Po pierwszej serii Stoch był czwarty, a Eisenbichler szósty. Dzieliło ich 1,5 punktu. W finale Niemiec skoczył tak:
Podopieczny Wernera Schustera miał drugą najwyższą notę rundy finałowej. Lepszy od niego był w tej serii tylko Andreas Wellinger, który próbował zaatakować prowadzącego Stefana Krafta (nie zdołał go wyprzedzić, zdobył srebro, a mistrzem świata został Austriak). Eisenbichlerowi należą się brawa, ale czy należało mu się również aż 54,5 pkt (18,5, 18 i 18) od sędziów?
Guńka: 18,5? Na pewno nie. Raczej 17,5
- Na pewno nie dałbym mu 18,5 pkt. Prędzej 17,5 - mówi nam Ryszard Guńka. - Często przy tak długich skokach sędziowie nie odejmują zawodnikowi nic za fazę lotu, uznając, że była perfekcyjna. A powinni odejmować. Mnie się nie podoba lot Eisenbichlera, on nigdy się ładnie nie układa, na pewno pół punktu i tym razem bym mu zabrał - analizuje. - Za takie lądowanie trzeba odjąć półtora punktu. Czyli na pewno Niemiec nie powinien dostać not 18,5. A ja bym się jeszcze zastanowił czy nie odjąć mu pół punktu za odjazd. Wychodzi 17,5 punktu, może 18. Ale na pewno nie 18,5 - dodaje nasz międzynarodowy sędzia.
- Mimo wszystko nie mówmy, że wyniki zostały wypaczone. Skupmy się na sobie. Kamil miał jedne z najwyższych not od sędziów [112,5 pkt, więcej - 114 pkt - dostał tylko Kraft], gdyby jeszcze oddał choć jeden swój skok, to miałby medal. Ale on w obu seriach był tylko poprawny, dobry, nie błysnął [w obu miał czwarte wyniki]. To samo dotyczy Maćka Kota. Po pierwszej serii był siódmy, mógł zaatakować tak jak Eisenbichler, ale nie dał rady [zajął piąte miejsce]. A przecież dzieliło ich bardzo niewiele [Niemiec był na półmetku szósty, miał notę tylko o 0,2 pkt wyższą od zajmującego siódmą pozycję Kota] - podsumowuje Guńka.
Pilch: zabrakło 1,1, a nie 0,1 pkt, więc to nie wina sędziów
Podobnie sytuację ocenia Jerzy Pilch. - Moim zdaniem wyniki są sprawiedliwe. Kamil skacze ładniej niż Eisenbichler i zasłużenie dostał wyższe noty. A czy Niemiec powinien zostać oceniony jeszcze niżej? Gdyby wyprzedził Stocha o 0,1 czy 0,2 pkt, wtedy bym się zastanawiał. Ale 1,1 pkt oznacza, że niższe musiałyby być wszystkie oceny Eisenbichlera, które weszły do końcowej noty - mówi.
Bardziej doświadczony z naszych arbitrów przyznaje, że w jednym sędziowie przesadzają. - Rzeczywiście trochę tak jest, że odległość działa na wyobraźnię sędziego. Kiedy zawodnik dolatuje do wypłaszczenia, to na jego lądowanie patrzymy trochę łaskawiej. Może to źle, ale tak już po prostu jest - mówi Pilch.