Na US Open rodzi się nowa tenisowa gwiazda. Miedwiediew wojuje z kibicami i potyka się o własne nogi

Daniił Miedwiediew nie gra pięknie stylowo, potyka się o własne nogi i wojuje z kibicami. Bije jednak mocno, a przede wszystkim gra na tyle inteligentnie, że właśnie doszedł do pierwszego półfinału Wielkiego Szlema w karierze. 23-latek imponuje odpornością psychiczną, dając nadzieję, że po "Wielkiej Trójce" (Djoković, Federer, Nadal) w męskim tenisie nie nastanie bezkrólewie.
Zobacz wideo

Wszystko wskazuje na to, że rodzi się właśnie nowa tenisowa gwiazda. Daniił Miedwiediew (5. ATP) w swoim pierwszym wielkoszlemowym ćwierćfinale pokonał w Nowym Jorku Stana Wawrinkę (23. ATP) 7:6(6), 6:3, 3:6, 6:1. Mecz miał nieco dziwny przebieg, bo Rosjanin i Szwajcar od początku zmagali się z problemami zdrowotnymi. Ten pierwszy miał kłopoty z udem, wzywał na kort fizjoterapeutę. Ten drugi od poniedziałku był przeziębiony i nie trenował przed ćwierćfinałem.

Miedwiediew w pierwszym secie serwował na wygranie seta przy stanie 5:4, by następnie dać się przełamać, a partię zamknąć dopiero po tie-breaku. W drugim secie Rosjanin prawie nie biegał, a mimo to także zwyciężył. Dopiero w trzeciej partii Wawrinka zaczął korzystać z niedyspozycji rywala, ale było już za późno. Czwarty set był najlepszy w wykonaniu Miedwiediewa, który wygrał go do 1. Jak przyznał po meczu, dopiero w ostatniej partii poczuł działanie środków przeciwbólowych, które otrzymał od fizjoterapeuty na początku meczu.

Wysoki chudzielec bije mocno

23-letni Rosjanin wygrał z 11 lat starszym Szwajcarem, mimo że momentami potykał się o własne nogi. Tym razem z powodu kontuzji, ale w jego przypadku to nic nowego. Ciarki przechodzą człowieka, gdy ogląda się, jak mieszkający w Monte Carlo Miedwiediew porusza się po korcie. Wysoki (1,98 m.), a jednocześnie niezwykle chudy Rosjanin nie wygląda na gościa, który może zrobić przeciwnikowi krzywdę na korcie. Przypomina bardziej chucherko, które może zdmuchnąć każdy większy wiatr. Gdy jednak przyłoży z forehandu, to piłka po odbiciu od rakiety zaczyna aż brzęczeć od siły uderzenia. Do tego może styl jego ruchów na korcie nie jest elegancki jak u Rogera Federera, ale przy takim wzroście i tak jest niezwykle skuteczny.

Gra brzydko, ale inteligentnie

Spotkanie z Wawrinką było najlepszą wizytówką tenisa Miedwiediewa. Tenisa opartego na inteligencji i odporności psychicznej. Rosjanin zmuszał Szwajcara do błędów, nieustannie go prowokował. Jak nie skrótami, to stosunkowo lekkimi zagraniami lub zmianą tempa gry. Był też od niego silniejszy mentalnie, mimo że przecież grał pierwszy ćwierćfinał Wielkiego Szlema w życiu, a Wawrinka wygrał w karierze aż trzy takie turnieje.

"Daniił Miedwiediew gra brzydko, ale wygrywa wiele" - tak artykuł o Rosjaninie zatytułował przed US Open "New York Times". Miedwiediew ma tego świadomość. - Wygrałem wiele spotkań dlatego, że rywale popełniali w nich błędy. Zmuszałem ich do pomyłek. Szukam u każdego przeciwnika słabszych stron i maksymalnie je wykorzystuje - opowiadał w rozmowie z portalem metro.co.uk. - Daniił ma bardzo dziwny styl gry. Jest niechlujny, ale dobrze niechlujny. Nie mówię tego w złym znaczeniu. Gra się z nim bardzo niekomfortowo. Robisz błędy, nie rozumiejąc dlaczego je popełniasz - tłumaczył Stefanos Tstistipas. Styl Miedwiediewa nie jest może standardowy, ale skuteczny. - Jest bardzo mądry w tym jak gra. Nie ma jednej szczególnie mocnej broni, ale obserwuje uważnie, jak gra rywal i potrafi się do niego dopasować - chwalił Rosjanina Kei Nishikori.

