W finałowym turnieju Pucharu Davisa bierze udział 18 reprezentacji podzielonych na sześć grup. Rozgrywki poddane zostały reformie, za którą odpowiada Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) oraz firma Kosmos należąca do Gerarda Pique, piłkarza Barcelony. Hiszpan obiecał, że w ciągu 25 lat zainwestuje ogromne pieniądze w nowy format rozgrywek i tym skusił działaczy ITF.
Nowy Puchar Davisa wywoływał kontrowersje od początku. To było nie do uniknięcia, chodzi o ponadstuletnią tradycję męskich drużynowych rozgrywek, ze wspomnieniami legendarnych meczów, ze specyficznym stylem kibicowania, z prawem wyboru nawierzchni przez gospodarza, z kolejnymi rundami rozgrywanymi trochę tak, jak piłkarskie puchary. A teraz zawody zostały upchnięte trochę na podobieństwo piłkarskiego mundialu: w jedno miejsce, w jednym czasie. Na koniec sezonu, na tydzień, gospodarzami są Hiszpanie, a formułę zmieniono na trzy mecze (dwa singlowe i jeden debel), zamiast tradycyjnych pięciu spotkań.
Największym krytykiem nowego Pucharu Davisa został Roger Federer. Legendarny Szwajcar nie unikał mocnych słów. – Dziwnie jest widzieć piłkarza dołączającego do świata tenisa. Puchar Davisa nie może stać się Pucharem Pique – mówił kilka miesięcy temu Federer. - Na pewno nie przeszkadzałoby mi, gdyby Roger przyjechał i po dyskusji zaproponował w naszej imprezie jakieś zmiany czy korekty – bronił się Pique. Obrońca Barcelony za wszelką cenę próbował przekonać Szwajcara, by dotarł do Madrytu. Nic to nie dało - Federer wybrał w tym czasie pokazowy mecz z Alexandrem Zverevem w Ameryce Południowej, a tym samym cała reprezentacja Szwajcarii nie uczestniczy w zawodach rozgrywanych w madryckiej hali Caja Magica.
Nowy Puchar Davisa krytykowany jest także przez dawnych tenisistów. – To już nie jest Puchar Davisa. Ci, którzy tak mówią, to kłamcy – przyznał Yannick Noah, były francuski mistrz tenisa. Wspierał go Rosjanin Michaił Jużny: "Puchar Davisa w nowym formacie stracił swoją wyjątkowość" . Zamieszanie odbiło się na zainteresowaniu zawodami. – Przed niewiele ponad 400 osobami na trybunach drużyna Sebastiena Grosjeana rozpoczęła Puchar Davisa meczem z Japonią, w atmosferze niegodnej międzynarodowych zawodów. Nawet w I rundzie turnieju w Montpellier (ATP 250) jest lepsza aura" – napisał w środę dziennik L’Equipe. Na trybunach w Madrycie są pustki, a przecież Davis Cup od lat kojarzył się z niesamowitą atmosferą związaną ze specyficznym, drużynowym charakterem rozgrywek.
Na meczach byłoby może więcej fanów, gdyby niektóre z nich nie były rozgrywane w tak absurdalnych godzinach. Mecz USA – Włochy skończył się już bliżej świtu niż północy, dokładnie o 4:04. Tenisiści na to narzekają, a przedstawiciele tenisowego środowiska złośliwie zauważają, że pory spotkań nie są przypadkowe. Środek nocy w Europie to prime time w Stanach Zjednoczonych, gdzie firma Pique zarobiła sporo na prawach telewizyjnych z nowego Davis Cup.
Tak późne rozgrywanie spotkań wypacza rywalizację sportową. Australia w jednym z meczów grupowych zmierzyła się z Belgią. Prowadziła 2:0, pozostał tylko mecz deblowy, a na zegarze było 20 minut po północy. Australijczycy uznali, że nie opłaca im się grać, dlatego debliści po jednym gemie skreczowali. Nie byli kontuzjowani, ale wiedzieli, że za kilkanaście godzin czeka ich już ćwierćfinał z Kanadą (ćwierćfinałowe pary to: Australia - Kanada, Hiszpania - Argentyna, Rosja - Serbia i Wielka Brytania - Niemcy). Kapitan "Kangurów" Lleyton Hewitt nawet nie próbował uwiarygodnić kontuzji Johna Peersa, która miała być przyczyną niedokończenia meczu. – Już mają zaburzony rytm spania i jedzenia, a jeszcze przed nimi dużo dni pracy. To jest ogromny problem – mówił Hewitt.
Podobnie zachowali się Kanadyjczycy w meczu z USA, gdy na ostatnie spotkanie deblowe po prostu nie wyszli. Najbardziej z organizatorów zakpili chyba Chorwaci, obrońcy tytułu. Do Madrytu nie przyjechał m.in. Marin Cilić, zwycięzca US Open 2014. Na mecz z Hiszpanią (m.in. Rafael Nadal) Chorwaci wystawili debiutanta w Pucharze Davisa Bornę Gojo i deblistę Nikolę Mekticia. - Panie Pique, wysłał pan tenis w Kosmos - napisał Hubert Błaszczyk z TVP Sport.
Inni złośliwe zastanawiają się, czy rozgrywanie meczów Pucharu Davisa w środku nocy nie jest przypadkiem ukrytym sposobem na promowanie dyscypliny na innych kontynentach. Narzekają zawodnicy, kibice, a także dziennikarze. Znany brytyjski komentator wrzucił na Twittera screen z pytaniem zadanym w Google: "Czy mogę spać w Caja Magica?'
Organizacja nowego Pucharu Davisa nie należy do najlepszych - upchnąć 25 spotkań w jeden tydzień nie jest łatwo. Tym bardziej, że tenis to nie piłka nożna i nie da się zaplanować, ile dane spotkanie będzie trwało. Mecze się przedłużają, turniej rozgrywany jest tylko na trzech kortach i dlatego zawodnicy zmuszeni są do grania po północy. Symbolem tego bałaganu organizacyjnego stał się Pique, od początku krytykowany za zepsucie tenisowych rozgrywek.
- 118 lat tradycji zostało sprzedanych za obietnicę gigantycznych pieniędzy. Większość osób ze środowiska zachodzi w głowę, jak to możliwe, że Pique ma przez 25 lat włożyć w ten biznes trzy miliardy dolarów. Moim zdaniem to niemożliwe. Obserwując pierwszą edycję nowego Pucharu Davisa wydaje się, że to się skończy po dwóch - trzech latach. Pique powie, że chciał dobrze, wróci wyłącznie do piłki, a ITF zostanie z rozbabranym Pucharem Davisa. Pieniądze okazały się ważniejsze od tradycji - mówi Adam Romer z "Tenisklub" w rozmowie ze Sport.pl. A do tego główny pomysłodawca nie robi sobie nic z ostrzeżeń Federera, by to się jednak nie zmieniło w Puchar Pique. A dokładniej: puchar rodziny Pique. Bo na zakończenie imprezy w Madrycie zaśpiewa oczywiście jego partnerka Shakira.