Australian Open ma troje zwycięzców. "Ojciec nazywał mnie dzi*ką, krową. Złamał mnie"

W tym roku Australian Open ma troje zwycięzców w singlu: Sofię Kenin, Novaka Djokovicia i Jelenę Dokić, bo można już chyba ogłosić, że ta ostania na dobre wróciła ze swojego piekła. Jej historia nie powinna nigdy zostać zapomniana. Dla dobra wszystkich tenisowych dzieci.

Jest dwa lata młodsza od Sereny Williams, ale przy wielkim tenisie pracuje już tylko jako telewizyjna ekspertka. W pewnym momencie było z nią już tak źle, że problemy sprawiało jej wspięcie się po schodach do biura prasowego Australian Open. Prawie nie wychodziła z domu, bojąc się spojrzeń na ulicy. Nie umiała niczym wypełnić pustki po karierze, zakończonej w 2014 przez kontuzje. Ale kariera też jej szczęścia nie dawała, mimo sukcesów. Była czwartą rakietą świata (w 2002 roku), grała w półfinale Wimbledonu 2002. Ale to było ciągłe uciekanie.

Zobacz wideo

Dopiero dziś może mówić o tym wszystkim z dystansem. Jeszcze niedawno chowała się w domu, teraz opowiada o swojej przemianie w telewizjach śniadaniowych i w gazetach. Ostatnio, podczas Australian Open, opowiedziała reporterowi „Die Welt”. Od kiedy postanowiła, że musi zrobić porządek w życiu, zrzuciła ponad 50 kilogramów. W półtora roku. Ważyła w pewnym momencie już ponad 120 kg. Jak dziś żartuje, te ostatnie 30 kg zrzuca się najtrudniej.  

Damir Dokić, ojciec psychopata. Bił kablem, wyzywał. Nawet po zwycięstwach

Ale odchudzanie, powrót do rytmu ćwiczeń, odbudowanie pewności siebie, to było tylko dokończenie rozliczeń, które rozpoczęła w 2017 autobiografią „Unbreakable”. Opisała w niej swoje piekło, które pozostaje aktualnym ostrzeżeniem w tenisowym świecie. Były tam sława i pieniądze przytłaczające szesnastolatkę z ogromnym talentem, było emigranckie nieprzystosowanie dziewczyny z Osijeku, która jako ośmiolatka, uciekając przed wojną i szukając miejsca gdzie rozwinie tenisowy talent, trafiła do Sydney.

Ale przede wszystkim jest w tej książce on: oszalały ojciec, Damir Dokić. Choć zrównywanie go z innymi rodzicami oszalałymi na punkcie karier swoich małych tenisistów jest pewnym nadużyciem, bo Damir Dokić był po prostu psychopatą. Nie trenował córki, ale ją tresował. Nie tylko widział w niej polisę na swoje dostatnie życie, ale też odreagowywał na niej własne stresy. Bił kablem, wyzywał od ku..w. Wyniki nie miały znaczenia, zdarzały jej się publiczne upokorzenia również po sukcesach. A po jednej z porażek zbił ją tak, że była bliska omdlenia. Matka, Lilliana Dokić, rzadko stawała w obronie córki, bo uważała że ojciec może bije, ale kocha. Jeden ze sponsorów Australian Open uważał, zdaje się, podobnie, bo w 2002 roku zrobił Damira Dokicia twarzą swoich reklam. Ojciec Jeleny ogrywał w nich z przymrużeniem oka swój wybuchowy charakter. A miał już wtedy długą listę wyczynów: wyrzucenie na kilka miesięcy z WTA Tour za awantury z organizatorami, tenisistkami, dziennikarzami. W pewnym momencie zdecydował, że córka jednak nie będzie reprezentować Australii, tylko Serbię. A organizatorów Australian Open oskarżył o to, że się za tę decyzję zemścili, ustawiając losowanie na niekorzyść córki.  

Jelena Dokić: - Musieli przeczuwać. Ale nikt nawet nie zapytał, co u mnie słychać

To się wszystko skończy w 2009 karą rocznej odsiadki za grożenie ambasadorowi Australii w Serbii granatem ręcznym. Ale w 2002 byli jeszcze tacy w świecie tenisa, którzy uważali, że to średnio groźny wariat i nawet ma swój urok. Choć już w 2000 roku sprzątaczka w Wimbledonie znalazła Jelenę Dokić śpiącą w szatni po przegranym półfinale z Lindsay Davenport. Ojciec z matką pojechali do hotelu, ją zostawili. Po telefonie do organizatorów turnieju, Jelenę wzięli do siebie jej menedżerowie. – Ludzie musieli przeczuwać, co się dzieje. Ale nikt mnie nawet nie pytał, czy u mnie wszystko w porządku – wspomina Dokić. Ojciec odcinał jej wszystkie drogi ratunku. On miał dostęp do konta, do kart kredytowych i wydzielał jej pieniądze. Zabraniał rozmów z innymi tenisistkami i tenisistami. A gdy kilkanaście miesięcy po tamtym Wimbledonie zdecydowała się odejść z rodzinnego domu, odciął ją od kontaktów z bratem na kilka lat. Jeśli chciała z nim porozmawiać, musiała zapłacić. Płaciła. Zostawiła też ojcu ponad 4 miliony euro zarobione na początku kariery. Nie miała siły o nie walczyć, wiedziała że on zna sto sposobów, żeby ją w tej walce skrzywdzić. Poszła na swoje, zaczęła zarabiać od nowa.

Dokić: Stanęłam na balustradzie i decydowałam: skoczyć z dwudziestego piętra, czy nie

– Przez 15 lat maltretował mnie fizycznie. Przez 20 lat maltretował mnie słownie. Pluł na mnie. Nazywał mnie ku..ą, dziwką, krową. Mówił jedenastoletniej dziewczynce że jest ku..ą! Złamał mnie. Dziesięć lat leczyłam depresję. Aż stanęłam w pewnym momencie na balustradzie mojego apartamentu w Monte Carlo i decydowałam: skakać z 20. piętra, czy nie – opowiadała Dokić dwa lata temu w „Bildzie”.

Od czasu wydania autobiografii już z nim nie rozmawia. Kiedyś próbowała sobie ułożyć relacje z nim, ale w ojcu nie było żadnej refleksji. Uważał, że zdradziła rodzinę. Żył w swoim świecie, w nim był bohaterem wojny w Jugosławii, walczącym po stronie Serbów, i ojcem który wychował gwiazdę tenisa, ale ona okazała się niewdzięcznicą. Ojciec wrócił na Bałkany, zajmuje się produkcją alkoholu. A córka wreszcie stanęła na nogi. Zajęło jej to kilka lat, musiała się pogodzić z tym, że relacji rodzinnych nie naprawi, ale wreszcie się udało.  

Więcej o:
Copyright © Agora SA