"Wall Street Journal": To pieniądze zdecydowały o budowie zabójczego toru w Whistler

Olimpijski tor saneczkowy, na którym zginął w piątek Gruzin Nodar Kumaritaszwili, stał się zabójczy za sprawą podyktowanej względami komercyjnymi decyzji organizatorów igrzysk i federacji saneczkarskiej - donosi dziennik "Wall Street Journal".

Według ustaleń amerykańskiego dziennika, początkowo tor miał powstać w Grouse Mountains. Ale uznano, że lepiej zbudować go w pobliżu kurortu górskiego Whistler Mountains, gdzie przyjeżdża mnóstwo turystów. Chętnych do amatorskiego zjazdu byłoby wielu, wzrosłaby szansa samofinansowania się toru po igrzyskach.

W wywiadzie dla "Vancouver Sun" w 2002 r., czyli tuż przed wyborem gospodarza igrzysk, wiceszef organizatorów Tim Gayda powiedział: - Chcemy, by tor był w miejscu, gdzie ludzie wysupłają parę groszy na zjazd z górki na pazurki.

I dodał, że federacja saneczkarska też namawiała go do przenosin toru do Whistler. Tam do dyspozycji był tylko teren dużo bardziej stromy i węższy niż działki, na których budowano inne tory - niecałe 100 m na 800 m. To oznaczało, że tor będzie też dużo trudniejszy. Dla porównania: bardzo wymagające olimpijskie tory w Calgary i Salt Lake City powstały na terenie o szerokości około 300 m i 500 m.

Mimo to kanadyjscy działacze zdecydowali się na ryzykowniejszą lokalizację.

Projekt zlecono 71-letniemu dziś Niemcowi Udo Gurgelowi, który projektował większość torów saneczkowych w ostatnich 40 latach, w tym sześć olimpijskich. Musiał sporządzić go bez charakterystycznych zakrętów typu "kreisel" - agrafek spowalniających zjazd. Gurgel zakładał prędkość maksymalną na torze 146,5 km/godz. Przekroczył ją już pierwszy saneczkarz testujący tor w 2008 r., przy czym poprzedni rekord świata z 2000 r. wynosił 140 km/godz.

- Jest wariacko szybki - mówił wtedy cytowany przez "WSJ" Maciej Kurowski, polski saneczkarz, który startował w pierwszych zawodach na nowym obiekcie.

Zaraz po testach zaniepokojony Gurgel zrobił komputerową symulację, z której wynikało, że saneczkarz może osiągnąć nawet 154 km/godz. Tę prędkość przekroczono rok temu. Gurgel znów zrewidował możliwości toru i komputer wykazał, że można na nim jechać nawet 164 km/godz.!

W końcówce zjazdu przeciążenia byłyby trudne do okiełznania przez saneczkarza, który kieruje sankami, naciskając podudziem z boku na płozy. To właśnie na przedostatnim zakręcie Kumaritaszwili przestał je kontrolować, a na ostatnim wypadł z toru, ponosząc śmierć na miejscu.

Niemiecki projektant - po uzyskaniu niepokojących wyników symulacji - ostrzegał międzynarodową federację saneczkową o przekraczanych barierach prędkości. Odpowiedzią na pierwszy list było oficjalne zatwierdzenie toru, na drugi - informacja, że w krytycznych miejscach zostaną postawione ściany z desek, a start mniej doświadczonych saneczkarzy będzie się odbywał niżej. Ściany postawiono jednak dopiero po wypadku Gruzina.

Od czasu otwarcia toru w marcu 2008 r. organizatorzy promowali go, kładąc nacisk właśnie na wyjątkowe ryzyko i niebezpieczeństwo, jakie wiąże się ze zjazdem. "Żywiołowy, agresywny, nieokiełznany - Sliding Center nie jest dla osób o słabym sercu".

Poruszające uroczystości w Gruzji po śmierci saneczkarza ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.