Skoki narciarskie na Narodowym? Adam Małysz nie mówi nie

- Byłem w szoku, gdy o tym pomyśle usłyszałem. Jest wyśmienity - tak Adam Małysz komentuje plan zorganizowania konkursu PŚ w skokach narciarskich na Stadionie Narodowym w Warszawie.

- Byłem w Warszawie, zwiedziłem Stadion Narodowy i nie wykluczam, że mógłby się na nim odbyć konkurs. Inicjatywa jest interesująca - powiedział Walter Hofer, Austriak odpowiedzialny w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) za skoki narciarskie.

- Hofer widzi ten konkurs jako wielki show z udziałem 40 tysięcy ludzi na stadionie. Oczywiście połączony z rywalizacją sportową. Niektóre rajdy samochodowe rozpoczynają się kilometrowym prologiem na stadionie, który nie ma nic wspólnego z oesami w terenie, ale jest widowiskowy. Gospodarzem biegu o Puchar Świata jest Sztokholm, sztuczna trasa jest zrobiona na Starówce, a meta przy Zamku Królewskim. Skoki na Narodowym byłyby ogromną promocją sportu i tak już u nas bardzo popularnego - mówi Grzegorz Mikuła, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.

Na pomysł wpadli działacze z Zakopanego, wstępne plany przedstawił na posiedzeniu Zarządu PZN były skoczek i członek komisji skoków w FIS Jan Kowal. - Wszystko zależy od tego, jak duży miałby to być obiekt. Jeśli K-65, to profil skoczni udałoby się wkomponować w obręb stadionu. Jeśli K-100, być może konieczne byłoby zdemontowanie dachu, żeby wieża dla zawodników wystawała ponad koronę. Konstrukcja byłaby ażurowa, łatwa w montażu i demontażu - mówi Mikuła.

Skoki na stadionie brzmią dziwacznie jak mecz hokeja na pustyni, a jednak pomysł nie jest nowy. Jeszcze przed wojną na stadionach w Los Angeles, Chicago i Tokio stawiano tymczasowe obiekty do fruwania na nartach. W 1961 roku 30-metrową skocznię pokrytą igelitem zbudowano w Londynie na słynnym Wembley. W jedynym rozegranym na niej konkursie wzięli udział skoczkowie z dziewięciu państw, w tym późniejszy mistrz olimpijski z 1964 roku Fin Veikko Kankkonen. - Skoro udało się 50 lat temu, to tym bardziej teraz nie powinna to być mission impossible - mówi Mikuła.

Robert Błoński: Słyszałeś o pomyśle konkursu na Stadionie Narodowym?

Adam Małysz: Słyszałem i byłem w szoku. Ale jak najbardziej popieram ten pomysł. To byłby niezwykle prestiżowy konkurs dla całej dyscypliny. Sądzę, że właśnie w tym kierunku, rywalizacji sportowej połączonej z wielkim show, dąży ta dyscyplina. Z powodu ciągle zmieniających się przepisów skoki są coraz mniej zrozumiałe dla kibiców, ale na stadionie byłoby pewnie więcej widowiska, a mniej sportu. Pytanie, czy za pieniądze, które trzeba zainwestować w jednorazowy konkurs, nie lepiej wyremontować jakąś inną skocznię, która zostałaby na lata. Koszty takiej imprezy mogą być wysokie. Wiem, bo kiedyś przy okazji "Majówki z Adamem Małyszem" budowałem skocznię na stadionie w Wiśle. Drewniany obiekt był maleńki, 30-metrowy i bez problemów zmieścił się na boisku. Postawienie go kosztowało 200-300 tysięcy złotych. A przecież w obecnych czasach są kłopoty, by znaleźć sponsora na Puchar Świata.

Są plany, by w Warszawie postawić skocznię K-65 albo, jeśli się da, to K-100.

- Bardziej realna wydaje mi się ta mniejsza. Można by ją ustawić za bramką, na rusztowaniach. Przy tej większej, mogą być kłopoty z dachem. Chyba że organizatorzy mają to wszystko przemyślane. Na małych obiektach rywalizują zwykle dzieci, a nie zawodowcy przyzwyczajeni do lotów na skoczniach dużych i mamucich. FIS odchodzi od organizowania PŚ na małych skoczniach, kibice wolą dalekie loty, one bardziej działają na wyobraźnię. Ale naprawdę życzę powodzenia. Bo to wyśmienity pomysł. Przy obecnej technologii i możliwościach samo postawienie skoczni nie byłoby kłopotem. Trudniejsze wydaje się chyba wkomponowanie obiektu na stadionie.

Gdyby się udało, skoczyłbyś znowu?

- Chyba już bym się nie skusił, ale dziś nie będę mówił kategorycznie. Od mojego ostatniego skoku minęły prawie dwa lata. Przytyłem kilka kilogramów, musiałbym mieć nowy kombinezon, bo w stare się nie zmieszczę. Skok nie byłby dla mnie niebezpieczny, ale nie wiem, czybym się zdecydował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.