęczona. Ledwo stała na nogach, a dziewczyny fikały, skakały, były uśmiechnięte i wesołe. Ale im się nie dziwię, każda dała z siebie wszystko. Sztafeta była mądrze ustawiona. Na ostatniej zmianie presję wytrzymała Paulina Maciuszek. Gdyby poszła na drugiej zmianie, klasykiem, szłaby pieszo... Kornelia Marek, na drugiej zmianie, utrzymała kontakt, a bieg Sylwii był wart podwójnej mistrzyni świata. Gorszy czas miała tylko od Niemki, na 5 km lepsza była m.in. od Steiry czy Kuitunen. Pokazała klasę. Wszyscy byli nami zachwyceni. Największa w tym wszystkim zasługa trenera Wiesława Cempy, który świetnie przygotował trzy dziewczyny. Tylko Justyna - ze mną. Trzeba pochwalić trenera Cempę.

Ostatnie pytanie: liczy pan na medal w biegu na 30 km?

- Nie wiem, co się wydarzy. Może być różnie. Nie wiadomo, jaka będzie pogoda. Poza tym, że Justysia jest wytrenowana, zdolna, mocna i zdrowa to do wszystkiego dochodzi biologia i fizjologia. W sobotę nie będzie jej sprzymierzeńcem.

Małysz po konkusie: - Mogło być rewelacyjnie... ?

Copyright © Agora SA