Kowalczyk w najsłynniejszym maratonie narciarskim świata wystartowała po raz pierwszy w karierze. By pobiec w Szwecji zrezygnowała z walki w Pucharze Świata. Polka, która przez kłopoty zdrowotne nie przygotowała się optymalnie do sezonu, uznała, że tak trudną zimę warto zakończyć realizując jedno z marzeń z początku kariery.
Realizacja powiodła się w pełni, bo Kowalczyk w świetnym stylu wygrała klasyfikację kobiet. 90 km "klasykiem" pokonała w czasie 4:41.02. - Wynik świetny, biorąc pod uwagę warunki. Przecież to, co oglądaliśmy, wyglądało jak narciarstwo wodne - mówi Łuszczek. Następną najwyżej sklasyfikowaną zawodniczkę - Szwedkę Brittę Johansson Norgren - Polka wyprzedziła o cztery minuty i 16 sekund.
- Wygrała zdecydowanie, pokazała, że cały czas jest bardzo mocna. A do tych, którzy zawsze marudzą i teraz twierdzą, że Justyna jest najlepsza tylko wśród amatorów, mam jedno pytanie: dlaczego z tymi amatorami nie wygrał Aleksandr Legkow [mistrz olimpijski z Soczi w biegu na 50 km] albo Johan Olsson [mistrz świata z Val di Fiemme na 50 km i mistrz świata sprzed kilkunastu dni z Falun, na 15 km]? - mówi Łuszczek. Wśród mężczyzn najlepszy był specjalizujący się w maratonach Petter Eliasen.
Mistrz świata z Lahti z 1978 roku przekonuje, że Kowalczyk, jeśli tylko zechce, może zostać mistrzynią długich biegów. - Ona na treningach pokonuje po 60 km, a mniej więcej taki dystans trzeba zwykle w tych maratonach przebiec. Bieg Wazów jest z nich najdłuższy, a jak widzimy, i z nim Justyna poradziła sobie koncertowo. Jeśli postanowi zrobić sobie dłuższą przerwę od Pucharu Świata, to będzie miała wielkie szanse na wygranie Kryształowej Kuli w maratonach - kończy Łuszczek.
Narty Karabiny Dziewczyny - polskie biathlonistki jak od Tarantina [ZDJĘCIA]