Zmiany niszczą tenis. Karol Stopa: Zabija się urok tej dyscypliny

Iga Świątek może zagrać w drugiej rundzie Wimbledonu z Naomi Osaką, wiceliderką rankingu. - Dużo zależy od tego, czy Świątek nie zagotuje się mentalnie w meczu z Japonką. Kto wie, może powalczy, może sprawi niespodziankę? Mogę sobie to wyobrazić - mówi w rozmowie ze Sport.pl Karol Stopa, komentator Eurosportu.

Polscy tenisiści poznali rywali, z którymi zmierzą się w I rundzie Wimbledonu (turniej rusza w poniedziałek). Teoretycznie najłatwiej powinny mieć Magda Linette i Iga Świątek. Trudnych przeciwników wylosowali natomiast Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak.

Mecze polskich singlistów w I rundzie Wimbledonu:

Dominik Senkowski: W 1. rundzie Wimbledonu Iga Świątek (63. WTA) zagra ze Szwajcarką Victorią Golubić (83. WTA). W drugiej rundzie Polka może zmierzyć się z wiceliderką rankingu, Japonką Naomi Osaką. Jak Pan ocenia jej losowanie?

Karol Stopa: Golubić gra obecnie słabiej, to raczej specjalistka od kortów ziemnych niż trawiastych. Szwajcarka dobrze biega, na to trzeba uważać. Przed laty była w Polsce na Pucharze Federacji. Nieźle się zapowiadała, ale w karierze miała dotąd tylko jeden bardzo dobry sezon. Potem zgasła, a ma już 26 lat. Myślę, że jest do pokonania.

A jakie szanse Świątek miałaby z Osaką? Zwycięstwo Polki byłoby z pewnością jej największym dotąd sukcesem w karierze.

- Byłoby dużo trudniej. Iga ma bardzo duży problem z tenisistkami, które grają mocniej od niej. Tu znów trafiłaby na mocno uderzającą rywalkę. Japonka ma potężną siłę uderzenia. To byłoby dla Polki spore wyzwanie, ale niektórzy zawodnicy lubią takie mecze. Dużo zależy od tego, czy Świątek nie zagotuje się mentalnie. Kto wie, może powalczy, może sprawi niespodziankę? Mogę sobie to wyobrazić. Natomiast, jak tak patrzę na jej występy w tym sezonie, to wydaje mi się, że największe kłopoty ma jak na razie ze sferą mentalną. Słabo się odnajduje w pojedynkach z tymi najlepszymi tenisistkami.

Magda Linette (75. WTA) wylosowała w 1. rundzie Rosjankę Annę Kalinskają (144. WTA). Łatwiejszej rywalki chyba nie mogła dostać od losu?

- Rosjanka to jedna z tych młodszych zawodniczek. W czasach juniorskich miała pewne sukcesy i pytanie, jak to przełoży się na etapie seniorskim. Szczerze mówiąc, jakoś nie mogę się przekonać do kariery Magdy. Z jej występów najlepiej wspominam właściwie jeden – ten niedawny z Paryża, gdzie walczyła z Simoną Halep. Miałem okazję go komentować. Magda od lat gra poprawnie, ale nie wznosi się ponad przeciętność. To jest jej główny problem, a lata lecą.

Jeśli Linette awansuje do 2. rundy, to może zagrać z Amandą Anisimovą (26. WTA), która na Roland Garros doszła do półfinału.

- Z tego typu zawodniczkami jak Anisimova jest tak, że są czasem bardzo chwiejne w swoich występach. Jeżeli Magda będzie w stanie wytrzymać początkowy ciężki napór rywalki, to kto wie? Może się pojawi okazja na dobry wynik. Polka potrafiła w przeszłości sprawić parę niespodzianek. Magdzie brakuje generalnie jakiegoś spektakularnego rezultatu. Dzięki niemu mogłaby mocniej uwierzyć w siebie. Musi także wyjść ze swojej strefy komfortu na linii końcowej. Ten mecz z Halep pokazał, że ona potrzebuje czasem czegoś więcej, takiego „pazura” w ofensywie.

Hubert Hurkacz (52. ATP) zagra w pierwszym meczu na Wimbledonie z Serbem Dusanem Lajoviciem (rozstawiony z nr. 32). Jakie ma szanse?

- Lajović jest nieprzyjemnym przeciwnikiem. Bardzo regularny, osiągnął ostatnio kilka dobrych wyników. To taki gracz z drugiego-trzeciego rzędu, który zawsze może zaskoczyć. W czwartek patrzyłem na mecz Huberta z Taylorem Fritzem w ćwierćfinale w Eastbourne. Muszę przyznać, że bardzo mnie ten występ Polaka rozczarował. Generalnie uważam, że Hubert nie gra za dobrze na kortach trawiastych. Te jego ostatnie dwa wygrane mecze w Eastbourne, to była bardziej zasługa słabszej gry jego rywali. Podejrzewam, że ma to związek z jego nogami, z jego poruszaniem się, zwrotnością.

Wydaje mi się, że optymalne warunki dla niego są na kortach twardych. Tam jest jego żywioł, tam jego nogi najlepiej układają się do nawierzchni. Natomiast na trawie wygląda to tak, jakby nie czuł się zbyt pewnie. Ten Fritz wcale nie grał dobrze, a mimo to Hubert nie potrafił sobie z nim poradzić. Ale może te dwa wygrane spotkania w Eastbourne trochę Polaka podbudują? Generalnie bardzo Hubertowi kibicuję, bo jest osobą zdecydowanie wartą tego, by poświęcać mu uwagę. To bardzo pozytywna postać.

