Wojciech Fibak: To było bombardowanie. Mecz wyglądał tak, jakby Iga Świątek była 16. rakietą świata, a Qiang Wang 104.

- Radwańska grała pięknie technicznie, a Świątek ma talent do mocnych piłek, które trafia blisko linii, gra bardzo precyzyjnie. I właśnie to ją różni od kilkuset innych tenisistek, które grają mocno - mówi Wojciech Fibak. Najlepszy polski tenisista w historii w czwartek w towarzystwie m.in. Agnieszki Radwańskiej i jej męża oglądał z trybun mecz drugiej rundy Rolanda Garrosa, w którym 104. w rankingu WTA Iga Świątek w 53 minuty rozbiła notowaną na 16. miejscu Chinkę Qiang Wang 6:3, 6:0.

Łukasz Jachimiak: Miło być na paryskich kortach w takich chwilach jak ta, gdy 18-letnia Iga Świątek nie daje szans rozstawionej rywalce?

Wojciech Fibak: Iga rozegrała rewelacyjne spotkanie. Bez żadnej tremy, bez zastanawiania się, że gra w drugiej rundzie dopiero drugiego wielkoszlemowego turnieju w swoim życiu, że nie jest faworytką. To chyba będzie wizytówką na jej całą karierę, że ona ma śmiałość, dobry tupet. Pod tym względem przypomina mi Agnieszkę Radwańską. Ona też nigdy się niczego nie obawiała, nie wstydziła, odważnie weszła do grona najlepszych jako młoda dziewczyna i pozostała w nim przez długie lata. Muszę powiedzieć, że ten mecz Igi to było dziwne widowisko, bo było widać, że gra 16. rakieta świata ze 104. rakietą, ale wyglądało to tak, jakby Iga była 16. a Chinka na granicy pierwszej i drugiej setki. To była dominacja Polki, Wang nie istniała. Próbowała jakichś rozwiązań taktycznych i technicznych, ale Iga błyskawicznie odbierała jej nadzieję, że cokolwiek zadziała. Świątek grała nie tylko mocno, atletycznie, ale też bardzo precyzyjnie. I to jest właśnie charakterystyka jej talentu.

Zobacz wideo

Pan widzi podobieństwa Świątek do Radwańskiej jeśli chodzi o aspekt mentalny, ale w sposobie gry chyba już trudniej je dostrzec? Agnieszka słynęła z konsekwencji, cierpliwości i techniki, ale nie z ofensywnej gry, a tu Iga skończyła mecz z bilansem 33 uderzeń wygrywających.

- Wiadomo, że one są różnymi zawodniczkami. Iga gra taką specyficzną ofensywę, bo nie przy siatce. U niej jest ofensywa z głębi kortu. Ona gra atakujący tenis z linii. Wygrywa mocnymi forhendami, bekhendami i serwisem. Pod tym względem jest naprawdę fenomenem. Można na palcach obu rąk policzyć zawodniczki, które robią to tak dobrze. Na pewno Iga jest w najlepszej "10" tenisistek grających w taki sposób. A że do tego ma siłę mentalną, która pozwala jej się niczego nie bać, to przed nią wielka kariera.

Co przed nią w trzeciej rundzie?

- Monica Puig byłaby chyba lepszą rywalką, bo ona nie jest specjalistką od kortów ziemnych. Darja Kasatkina gra tenis trochę taki jak Agnieszka Radwańska, tylko może z większą rotacją z forhendu. Ale to jest tenis kombinacyjny, ona ma świetne skróty, znakomicie się po korcie porusza, prezentuje grę bardzo ciekawą taktycznie. Natomiast Puig mocno bije piłki z obu stron. To raczej tenis na korty twarde, z niskimi, płaskimi piłkami. Cóż, Chinka miała być dla Igi groźna, a mecz z nią to był spacerek, ale teraz już łatwo nie będzie, czy przyjdzie Idze grać z Rosjanką, czy z Portorykanką. Powiem jednak tak: prędzej czy później Iga będzie z nimi wygrywać. Może już teraz. A za jakiś czas na pewno. Bo Iga to nie jest tenisistka na średnie miejsca, na "30" rankingu WTA. Ona zdecydowanie będzie pukać do Top 10. Ma znakomite argumenty. I tak, to prawda, że jest innym talentem niż była Agnieszka. Radwańska grała pięknie technicznie, a Świątek ma talent do mocnych piłek, które trafia blisko linii, gra bardzo precyzyjnie. I właśnie to ją różni od kilkuset innych tenisistek, które grają mocno. Większość nie ma takiego wyczucia jak Iga i po prostu nie trafia.

Mecz Igi oglądał Pan w towarzystwie jakichś zagranicznych legend?

- Nie, tym razem byłem w polskiej grupie. Z obozem Igi, z Agnieszką Radwańską i Dawidem Celtem. Wszyscy patrzyliśmy po sobie, zaskoczeni aż takim bombardowaniem ze strony Igi na czołowej przecież zawodniczce rankingu. Natomiast wiele znanych postaci cały czas zaczepia mnie, żeby porozmawiać o Hubercie Hurkaczu. Marian Vajda, Henri Leconte, Cedric Pioline, Martina Navratilova, Tracy Austen - ze 20 osób stwierdziło, że szkoda, że wpadł na Novaka Djokovicia. I wszyscy wróżą mu świetlaną przyszłość

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.