Światowa federacja nie szanuje zdrowia tenisistów. "Twoje ciało jest jak śmietnik"

Plaga kontuzji na US Open. Z powodu urazów odpadali m.in. Novak Djoković i Roger Federer. Międzynarodowa Federacja Tenisowa ryzykuje zdrowie zawodników. Sezon trwa zbyt długo, na co narzekają sami tenisiści. - Po takim wysiłku twoje ciało jest jak śmietnik - mówi amerykański tenisista Noah Rubin.
Zobacz wideo

Wysyp kontuzji na US Open

Od lat US Open jest tym turniejem wielkoszlemowym, podczas którego najwięcej zawodników ma problemy zdrowotne. Krecze i walkowery są powszechne w Nowym Jorku także i w tym roku. W ostatnich dniach swoich spotkań nie dokończyli i odpadli z męskiej drabinki m.in. Koreańczyk Kwon Soon-woo, Argentyńczyk Marco Trungelliti, Francuz Gilles Simon czy Serb Novak Djoković. Mecze walkowerem musieli oddać Chorwat Borna Corić w spotkaniu 2. rundy z Bułgarem Grigorem Dimitrowem i w tej samej fazie Australijczyk Thanasi Kokkinakis w meczu z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.

Niewiele lepiej jest w turnieju pań, gdzie już w pierwszym meczu skreczowała Hiszpanka Carla Suarez Navarro, a w 3. rundzie Estonka Anett Kontaveit poddała walkowerem spotkanie ze Szwajcarką Belindą Bencić.

Inni zawodnicy także musieli zmagać się ze zdrowiem, choć nie zdecydowali się na krecz lub walkower. Szwajcar Roger Federer po przegranej w ćwierćfinale z Bułgarem Grigorem Dimitrowem powiedział: "To czas Grigora, ale nie czas mojego ciała". Potem przyznał, że podczas meczu z Dimitrowem doskwierał mu ból pleców. Z Bułgarem o finał zagra w piątek Daniił Miedwiediew, który we wtorek pokonał Stana Wawrinkę. Rosjanin od początku ćwierćfinałowego meczu miał problemy z udem, momentami nie był w stanie biegać. Wygrał, bo grał bardzo inteligentnie, a Szwajcar nie potrafił wykorzystać słabości przeciwnika. To zresztą częsty przypadek, bo Rosjanin Andriej Rublow też o mało nie przegrał w 1. rundzie z kontuzjowanym Stefanosem Tsistipasem. Grek spotkanie dokończył, ale momentami żal było patrzeć, jak się porusza po korcie.

Problemy z poruszaniem się miał także Hubert Hurkacz. Gdyby Polak miał więcej sił w spotkaniu z Jeremym Chardym, zapewne ograłby Francuza i nie odpadł w 1. rundzie US Open. Chardy skorzystał ze zmęczenia Polaka. Podobnie uczynił Kamil Majchrzak w meczu 2. rundy z Pablo Cuevasem. Urugwajczyk w piątym secie nie był w stanie nie tylko biegać, ale nawet normalnie chodzić.

Kalendarz tenisisty jest morderczy

Dlaczego tenisiści na US Open mają takie kłopoty ze zdrowiem? Turniej organizowany jest pod koniec sezonu, jako ostatni w ramach Wielkiego Szlema. Większość zawodników ma już rozegrane w tym roku kilkadziesiąt spotkań. Ich organizmy nie wytrzymują. Wysyp kontuzji to żadne zaskoczenie. Zaskoczeniem byłby raczej brak urazów.

Sezon tenisowy jest od lat tak skonstruowany, że trwa prawie cały rok - od stycznia do połowy listopada. Do tego władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) starają się coraz bardziej wydłużać spotkania. Stąd pomysł wprowadzenia cięższych piłek i zwalniania kortów. Nawierzchnia trawiasta na Wimbledonie czy twarda na US Open już prawie niczym nie różnią się od ceglanej w Paryżu. Zamysł jest taki, by mecze trwały dłużej, było więcej emocji, a widz był zadowolony i chciał kupić bilet na kolejne spotkanie. Wszystko kosztem zdrowia zawodników, którym funduje się morderczy wysiłek.

Ktoś powie, że Hurkacz mógł nie grać tuż przed US Open w Winston-Salem, gdzie sięgnął po pierwszy tytuł w karierze. Albo, że Miedwiediew mógł się oszczędzać przed Nowym Jorkiem, a nie dochodzić do trzech finałów turniejów ATP z rzędu (Waszyngton, Cincinnati i Montreal). Tenisiści nie zawsze mogą odpuścić. Często są związani różnymi kontraktami sponsorskimi i muszą wystąpić w danej imprezie. Do tego nawet najlepszego treningu nie zastąpi praktyka meczowa, rywalizacja w turniejach. Trudno o rozwój bez regularnego udziału w zawodach. Ci słabsi zawodnicy (spoza TOP 100) muszą grać często, by mieć na życie i na kolejne wyjazdy. Wynagrodzenie w mniejszych imprezach jest zwykle tak niskie, że burzy mit tenisa jako dyscypliny, w której rywalizują sami okropnie bogaci ludzie.

ITF nie widzi problemów

Międzynarodowa Federacja Tenisowa problemu nie widzi, czym przypomina Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB). Kalendarz siatkarza jest przepełniony zawodami podobnie jak tenisisty. Rozgrywki ligowe i reprezentacyjne zajmują zawodnikom prawie cały rok. Nasi mistrzowie świata grali już w tym roku w Lidze Narodów, w kwalifikacjach olimpijskich, zaraz czekają ich mistrzostwa Europy, po których dzień później zacznie się Puchar Świata.

Przepełniony kalendarz startów krytykują sami tenisiści. Jeden z nich, Noah Rubin, uważa, że zbyt duża liczba turniejów zniechęca kibiców do tenisa. - Grałem w Wielkim Szlemie spotkania, które oglądało 40 widzów. W internecie można znaleźć zdjęcia z wielkoszlemowych meczów kobiet, na których naliczyłem dziesięciu fanów. Zdarza się, że trybuny są całkowicie puste, w wielu miejscach tenis umiera. Kibicom ciężko jest śledzić inny turniej co tydzień - przekonuje Amerykanin. 23-letni Rubin obecnie jest sklasyfikowany na 195. miejscu w rankingu ATP. Odnosił sporo sukcesów jako junior, m.in. wygrał w 2015 roku juniorski Wimbledon.

Amerykański tenisista uważa, że dyscyplina, którą uprawia, ma wiele problemów do rozwiązania. - Głównym problemem jest zbyt długi sezon i długość spotkań. Sezon tenisowy trwa jedenaście miesięcy. Zawodnicy mają dość. Po takim wysiłku twoje ciało jest jak śmietnik - kończy Rubin.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.