Czy musiało dojść do wypadku Morgensterna?

Menedżer Morgensterna i Małysza Edi Federer: - To skandal, że w Kuusamo kazano skakać przy takim wietrze. Małysz zarzucił dyrektorowi Pucharu Świata, że nie dba o zdrowie skoczków. FIS do winy się nie poczuwa.

Austriaki Tomas Morgenstern wyszedł już ze szpitala po wypadku w sobotnim konkursie w Kuusamo. Nic groźnego mu się nie stało. Krytyka wobec organizatorów konkursu za to, że narazili zawodników, nie milknie. Adam Małysz powiedział nawet, że dyrektor PŚ Walter Hofer tak naprawdę nie dba o zdrowie skoczków, że chciał dokończyć zawody na siłę i przez to trzech zawodników omal się nie połamało. FIS pozwolił skakać przy wietrze 5 m/s. Dlaczego?

Bo trenerzy chcieli

- Przed konkursem spotkaliśmy się ze wszystkimi trenerami. Większość powiedziała, że mimo silnego wiatru konkurs powinien się odbyć - mówi Miran Tepes, człowiek, który podczas zawodów w Kuusamo był odpowiedzialny za wydawanie skoczkom sygnału do rozpoczęcia najazdu. - Później zebrało się czteroosobowe jury zawodów. Oceniliśmy, że warunki są trudne, ale nie na tyle, by odwołać konkurs. Już nie pierwszy raz skakano przy silnym wietrze - podkreśla Tepes.

Sygnały, że może dojść do tragedii, jednak były - przed upadkiem ledwo wyratował się Martin Schmitt, młodziutki Andreas Kofler z Austrii już nie. Dlaczego nie przerywano konkursu? - Prawda jest taka, że upadki Koflera, a także Morgensterna wynikały z błędów technicznych popełnionych przez zawodników - mówi Tepes. - Teraz jednak, z perspektywy dwóch dni, mogę stwierdzić, że być może popełniliśmy błąd, nie biorąc pod uwagę tego, że młodzi skoczkowie nie poradzą sobie z tak silnym wiatrem.

Kto tu rządzi?

Zawsze gdy konkursy skoków są opóźnione lub odwoływane, powraca temat telewizji, które finansują zawody. - Oczywiście, że stacje telewizyjne chciałyby, żeby konkursy się odbywały zgodnie z planem - mówi Janusz Basałaj, dyrektor redakcji sportowej TVP. - Ale nie dajmy się zwariować, nie można zwalać winy za upadek Morgensterna na telewizje. Gdybyśmy faktycznie próbowali oddziaływać na organizatorów, to jednocześnie bralibyśmy odpowiedzialność za zdrowie i życie zawodników, a to jest niedopuszczalne. W Kuusamo decyzję o kontynuowaniu zawodów, a więc i odpowiedzialność wzięło na siebie jury z Walterem Hoferem na czele. I nikt inny - podkreśla Basałaj.

A co z reklamami, które mają być wyemitowane po konkursie albo między pierwszą i drugą serią? - W takiej sytuacji dogadujemy się z reklamodawcami. Te pieniądze nie giną - mówi Basałaj. - Ponieważ sezon jest długi, zazwyczaj nasi klienci zgadzają się na emisję reklam przy okazji kolejnych konkursów. Czy w ogóle stacje telewizyjne mogą naciskać na organizatorów,aby kontynuować konkurs? - W Polsce nie, jesteśmy na to za słabi. Ale w Niemczech to jest milionowy biznes. Oni mogą mieć taką siłę - uważa Michał Kaliński z biura reklamy TVP.

Tylko plotki

Czy w Kuusamo były naciski ze strony stacji telewizyjnych? - Nie. To wykluczone - zastrzega się Tepes. Dodaje jednak: - Zawsze jest życzenie z ich strony, by zawody się odbyły. Stacje współpracują z nami, jest to więc jeden z czynników branych pod uwagę, ale nie decydujący - podkreśla asystent dyrektora.

Na odwołaniu konkursu w Kuusamo straciłyby Międzynarodowa Federacja Narciarska, Fińska Federacja Narciarska i komitet organizacyjny zawodów w Kuusamo. - Zgadza się, ale uwierzcie, że jury zdaje sobie sprawę z tego, że decyduje o ludzkim zdrowiu i życiu. Zawsze przy odwołanych konkursach pojawiają się plotki o tym, że ktoś naciskał, ale to tylko plotki. To była nasza decyzja i już - kończy Tepes. - A poza tym nikt nikogo nie zmuszał do skakania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.