- Oceniać tych skoków nie ma co - powiedział "Gazecie" drugi trener kadry Piotr Fijas. - Bo odbywały się w kiepskich warunkach. Najważniejsze, że zawodnicy w ogóle wyszli na skocznię, trochę się z nią oswoili i w konkursie nie będą skakać z marszu. Bo przez długi czas nic nie zapowiadało, że skakanie w ogóle będzie możliwe.
Bo w Kuusamo, gdzie polscy skoczkowie są od niedzielnego wieczoru, wiał silny wiatr, około 10 m/s. A skakanie w takich warunkach jest niemożliwe. - Jakoś sobie poradziliśmy, zorganizowaliśmy trening w tutejszej sali gimnastycznej. To były lekkie zajęcia, gimnastyka, imitacja - opowiada Fijas.
Po południu warunki trochę się poprawiły. Temperatura wynosiła -15 stopni C, zaczął padać śnieg. - Mogliśmy pójść na skocznię - mówi Fijas. - Razem z nami skakało kilkunastu innych zawodników. Ale nie ma o czym mówić, to w zasadzie byli słabsi skoczkowie.
Małysz i pozostali polscy skoczkowie (Robert Mateja, Marcin Bachleda, Tomasz Pochwała i Tomisław Tajner) po raz pierwszy skakali na obiekcie K-120 - skocznia w Kuusamo jest naprawdę duża, rekord wynosi 148 m. Do tej pory trenowali na K-95 w szwajcarskim Sankt Moritz. - We wtorek chcielibyśmy skoczyć dwa razy w ciągu dnia, ale nie wiem, czy się uda - mówi Fijas. - Wszystko zależy od pogody. Wiatr jak wiał, tak wieje. Dopiero wieczorem temperatura podniosła się o kilka stopni. Ma być cieplej.
Polscy skoczkowie mają już "zaplombowane" kombinezony, w których będą skakać podczas konkursów. Żadnych problemów nie mieli, cała ekipa chodziła już także w nowych kurtkach firmy Campus. - Chyba są ciepłe, bo na razie nie zmarzliśmy, kurtki wytrzymały na tym mrozie - śmieje się Fijas. - Jeśli chodzi o kombinezony, to na treningach skaczemy w... treningowych. Nowe czekają na start.
