Prezes PZN dla Gazety: By³o mi wstyd

Je¶li innym skoczkom nie odpowiadaj± metody, jakimi przygotowywany jest Adam Ma³ysz, to trudno. Wolimy mieæ jednego medalistê czy zdobywcê Pucharu ¦wiata ni¿ sze¶ciu skoczków kwalifikuj±cych siê do trzydziestki, ale niepotrafi±cych wygraæ - mówi ?Gazecie? prezes PZN Pawe³ W³odarczyk

Robert Błoński: Dlaczego Apoloniusz Tajner nie pojechał do Japonii?

Paweł Włodarczyk: 10 stycznia w Zakopanem odbyło się posiedzenie prezydium związku. Oceniliśmy Turniej Czterech Skoczni i stan przygotowań naszych zawodników do konkursów w Zakopanem. Małysza, który na TCS był trzeci, oceniliśmy wysoko, pozostali wypadli bardzo słabo. Uznaliśmy, że są w słabszej formie w porównaniu z początkiem sezonu, kiedy Bachleda był nawet 11., i w czołowej trzydziestce mieliśmy trzech zawodników. To nas zadowalało.

Ale potem przyszły słabsze starty. Doszliśmy do wniosku, że po Zakopanem związek jest gotowy sfinansować zgrupowanie młodych zawodników, by jak najlepiej przygotowali się do startu na mistrzostwach świata w Val di Fiemme. Adam powinien jechać do Japonii, ale z Piotrem Fijasem, a nie Apoloniuszem Tajnerem.

Dlaczego?

- Bo Piotrek to drugi trener i nie odpowiada za szkolenie. On ma jechać i zaopiekować się Małyszem, udzielić mu kilku rad, wskazówek. Natomiast główny kierunek szkolenia nadaje trener Tajner. I to on powinien być z młodszymi skoczkami. Tak robią inni.

Czy trenerzy byli na tym posiedzeniu?

- Nie. Przekazałem im sugestie, ale powiedziałem, że mają wolną rękę. Nie chciałem burzyć ich planów. Tajner stwierdził, że jeśli w Zakopanem młodzież skoczy przyzwoicie, do Japonii pojedzie - jak zaplanowano wcześniej - czterech skoczków i dwóch trenerów. Jak nie - jadą do Ramsau. No i w niedzielę zdecydowali, że Fijas plus Ma³ysz i Bachleda jadą do Azji, Tomisław Tajner i Pochwała do Austrii, a reszta na Puchar Europy.

Panu chyba było wstyd za występ niektórych zawodników w Zakopanem?

- Było. Mateja nie wytrzymał psychicznie, on powinien spokojnie wejść do trztydziestki. Tajner stracił formę.

Czy trener Tajner ma obawiać się o swoją posadę?

- Nie. Z początku sezonu byłem zadowolony, teraz przyszedł regres formy. Ale z ocenami poczekajmy do mistrzostw świata.

Są jakieś wytyczne?

- Chciałbym, żeby drużyna obroniła szóste miejsce sprzed dwóch lat z Lahti. Adam powinien być w szóstce, jeszcze jeden zawodnik w czołowej dwudziestce, a następny - w trzeciej dziesiątce. Ale to nie jest żadne ultimatum. My podpisaliśmy kontrakt z trenerem do igrzysk w Turynie. Z tym, że każdą umowę można rozwiązać. Teraz nikt o tym nie myśli. Patrzymy tylko, czy zachowanie szkoleniowców i zawodników nie odbiega od normy. Rozmawiałem z trenerem, pytałem o jego plany. Przedstawił szczegóły. Zobaczymy, co dalej.

Polska musi być szósta, bo inaczej...?

- ...trener Tajner zostanie zwolniony. Nie, absolutnie, nie. Tego nie powiem. Naszym priorytetem jest Małysz, jemu podporządkowane jest wszystko. Jeśli innym skoczkom nie odpowiadają metody, jakimi jest przygotowywany, to trudno. Wolimy mieć jednego medalistę igrzysk czy mistrzostw świata i zdobywcę Pucharu Świata niż sześciu skoczków kwalifikujących się do trzydziestki, ale niepotrafiących wygrać żadnych zawodów.

Nie żal Panu, że nie mamy skoczka oprócz Małysza, który regularnie zajmowałby miejsce w dwudziestce PŚ?

- Żal. Trudno mi powiedzieć, czemu tak się dzieje. Liczę, że wszystko, co dzieje się w grupie, jest przemyślane, skonsultowane, że nikt się nie pogubił. Bo ekipa skoczków to nie tylko trenerzy i zawodnicy, ale psycholog, fizjolog, biomechanik, lekarz... Przy realizacji ich planów na razie "wióry lecą". Zobaczymy, co będzie na mistrzostwach świata.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.