Korespondent w USA tęskni za Szaranowiczem...

Wiem, wiem, oglądanie igrzysk w TVP to nie jest łatwe zajęcie. Ale wierzcie mi Państwo - oglądanie Vancouver w amerykańskiej telewizji NBC to tortury czystej wody - pisze dla Sport.pl korespondent ?Gazety Wyborczej? w Waszyngtonie Marcin Bosacki.

Amerykańska NBC pokazuje igrzyska w Vancouver przez 2-4 godziny po południu i 3,5 lub 4 w najlepszym paśmie po godz. 20. Pokazuje głównie Amerykanów. Łyżwiarz Jason Lysacek po swym zwycięstwie nad Rosjaninem Pluszczenką był następnego dnia w studiu NBC trzy razy. To znaczy pewnie był raz, ale nagrano trzy dłuższe wywiady - z prowadzącym program popołudniowy, z prowadzącym wieczorny oraz jeszcze raz tym drugim i z doproszonymi ekspertami. Lysacek za każdym razem mówił to samo, ale komu by to przeszkadzało?

W zjeździe kobiet pokazano dziesięć zawodniczek. Klucz był prosty - wszystkie cztery Amerykanki, w tym dwie medalistki Lindsey Vonn i Julię Mancuso, ale i Alice McKennis, którą zdyskwalifikowano. Poza tym zdobywczynię brązowego medalu Elisabeth Goergl oraz... pięć zawodniczek, które w mniej lub bardziej widowiskowy sposób się przewróciły.

Skupienie NBC na Amerykanach, nawet jeśli zajmują miejsca w trzeciej dziesiątce i niepokazywanie w tej dyscyplinie osiągnięć niektórych medalistów, jest denerwujące, ale jakoś tam zrozumiałe. Każda telewizja mówi na igrzyskach głównie o swoich. A NBC nie wpada mimo wszystko w szowinistyczną histerię, jak Rosjanie po przegranej Jewgenija Pluszczenki.

Dżastiiina i "Polski Pilot"

Wpadek komentatorów jest jednak dużo. Notoryczne mylenie Słowacji ze Słowenią, zła wymowa bardzo wielu obcych nazwisk, nawet medalistów. My Polacy nie mamy szczególnych powodów do narzekania. Justyna Kowalczyk to co prawda wciąż "Dżastiiina", ale nazwisko Adam Małysz komentatorzy z NBC wymawiają perfekcyjnie, dodając z reguły dwa słówka "Polski Pilot" (ktoś wcześniej słyszał ten przydomek Mistrza?).

Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, żaden komentator w żadnej telewizji świata nie zniekształca nazwisk tak, jak Dariusz Szpakowski...

Dużo bardziej można się było wkurzyć, gdy podczas ceremonii otwarcia najważniejszą informacją o Polsce było to, że Małysz w Wiśle sprzedaje rzekomo za 2 dolary bilety wstępu do prywatnego muzeum z pucharami...

Nadzwyczaj ciekawa była konwersacja dwóch amerykańskich tuzów dziennikarstwa na meczu hokeja Rosja - Czechy.

- Zastanawiam się, w jakich językach rozmawiają zawodnicy tych zespołów? - zaciekawił się pierwszy.

- Te narody mają własne języki - czeski i rosyjski. Ale jak jedni na drugich chcą nakrzyczeć, to zawsze używają angielskiego! - odpowiedział z dumą drugi.

Eksperci zapraszani do studia nie mają tej właściwej TVP skazy, że blubrają głównie o swych własnych karierach. NBC zaprasza nie celebrytów, a byłe gwiazdy. Kłopot w tym, że one komentują w sposób sterylny i skomplikowany i - daję słowo! - jeszcze gorzej niż w polskiej telewizji tłumaczą zasady punktacji w sportach egzotycznych, a zależnych od sędziów. Moi amerykańscy sąsiedzi nie są w stanie się od komentatorów NBC dowiedzieć, za co w skokach narciarskich można dostać notę 17, a za co 19. A ja do dziś nie rozumiem, co konkretnie oceniają sędziowie w jeździe po muldach czy w skokach na desce w rynnie...

