- Kwalifikacje były dla mnie udane, oddałem fajny skok, więc na pewno moje nastawienie przed zawodami jest optymistyczne. Dwóch tak zwanych latawców (Robert Kranjec oraz Martin Koch - przyp. red) przede mną nie skakało, dlatego trudno mi to wszystko tak obiektywnie ocenić. Diametralnie poprawiły się warunki, co spowodowało, że bardzo nam belkę obniżono, aż o 11 rozbiegów w porównaniu do skoku który oddałem w drugim treningu. Jednak muszę powiedzieć, że warunki są fajne i miejmy nadzieję że jutro i pojutrze będzie tak samo - mówił po kwalifikacjach "Orzeł z Wisły".
Adam Małysz zapewnił, że tak duża zmiana belki nie wytrąciła go z równowagi, jak to się stało w przypadku Harriego Olliego, który swoją próbę zupełnie zepsuł (127 metrów).
- Przed moim skokiem belka została obniżona z 27-mej na 21-ą, co znaczyło że oddawano dalekie skoki i zapewne był wiaterek z przodu. Nie jest to żaden powód do stresu, po prostu trzeba się skoncentrować i oddać normalny skok - dodał Polak.
Najlepszy z Polaków wierzy, że mimo nieco eksperymentalnego składu, drużyna jest w stanie walczyć o dobre miejsce.
- Co do naszych szans w jutrzejszym konkursie drużynowym, to na pewno nie przyjechaliśmy tutaj z kadrą podstawową. Myślę jednak, że ci którzy tutaj są, ze mną włącznie, postarają się dotrzymać kroku tym najlepszym albo może chociaż przynieść satysfakcję kibicom, którzy nas będą oglądać - zakończył Małysz.
W kwalifikacjach nie wziął udziału Gregor Schlierenzauer, który regeneruje siły przed czekającymi go startami w Vancouver. Austriak pojawi się w Oberstdorfie dopiero jutro przed konkursem drużynowym, w którym wystartuje.
Więcej o skokach czytaj na portalu Skijumping.pl ?