Lider nowej generacji

Odnosząc się do słów Nishikoriego - wydaje się, że najmocniejszą bronią Miedwiediewa jest jego głowa. Gra najlepiej wtedy, gdy tego potrzebuje. Może popełniać podwójny błąd serwisowy za podwójnym błędem serwisowym (z Wawrinką miał ich aż 12), ale gdy dochodzi do najważniejszych punktów w secie/w meczu, to serwis mu służy. To cecha wielkich mistrzów, takich jak obecnie Novak Djoković, Rafael Nadal i Roger Federer (tzw. „Wielka Trójka”). Miedwiediew nie ukrywa, że chce ich przegonić, a Djokovicia w tym sezonie pokonał już dwa razy. Dużo mówiło się w ostatnich miesiącach o Alexanderze Zverevie, Stefanosie Tsitsipasie czy Karenie Chaczanowie, ale to Miedwiediew wyrasta dziś na lidera młodej generacji. Od poniedziałku będzie czwartą rakietą świata (najwyżej w karierze).

Wojny z publicznością

Swoimi relacjami z nowojorską publicznością także pokazuje, jak silną ma psychikę. Świadomie zdecydował się pójść na wojnę z kibicami, a gwizdy go nie peszą tylko nakręcają. Podczas meczu z Wawrinką trybuny reagowały na niego i tak wyjątkowo spokojnie po tym, co wyczyniał we wcześniejszych spotkaniach tegorocznego US Open. W meczu 3. rundy z Feliciano Lopezem Miedwiediew rzucił ręcznikiem o ziemię, kłócił się z sędzią, pokazując mu i gwiżdżącym na niego kibicom środkowy palec, a po ostatniej piłce mówił do publiczności: „Chciałbym powiedzieć, że wygrałem dzięki wam.” Gdy gwizdy stały się głośniejsze, dodał:  „Im bardziej będziecie to robić, tym bardziej będę wygrywał. Daliście mi energię, by wygrać”.

Podobnie szydził z trybun po wygraniu na US Open kolejnego meczu - tym razem z Dominikiem Koepferem. - Przed meczem cierpiałem z bólu. Myślałem, że nie będę mógł zagrać. Bolał mnie bark. Wziąłem tyle środków przeciwbólowych, ile tylko mogłem. A wy znów, uwierzcie, daliście mi tyle energii do tego, by wygrać. Dziękuję! - mówił ironicznie.

Nic więc dziwnego, że po zakończeniu pojedynku z Wawrinką widzowie z zaciekawieniem czekali na to, co tym razem powie Miedwiediew. Gdy został zapytany o swoją relację z nowojorską publicznością, stwierdził: „Mam dwa słowa: elektryczna i kontrowersyjna. To co zrobiłem, nie jest dobre. Wiele osób mnie wspiera, niektórzy mnie nie lubią. Staram się po prostu być sobą”.

Czy wytrzyma fizycznie?

W czwartek rosyjski tenisista wystąpi pierwszy raz w półfinale turnieju wielkoszlemowego. Jego rywalem będzie Grigor Dimitrow, który pokonał Rogera Federera. Mentalnie Miedwiediew na pewno jest już gotowy na starcie półfinałowe starcie. Otwarte pozostaje zaś pytanie, czy jego ciało wytrzyma kolejny wysiłek fizyczny. Przed US Open miał niesamowitą serię - doszedł do trzech finałów turniejów ATP z rzędu: w Waszyngtonie, Montrealu i Cincinnati. W tym ostatnim sięgnął także po tytuł. Statystycy wyliczyli, że przed rozpoczęciem nowojorskiej imprezy zagrał więcej spotkań niż czterej najwyżej rozstawieni na US Open tenisiści razem wzięci (Djoković, Nadal, Federer i Dominic Thiem). Jeśli jednak ktoś zostaje najmłodszym półfinalistą US Open od dziewięciu lat (wcześniej Djoković 2010), to nie należy go skreślać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.