Adam Małysz spotkał się z kibicami w Warszawie

Pobudka o czwartej rano, badania w COMS-ie, a potem spotkanie z kibicami w Makro Cash and Carry i konferencja prasowa - tak wyglądał poniedziałek Adama Małysza.

Adam Małysz spotkał się z kibicami w Warszawie

Pobudka o czwartej rano, badania w COMS-ie, a potem spotkanie z kibicami w Makro Cash and Carry i konferencja prasowa - tak wyglądał poniedziałek Adama Małysza.

- Wstaliśmy przed świtem - opowiadał Wojciech Skupień. - Ja z Zakopanego zabrałem Roberta Mateję, Tomka Pochwałę i Marcina Bachledę. Ten ostatni zaspał, więc musiałem trąbić pod jego domem. Oprócz "Diabła" [pseudonim Bachledy - red.] obudzili się także sąsiedzi.

O tej samej porze z Wisły, drugą furgonetką Chrysler - zastąpiła używane w poprzednim roku volkswageny - wyjechali: trenerzy Apoloniusz Tajner i Piotr Fijas oraz Adam Małysz, Tomisław Tajner, Łukasz Kruczek i Grzegorz Śliwka. - Droga była w porządku, korki zaczęły się dopiero przed Jankami. Ale do COMS-u zdążyliśmy.

Autograf dla zakonnicy

W Warszawie ekipa skoczków pojechała do Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej na badania. Stamtąd - już po godzinie 10 - Małysz udał się do centrum zaopatrzenia hurtowni Makro Cash and Carry. Tam była promocja nart zjazdowych dla dzieci. - Popatrz, popatrz, jaki chłopaczek - dziwiła się starsza pani, pokazując Małysza wnukowi.

Jedną z osób, które najdłużej czekały na autograf mistrza, była zakonnica. Wzięła trzy pocztówki i poprosiła o podpis. Rozmawiać z dziennikarzami nie chciała. Powiedziała tylko, że sama na nartach nie jeździ, a już broń Boże nie skacze. I że w Makro jest prywatnie. - Było mi przykro, że mężczyźni tak strasznie przepychali się w tej kolejce po autograf. Nie mieli szacunku dla nikogo. Wzięłam trzy autografy, ale tylko jeden jest dla mnie. Dwa oddam innym zakonnicom, które śledziły skoki pana Małysza w każdym konkursie. Są jego fankami - powiedziała TV Plus.

Marzenie spełnione

Małysz kilkanaście minut odpowiadał na pytania klientów:

Wiem, że Elan wyprodukował narty "flying Adam". Ale o tym, że dołączony do nich jest mój autograf, powiedział mi dopiero kuzyn;

Choć wygrałem także letnie GP, to jednak zdecydowanie wolę skakać zimą. Dlatego, że kiedy jest ciepło, mam na progu mniejsze szybkości. W porównaniu z innymi jadę o jakieś 2 km/h wolniej, a to jest strata około dziesięciu metrów...

Staram się sprostać popularności, ale choć myślałem, że wszyscy w Polsce już mają mój autograf, myliłem się. Ludzie wciąż przyjeżdżają pod mój dom.

Lubię jeździć na nartach zjazdowych, ale to sport zdecydowanie bardziej niebezpieczny od skoków. Jeździ też moja żona, a córka Karolina długo namawiała mnie, bym wreszcie i jej kupił narty. Zrobiłem to, ale córkę uczyć będzie żona.

Od kilku lat do mierzenia długości skoków używana jest elektronika. Wszystko zależy od tego, gdzie but dotknie ziemi. Skoczek od razu po wylądowaniu wie, ile skoczył. Pomyłka może wynieść pół metra, maksymalnie metr.

Kryształowe Kule, które dostałem za Puchar Świata, były bardzo ciężkie. Trudno je utrzymać w rękach. Ja bardziej przyzwyczajony jestem do trzymania nart, bo noszę je od dzieciństwa. A te kule trzymałem dotąd tylko raz. Ale to było miłe - spełnienie marzeń.

Potem Małysz pozował do zdjęć (z osobami, które kupiły narty w promocji - sprzedano kilkanaście sztuk) oraz - wszystkim - podpisywał plakaty, pocztówki, kartki i wszystko, co możliwe. Polski mistrz świata i zdobywca Pucharu Świata siedział ponad godzinę z uśmiechem na ustach. Nie widać było zmęczenia takiego jak w marcu, kiedy kończył się sezon. Ale nowy dopiero się zaczyna. I jest ważniejszy - olimpijski.

Robert Błoński

Liczby skoczków

17 - tyle dni pozostało do pierwszego konkursu.

95 - tyle dni pozostało do początku olimpiady w Salt Lake City.

2950 zł - tyle netto zarabia miesięcznie trener Apoloniusz Tajner.

Copyright © Agora SA