Iga Świątek? "Widać wpływ psychologa". Hubert Hurkacz? "Umówił się na treningi z Federerem. Są efekty"

- Ten mecz to dobra okazja, by raz na zawsze powiedzieć, że Iga jest bardzo silna mentalnie - mówi Maciej Synówka, pierwszy polski trener w strukturach WTA. Szkoleniowiec i zarazem komentator tenisa jest pod wrażeniem zwycięstwa Igi Świątek nad byłą liderką rankingu WTA Karoliną Woźniacką 1:6, 6:3, 6:4 w 1/16 finału turnieju w Toronto. W tej samej imprezie Hubert Hurkacz pokonał notowanego na piątej pozycji w rankingu ATP Stefanosa Tsisipasa 6:4, 3:6, 6:3. - Co Hubert zrobił po gładkiej porażce z Novakiem Djokoviciem na Rolandzie Garrosie? Został trzy dni w Paryżu, trenował z Rogerem Federerem, pograł na szybszej piłce, oswoił się z obecnością mistrza na korcie, i są efekty - opowiada Synówka.
Zobacz wideo

Maciej Synówka: Po takich emocjach nie muszę odpoczywać. Czekam na więcej!

Jest pan zaskoczony, że Świątek zagrała tak dobrze, że odwróciła mecz dwa razy, bo najpierw po secie przegranym 1:6, a później, w decydującej partii, wyszła ze stanu 0:3?

- Iga zagrała na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie po pierwszym secie. Jeżeli mówimy, że zawodniczka tak młoda powinna się cały czas uczyć i rozwijać, to musimy zauważyć, że na przestrzeni tylko tego jednego meczu było widać, jak ona wyciąga wnioski i staje się coraz lepsza. Pod tym względem mecz wyglądał bardzo dobrze. A końcówka, gdy Iga przegrywała 0:3 i wyrównała, to był już popis Igi, w tamtym momencie na korcie była już tylko ona, było widać, że to będzie zwyciężczyni.

Z czego według pana u Igi biorą się słabe pierwsze sety? To jest jakiś problem mentalny? Meczów Świątek z wynikami 0:6 czy 1:6 w pierwszym secie mieliśmy w tym sezonie sporo.

- Lubię operować bardzo konkretnymi danymi, więc zacznijmy od porażki z Simoną Halep na Rolandzie Garrosi. Było 1:6, 0:6, bo Halep to jest jedna z najlepszych defensorek na świecie i zderzenie z nią było dla Igi bolesne. Iga ma świetny plan A, według którego gra ofensywnie, potrafi narzucić swój styl gry, potrafi wykorzystać swoje bronie. Kiedy tak się dzieje, Iga jest fantastyczna. Natomiast Halep jej na to absolutnie nie pozwoliła, nie dała Idze dojść do słowa. Naturalną drogą dla Igi musi być rozwijanie planu B. To jeszcze juniorka, ona dopiero wchodzi do touru i dopiero się uczy grać poza swoją strefą komfortu. Z Woźniacką pewnie się początkowo spaliła, wyglądało na to, że myślała, że wejdzie na kort i będzie łatwiej. Ale już było wyraźnie widać pracę, którą Iga wykonała między meczami z Halep i tym z Karoliną. I widać było wpływ psychologa na Igę. Rutyna, wdech i wydech szczególnie przed ważnymi punktami - to było bardzo widoczne. A jeśli chodzi o inne gładkie porażki Świątek, z Camilą Giorgi i Jeleną Ostapenko, to Iga nigdy dotychczas w turniejach juniorskich czy w turniejach z przedsionka WTA, nie została zepchnięta do głębokiej obrony. Natomiast te dwie zawodniczki grają mocniej niż ona potrafi zagrać. Z Giorgi Idze przydarzyło się coś takiego pierwszy raz w życiu. Włoszka jest tak szybka, że dopóki nie poczujesz tego na własnej skórze, to tak naprawdę nie zrozumiesz, bo takiej piłki na co dzień się nie widzi. To samo robi Ostapenko. To były typowe zderzenia. Iga wiedziała, że ma świetny plan A, że gra ofensywnie, że gra mocno, a tu nagle weszła przeciwniczka, która potrafi zagrać jeszcze mocniej i tym zabija jej plan. Iga jest teraz na etapie uczenia się jak reagować. Mecz z Osaką będzie dla niej świetnym sprawdzianem.

Ona chyba gra jeszcze szybciej niż Giorgi i Ostapenko?

- Najprawdopodobniej. Ale szczerze mówiąc, jak ktoś gra 145 km/h, a ktoś inny 150, to już nie ma większej różnicy.

Była jeszcze jedna wysoka porażka, z Samanthą Stosur.

