W rozmowie z Robertem Błońskim dziennikarzem Gazety Wyborczej trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny snuje najlepszy dla swojej biegaczki scenariusz sobotniego biegu. - Trzeba, żeby znalazł się ktoś, kto od początku pociągnie stawkę. Może być Longa, może być Kuitunen, Saarinen. W żadnym wypadku nie może tego zrobić Justysia. Musi być w cieniu, ale nie może odpuścić rywalek na pierwszej połowie dystansu - twierdzi Wierietielny.
Ważny jest też sprzęt i pogoda. - Idealny byłby mróz w nocy i jakieś minus trzy stopnie podczas biegu. Jeśli będzie plus dwa w powietrzu i temperatura śniegu minus pół stopnia, to fatalnie. Sypiący śnieg pada w tory i robi się szklanka. Narty się ślizgają, w ogóle nie mają przyczepności. Lód jest pod stopą, hamuje i wytrąca z równowagi.
W takiej sytuacji trudno jest trafić ze smarowaniem. - Więc rozważamy jeszcze jedną możliwość na klasyk. W ogóle nie smarować nart! Tylko pod but przykleić specjalną wkładkę. Tuż przed startem potrzeć ją papierem ściernym, żeby wytworzyć chropowatą powierzchnię, która będzie trzymać w torach i spowoduje, że narty nie będą się ślizgać. Jak się wszystko uda, to musi przyjść na stadion w grupie. Szybko zmienić narty, buty, kije i lecieć dalej. Na końcówce, jak będzie zdrowie, powalczy. Jak nie - przegra - podsumowuje trener.
Cały wywiad z trenerem Justyny Kowalczyk - czytaj tutaj ?