Jak długo tenis będzie zdominowany przez wielką trójkę? Wciąż rządzą starzy mistrzowie

Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković zdominowali tenisowe rozgrywki w ostatnich latach. Choć są coraz starsi, młodym graczom nie udaje się ich pokonać. Jak długo "wielka trójka" będzie jeszcze na szczycie?
Zobacz wideo

Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković - takiej trójki nie było w tenisie nigdy wcześniej. Szwajcar, Hiszpan i Serb od lat dominują na światowych kortach, dzieląc między sobą zwycięstwa w najważniejszych turniejach. W ostatnich sezonach ich przewaga nad pozostałymi rywalami jeszcze wzrosła. Upływający czas nie jest dla nich przeszkodą w osiąganiu kolejnych sukcesów. Najstarszy z nich jest Federer, który w sierpniu skończy 38 lat. Z kolei Nadal ma już 33 lata, a Djoković 32. Wszyscy trzej zdają się być jak dobre wino - im starsi, tym lepsi.

Nakręca ich wewnętrzna rywalizacja

Djoković wygrywając w niedzielę Wimbledon, sięgnął po 16. wielkoszlemowe zwycięstwo. Imponujący wynik, ale jego dwaj najwięksi przeciwnicy są wciąż lepsi. Nadal ma 18 tytułów w Wielkim Szlemie, a Federer aż 20. Żaden inny tenisista nie wygrał więcej turniejów wielkoszlemowych niż oni. Dalej za nimi są m.in. Pete Sampras (14), Roy Emerson (12) i Bjoern Borg (11). Zawodników z różnych epok nie da się porównać, ale bez wątpienia Nadal, Federer i Djoković należą do najwybitniejszych w historii tenisa. A to, że mają okazję ze sobą rywalizować na korcie, jest tylko z korzyścią dla nich. Dzieląc się tytułami, wzajemnie motywują się do lepszej gry. Są tak dobrzy właśnie dlatego, że grają w tym samym czasie. Swoimi wynikami mobilizują się stale do lepszej gry i ciągłego rozwoju. Nie byłoby tak mocnego Federera, gdyby nie Nadal i Djoković. Nie byłoby tak mocnego Nadala, gdyby nie Federer i Djoković. Nie byłoby także tak mocnego Djokovicia, gdyby nie Nadal i Federer. Sobie zawdzięczają wejście na tak wysoki poziom. Poziom, na który reszta męskiej stawki od lat nie jest w stanie się wdrapać. Nie nadążają za nimi ani ich rówieśnicy, ani młodsi o kilka lub kilkanaście lat rywale.

Młodzi wciąż za słabi

Dość powiedzieć, że żaden tenisista urodzony w latach 90. nie wygrał jak dotąd turnieju wielkoszlemowego. Generalnie prócz Hiszpana, Serba i Szwajcara w ostatnich latach uczynili to tylko czterej gracze: Marin Cilić (rocznik 88', wygrał US Open 2014), Andy Murray (87', US Open 2012, Wimbledon 2013 i 2016) Stan Wawrinka (85', Australian Open 2014, Roland Garros 2015, US Open 2016) i Juan Martin del Potro (88', US Open 2009). Nikt inny z czynnych zawodników nie wygrał imprezy Wielkiego Szlema. Kiedy ta sztuka uda się młodszym? Raczej nie wtedy, gdy Djoković, Nadal i Federer będą jeszcze zawodowo uprawiali tenis. Przez to, że jest ich trzech, ich rywalom jest wyjątkowo ciężko o wielki sukces. Ostatnio przekonał się o tym Dominic Thiem. Austriak rozegrał fantastyczny mecz w półfinale tegorocznego Rolanda Garrosa, w którym pokonał Djokovicia. W finale musiał jednak zmierzyć się jeszcze z Nadalem i jemu już nie dał rady.

25-letni Thiem jest ich najbliżej, ale i tak bardzo daleko. Jeszcze dalej są kolejni młodzi: Alexander Zverev i Stefanos Tsitsipas. Niemiec ze wszystkich zawodników młodszego pokolenia zawodzi najbardziej. W turniejach mniejszej rangi potrafi ogrywać każdego, sięgać po tytuły. W Wielkim Szlemie gra zaś jak sparaliżowany. Najlepszy wynik? Dwa ćwierćfinały w Paryżu (2018, 2019). Nie jest to jak na razie godny następca starych mistrzów.

Murray do nich nie pasuje

Podobnie jak godnym partnerem dla Nadala, Djokovicia i Federera nie jest Andy Murray. Przez lata mówiło się o "wielkiej czwórce", która dominuje na światowych kortach. Tymczasem w rzeczywistości mamy do czynienia z "wielką trójką", bo Szkot do najlepszych nie pasuje. Nie tylko dlatego, że po wielu problemach zdrowotnych dopiero próbuje wrócić na swój poziom. Gdy grał, też nie był równorzędnym przeciwnikiem dla wspomnianej trójki. Zwykle z nimi przegrywał, także w wielkoszlemowych finałach. Dlatego mówienie o "wielkiej czwórce" jest dla Hiszpana, Serba i Szwajcara obraźliwe, bo Murray to dobry tenisista, ale nie wybitny tak jak oni. Jest jeszcze Juan Martin del Potro, który talentem nie odstawał nigdy od największych, ale zdrowiem i owszem. Liczne problemy zdrowotne sprawiły, że Argentyńczyk wygrał tylko jeden turniej WS. Karol Stopa przekonywał mnie kiedyś, że gdyby del Potro nie miał tych wszystkich kłopotów, to mówiąc o "wielkiej czwórce" wymieniałoby się właśnie jego, a nie Murray'a.

Im starsi, tym lepsi

Aż trudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał męski tenis bez Djokovicia, Federera i Nadala. Zwłaszcza, że choć lata lecą, to ich dominacja tylko rośnie. Od stycznia 2017 roku kolejne szlemy wygrywali:

  • Australian Open 2017 - Federer
  • Roland Garros 2017 - Nadal 
  • Wimbledon 2017 - Federer 
  • US Open 2017 - Nadal
  • Australian Open 2018 - Federer
  • Roland Garros 2018 - Nadal
  • Wimbledon 2018 - Djoković
  • US Open 2018 - Djoković
  • Australian Open 2019 -Djoković
  • Roland Garros 2019 - Nadal
  • Wimbledon 2019 - Djoković

Wyrwa po ich zejściu z kortu będzie prawdopodobnie niemożliwa do załatania. Najpewniej poziom rozgrywek wyrówna się tak, jak to w ostatnim czasie ma miejsce u tenisistek. Kolejnej takiej trójki tenis może już nigdy się nie doczekać i dlatego tym bardziej należy ich podziwiać, trzymając kciuki, by grali jak najdłużej.

Rywale na korcie, koledzy poza nim

Po niedzielnym finale Wimbledonu, w którym Djoković pokonał Federera, obaj finaliści wypowiadali się na temat wieku Szwajcara. Federer zapytany o to, jak to jest być w tak fantastycznej formie, mając 37 lat, odpowiedział: "Daję wielu ludziom nadzieję, że jak ma się 37 lat, dalej można grać dobrze w tenisa, uprawiać sport. Oczywiście jest mi coraz trudniej, dłużej się regeneruję". - Roger powiedział, że daje ludziom nadzieję, że jak ma się 37 lat, to dalej można grać dobrze. Ja jestem jedną z takich osób. Postawa Rogera jest dla mnie inspiracją - dodał Djoković. Ta krótka wymiana uprzejmości pokazuje, jak wielkim szacunkiem darzą się mistrzowie. Żaden z nich nie mówi o pozostałej dwójce złych rzeczy. Doceniają swoją klasę, są dla siebie na korcie i poza nim niezwykle uprzejmi. Federer powołał dwa lata temu do życia rozgrywki Laver Cup, w których tenisiści z Europy rywalizują z zawodnikami z reszty świata. Szwajcar, Hiszpan i Serb grają więc wówczas w jednej drużynie, co sprawia im autentyczną radość. Nie unikają także innych wspólnych meczów pokazowych czy charytatywnych.

Djoković najmniej lubiany?

Obecnie najlepszym z nich jest najmłodszy Djoković. Jednocześnie z otoczenia Serba słychać co jakiś czas głosy, że jest mu nieco przykro, że jest mniej lubiany od pozostałych wielkich rywali. Podobnie było w finale tegorocznego Wimbledonu, gdy zdecydowana większość londyńskiej publiczności trzymała kciuki za Federera. Szwajcara fani kochają za elegancję w grze i atrakcyjny, ofensywny styl. Nadala za determinację i walkę do końca. Djoković sam twierdzi, że jest od nich mniej utalentowany. Jednocześnie jest chyba jednak najbardziej odporny psychicznie, co było widać w niedzielę w spotkaniu finałowym. Najlepiej z całej trójki posiadł też umiejętność wygrywania tych pojedynków, w których wcale nie jest lepszy od przeciwnika.

Każdy z nich jest nieco inny, każdy równie wspaniały. Federer jest królem Wimbledonu, Nadal królem Paryża, a Djoković jest z nich najbardziej uniwersalny. Bez tej trójki tenis nie będzie już taki sam. Ten moment, gdy zakończą kariery jest już bliżej, niż dalej. Co prawda australijski portal tenisowy opublikował ostatnio zabawne zdjęcie przedstawiające "wielką trójkę" po 70-stce wciąż na korcie, ale chyba wszyscy fani tenisa mają świadomość, że oni wiecznie grać nie będą. Tym bardziej jako kibice powinniśmy doceniać każdy pojedynek między nimi. A ich rywale powinni czerpać od nich najlepsze wzorce.

Więcej o:
Copyright © Agora SA