- Igę spotyka i będzie spotykało w tym roku ocenianie za przejście całego sezonu. Doświadczone zawodniczki już wiedzą, jak ich organizm zareaguje w siódmym czy ósmym miesiącu sezonu. Nowe zawodniczki się tego uczą. Za chwilę zostanie rozegrany ostatni w roku turniej wielkoszlemowy i przyjdzie najtrudniejszy czas. Po US Open zawsze motywacja spada. Jest cykl azjatycki, który nie jest wcale bardzo przyjemny. A to ze względu na inną kulturę, inne jedzenie, na to, że często trudno wytrzymać trzy tygodnie w Chinach, gdzie jest smog, jest ciemno, ponuro. To wszystko powoduje, że obolałe, zmęczone zawodniczki z kontuzjami myślą już raczej o tym, że za dwa tygodnie pojadą na już wykupione, piękne wakacje, niż o tym, że trzeba jeszcze grać. Iga tego doświadczy po raz pierwszy, zobaczymy, jak sobie poradzi.

Niestety, do smogu chyba mogła się przyzwyczaić w Polsce.

- Nie wiem czy nasz smog jest jeszcze gorszy niż azjatycki, ale pewnie coś w tym jest.

Mówiąc serio, na pewno Igę już teraz można i trzeba oceniać wysoko za jej pierwszy sezon w elicie, a każdy taki mecz jak z Woźniacką pewnie sprawia, że nazwisko Świątek poznają kibice z całego świata?

- Absolutnie tak. Ten mecz to dobra okazja, by raz na zawsze powiedzieć, że Iga jest bardzo silna mentalnie. To, że ona w wieku 18 lat potrafi wychodzić na największe stadiony i rywalizować z z najlepszymi zawodniczkami samo w sobie pokazuje, jaki ma charakter. Ona jeszcze mało się nauczyła od psychologa, a już robi coraz większe postępy. Został jeden element, w którym Iga musi się jeszcze mocno doskonalić - to przygotowanie taktyczne. Ona musi sobie zadać pytanie jak jej plan A sprawdza się w konfrontacji z planami A rywalek, musi wiedzieć, co się stanie, jak ktoś jej będzie w stanie odebrać plan A, musi mieć zawsze plan B, którym będzie potrafiła wygrać.

Pan mówi, że mecz z Woźniacką pokazał mentalną siłę Igi, ale jej dowód dostaliśmy już chyba na French Open, gdy rundę przed porażką z Halep Świątek pokonała Monicę Puig, mimo że pierwszego seta przegrała 0:6?

- Zgadza się, świetnie się wtedy podniosła.

Co się może zdarzyć w meczu Igi z Osaką, żeby była szansa na sensację? Rywalka jest chyba najtrudniejsza z możliwych, no może tylko Serena Williams mogłaby straszyć jeszcze bardziej.

- Pojedynek z zawodniczką numer 1 na świecie zawsze jest olbrzymim wydarzeniem w życiu tenisisty.

Dla porządku: Osaka to teraz "dwójka", ale oczywiście była liderką.

- Tak, to były numer jeden i po tym tygodniu znów może nim być. Dla Igi mecz z Osaką to będzie kapitalne doświadczenie, znakomity sprawdzian, żeby zobaczyć w jakim miejscu już jej tenis jest. W przypadku porażki będzie mogła zobaczyć, ile jej jeszcze brakuje do czołówki. Na tym etapie rozwoju, na którym teraz jest Iga, styczność z najlepszymi zawodniczkami w największych turniejach jest absolutnie niezbędna, po to, aby ona miała motywację do dalszego wzrastania.

Jeśli Iga zagra swój idealny tenis, to będzie w stanie pokonać Osakę? I druga kwestia - idealny tenis Polki w zderzeniu z idealnym tenisem rywalki to jeszcze byłoby za mało na zwycięstwo?

- Jako trener zawsze mówię, że nie mam kryształowej kuli, więc nie przewidzę, co się wydarzy. Iga pokazała, że ma tenis, którym może ograć każdego. Natomiast Osaka wygrała dwa turnieje wielkoszlomowe, jest teraz numerem dwa na świecie, zdecydowanie może ograć każdego na świecie, w tym Igę.

Spogląda pan jednym okiem na również świetnie walczącego w turnieju Rogers Cup Huberta Hurkacza?

- Zawsze z ogromnym zaangażowaniem śledzę mecze Huberta. Uważam, że jest wzorem wytrwałości, profesjonalizmu i pracowitości. Jest to zawodnik, który ma świetnie skonstruowany plan szkoleniowy i świetnie złożony sztab. Wszystko ma pod siebie, pod swój tenis dopasowane. Miałem okazję oglądać go trenującego w Indian Wells, później widziałem jego treningi we Wrocławiu i filmiki z tego jak trenował w Paryżu. Za każdym razem są to treningi celowe, które rozwijają jego grę. Wcale nie jestem zaskoczony, że osiąga coraz lepsze wyniki.

O tym, że się uczy świadczy choćby historia jego meczów ze Stefanosem Tsitsipasem. Pierwszy i drugi mecz przegrał gładko, trzeci po walce, a w czwartym pojedynku pokonał Greka notowanego obecnie na piątym miejscu w rankingu ATP.

- Tak jest. I teraz czekamy na kolejny mecz Huberta z Novakiem Djokoviciem.

Dajmy mu jeszcze chwilę, z Serbem zagrał dopiero dwa razy.

- Zobaczmy, co się wydarzyło w tych meczach. W Paryżu Hubert przegrał gładko. Tam doszło do takiej sytuacji, że już w pierwszym gemie serwisowym został przełamany. Dlaczego to było istotne? Najlepszym uderzeniem Huberta jest serwis. A Djokovicia - return. Hubert podrzucił piłkę, zaserwował i dostał tak szybkie returny, że Serb totalnie zabrał Polakowi jego największy atut. To jest bardzo zaskakująca sytuacja. A już szczególnie w turnieju wielkoszlemowym, na wielkim korcie, pod wielką presją. Przez to traci się pewność siebie. Co Hubert zrobił? Został trzy dni w Paryżu, trenował z samym Rogerem Federerem, z którym się dogadał co do treningów. Dzięki temu pograł na szybszej piłce, oswoił się też z obecnością mistrza na korcie, pograł na dużych kortach, bo takie przywileje na treningach mają najlepsi, jak Federer. Efekt był taki, że trzy-cztery tygodnie później na Wimbledonie znów wyszedł na mecz z Djokoviciem, ale rywalizował z nim już na o wiele większej jakości. Dwa pierwsze sety zagrał na bardzo dużej intensywności. Na takiej przez całe mecze potrafi grać z pięciu zawodników. Hubert jeszcze nie. Ale on sobie wiele udowodnił tymi dwoma setami. Myślę, że teraz będzie bardzo ciężko pracował choćby pod względem fizycznym, żeby wkrótce potrafił tak grać trzy sety, a jeszcze za jakiś czas cztery sety i pięć.

O ćwierćfinał w Kanadzie Hurkacz zagra z Gaelem Monfilsem. Faworytem nie jest, bo Francuz to już doświadczony tenisista od lat obecny w światowej czołówce, ale chyba szanse ma?

- Myślę, że Hurkacz ma takie same szanse z Monfilsem,jak Monflis z Hurkaczem. Myślę, że po wygranym meczu z Tsitsipasem Hubert czuje się świetnie. Z nim jest teraz tak jak z Igą. Gdy wygrywasz wielki mecz, to przychodzą pewne emocje. Hubert już wielkie mecze w tym sezonie wygrywał i myślę, że już się nauczył, że trzeba zachować spokój, trzeba wejść w swoją rutynę, pomyśleć, że za chwilę zacznie się kolejny wielki mecz. U Huberta zaczyna przychodzić obycie się z tym, że tak, ograłem wysoko rozstawionego zawodnika.

On wygrał w bieżącym sezonie już cztery mecze z zawodnikami z Top 10 rankingu ATP. Spodziewał się Pan, że tyle takich zwycięstw odniesie? A przecież przed nim jeszcze sporo grania.

- I to jest dopiero jego pierwszy pełny sezon w ATP. Podobnie jak Igi w WTA. Dlatego z tak ogromnym zainteresowaniem czekamy na to, co będzie, jak ta nasza dwójka już w pełni się zadomowi, jak pozna każdy z turniejów i zacznie planować, co chce zrobić do Australii, co do Paryża, co na trawie, co na US Open, co w Azji i na koniec gdzie chce być w Mastersie.

Mówił pan, że nie ma kryształowej kuli, ale wyczuwam wróżenie i Idze, i Hubertowi dojścia do pierwszej "dziesiątki" rankingu.

- A dlaczego nie? Nie widzę ani u Igi, ani u Huberta żadnych ograniczeń. Owszem, mają elementy, które muszą poprawiać. Ale pokazują, że poprawiają. Skoro potrafią zrobić skok z miejsca 100. na 50., skoro potrafią coraz bardziej systematycznie pokonywać rywali z pierwszej "20", "10", czy byłych zwycięzców turniejów wielkoszlemowych, to czemu nie mieliby osiągnąć pierwszej "10", za chwilę też pierwszej "piątki", a nawet czemu nie mieliby zająć kiedyś pierwszego miejsca i wygrać Wielkiego Szlema?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.