Do turnieju głównego na Wimbledonie dostał się z eliminacji Kamil Majchrzak (111. ATP). Czy w meczu pierwszej rundy z Hiszpanem Fernando Verdasco (36. ATP) stoi na straconej pozycji?

- Bardzo trudny rywal dla Kamila. Aczkolwiek nasz zawodnik pokazał podczas styczniowego Australian Open, że jest w stanie grać jak równy z równym z najlepszymi zawodnikami. Nie brakowało wiele, a pokonałby wtedy Kei Nishikoriego. Może wyciągnął wnioski z tamtego meczu, które teraz mu pomogą? Miał ostatnio sporo dobrych wyników w challangerach. Styl, w jakim przeszedł eliminacje do Wimbledonu, też dobrze wróży. Kamil z całą pewnością ma papiery na tenisistę dobrej klasy. Nie mówię, że na top 10 czy top 20, ale współpraca z Tomkiem Iwańskim służy mu.

Z kolei Verdasco ma już swoje lata. Najlepszy czas w karierze ma z pewnością za sobą. Na Wimbledonie rozegrał kilka wspaniałych spotkań, m.in. z Andy’m Murray’em w 2013 roku. To na pewno nieprzyjemny rywal, w dodatku leworęczny. Wierzę jednak, że Kamil podejdzie odpowiednio do tego spotkania i powalczy.

W środę opublikowana została oficjalna lista zawodników rozstawionych na Wimbledonie. Na trzeciej pozycji znalazł się Rafael Nadal, w światowym rankingu zajmujący drugie miejsce. Hiszpan skrytykował szefów turnieju, nie godząc się ze swoim rozstawieniem. Z kolei Roger Federer w rankingu jest na 3. miejscu, a rozstawiony został z „dwójką”. Co Pan o tym sądzi? 

- Wimbledon stosuje swoje rozstawienia od lat. W ostatnich latach rozstawienie podstawowe zgadzało się z tym, które wynikało z kortów trawiastych. Tym razem jest nieco inaczej. Być może jest to też pewien ukłon w kierunku Federera, który na Wimbledonie jest postacią zdecydowanie większą niż Nadal. Całe to zamieszanie wynika moim zdaniem z wielości ciał zarządzających zawodowym tenisem. Mamy Międzynarodową Federację Tenisową, ATP, WTA, a do tego dochodzą też komitety organizujące konkretne turnieje wielkoszlemowe. Zbyt wielu zarządców, a przez to ciągłe spory kompetencyjne.

Mam też inne przemyślenia przy tej okazji. Turnieje rozgrywamy na różnych nawierzchniach, ale one w praktyce coraz mniej się różnią. Zamiast korty jeszcze bardziej różnić, to jest tendencja, by je spowalniać. Wytraca się szybkość gry, wprowadza cięższe piłki, co moim zdaniem zabija urok tej dyscypliny. Kiedyś korty trawiaste były oazą ataku, wolejów, gry przy siatce. A dzisiaj? Wszyscy stoją na linii końcowej i klepią w nieskończoność. Pozwala na to wolna trawa, którą przyjęli parę lat temu. Zamiast uwypuklać różnice i wyciągać te osoby, które grają inaczej, to próbuje się wszystkich wrzucić do jednego worka. Wimbledon jeszcze wygląda lepiej pod tym względem, ale to on przyczynił się do spowolnienia kortów trawiastych.

Czy rozpoczynający się w poniedziałek Wimbledon będzie ostatnią szansą na wygranie Wielkiego Szlema dla Federera?

- Szwajcar bardzo pozytywnie mnie zaskoczył na tegorocznym Roland Garros, bo kolejne mecze wygrywał bardzo pewnie. Mimo to, w półfinale nie dał rady wygrać nawet seta z Nadalem. Rok temu dopadł go zaś na Wimbledonie Kevin Anderson, drwal z RPA. Anderson to tenisista, którego w normalnych okolicznościach Federer ograłby na trawie bez problemów. Z racji wieku będzie mu jednak coraz trudniej o kolejnego szlema. Z kolei światowa opinia publiczna moim zdaniem już lekko zwariowała na jego punkcie. Wszyscy chcą, by w nieskończoność wygrywał, a to chyba jest coraz mniej możliwe. Trzeba się cieszyć, że jeszcze gra i od czasu do czasu wygra jakiś turniej.

Do gry wrócił także Andy Murray. Brytyjczyk na Wimbledonie wystąpi w deblu i w mikście. Na US Open chce zagrać w singlu. Wierzy Pan w jego powrót?

- Ciężko mu będzie wrócić na ten poziom, który wcześniej prezentował. Jego gra opierała się zawsze na cierpiętniczym bieganiu. Teraz może być z tym problem. Podobnie było w przypadku Juana Martina del Potro. Argentyńczyk po operacjach nadgarstka powrócił na korty, ale długo nie wytrzymał. Oczywiście jakiś cud może się wydarzyć, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby Murray mógł nawiązać do dawnych sukcesów. Zawsze reprezentował bardzo wysoki poziom gry i wątpię, by był jeszcze w stanie tak dobrze grać.

Więcej o:
Copyright © Agora SA