Ale to nie jest najgorsze. Ani to, że NBC, jak TVP, udaje, że pokazuje na żywo coś, co miało miejsce kilka godzin wcześniej. Amerykańska telewizja ma w tym bogatą tradycję. Mało kto wie, że jedno z najsławniejszych wydarzeń sportowych w historii Ameryki, sławny "Cud na lodzie", gdy studencki zespół hokeja z USA pokonał na olimpiadzie w 1980 roku niezwyciężonych Sowietów, Amerykanie też obejrzeli z trzygodzinnym opóźnieniem - po to, by mecz był w najlepszym, wieczornym paśmie.

Najgorsze są reklamy

Najgorsze w telewizyjnych igrzyskach w USA są reklamy. Przeciętny Europejczyk nie ma pojęcia, ile ich jest i jak są natrętne. W Ameryce w teorii każdy powinien się był do tego dawno przyzwyczaić - wieczorem na godzinę jest tu regularnie 16-18 minut reklam i promocji. Ale istnieją reguły. Godzinny serial np. jest przerywany 3 lub 4 razy. Człowiek wie więc, że raz na 15 minut ma czas by otworzyć piwo, zaparzyć herbatę, iść siusiu albo wyjść z psem.

Na igrzyskach z NBC jest inaczej, gorzej. Reklamy spadają na człowieka bardziej chaotycznie niż strzały Polek w sztafecie biatlonowej. Ostatni bieg Sikory przerwano na reklamy już po 2 minutach i 25 sekundach, potem dano reklamy podczas strzelania. Podczas najlepszych wieczornych relacji z konkurencji alpejskich czy snowboardu schemat wygląda tak: przejazd, reklama, słowo od ekspertów, reklama, przejazd, reklama... A to i tak nic w porównaniu z łyżwiarstwem figurowym, gdzie z reguły reklama jest wciskana także między przejazd a jego ocenę! Co gorsza, czasem tej oceny po reklamie w ogóle nie poznajemy - jeśli, naturalnie, nie był to akurat przejazd Amerykanów.

Nie jest tak, że całość relacji w NBC jest beznadziejna. Codziennie Amerykanie pokazują 2-3 świetne 10-minutowe dokumenty o bohaterach igrzysk - i to nie tylko swoich, ale i chińskiej parze sportowej Shan - Zhao czy o Pluszczence (jeszcze zanim się obraził). Także o kwestiach z pogranicza sportu, np. o upośledzonych braciach sportowców. Chciałbym, by jakakolwiek polska telewizja dawała w prime-time o godz. 21 mini-dokumenty na tym poziomie. O czymkolwiek.

Ale czasem tęskni człowiek za Włodzimierzem Szaranowiczem i jego kolegami. Nie tylko dlatego, że lepiej oglądać ich, niż tysięczny raz tę samą reklamówkę coli czy telefonów komórkowych. Człowiek tęskni za wybuchami radości po skokach Małysza czy zaskakującym, nieuzasadnionym niczym optymizmem przy startach innych Polaków, nawet jeśli na 1,5-minutowej trasie tracą do zwycięzcy ponad 10 sekund...

Choć, trzeba przyznać, komentatorzy NBC też potrafią zaskoczyć. Po rozwikłaniu tajemnic języków zamorskich hokeistów padł gol dla Rosji i ćwierć hali w Vancouver zaczęło krzyczeć: - Ra-siii-ja! Ra-siii-ja!!!

Komentator: - Wiem, że to po rosyjsku, ale nie znam tego języka na tyle dobrze, by powiedzieć państwu, co kibice Rosji teraz skandują...

A jak igrzyska pokazuje TVP?

Jedzenie sobie z dzióbków, przaśność, fatalny dobór ekspertów, wprowadzanie widza w błąd - to tylko niektóre z grzechów TVP podczas transmisji z Vancouver. "Powiedzieć, że TVP nie najlepiej transmituje igrzyska w Kanadzie to nic nie powiedzieć. Oglądając jej transmisje chwilami można odnieść wrażenie, że igrzyska zrobiły telewizji jakąś wyjątkowo dotkliwą krzywdę, a TVP się teraz mści."

O siedmiu grzechach głównych TVP - czytaj na Z Czuba ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA