Hubert Hurkacz przeciwieństwem Jerzego Janowicza. "Dwóch Janowiczów to o jednego za dużo"

Przez wzrost i talent Hubert Hurkacz nazywany jest "drugim Jerzym Janowiczem". Charakter i otoczenie ma jednak zupełnie inne. Kim jest najlepszy obecnie polski tenisista, który wieczorem zmierzy się z legendarnym Rogerem Federerem?
Zobacz wideo

Z tenisem od małego

Hubert Hurkacz od małego miał styczność z tenisem. Jego mama Zofia (z domu Maliszewska) była tenisową mistrzynią Polski. Jej brat Tomasz wystąpił w jednym spotkaniu reprezentacji w Pucharze Davisa. - Podstaw uczyłem się podczas gry z rodzicami, a następnie zapisano mnie do grupy na zajęcia. Jak byłem młodszy, to zupełnie o tym nie myślałem. Trenowałem, bo lubiłem ten sport. Dopiero z czasem, jak zacząłem coraz więcej grać i oglądać zawodowy tenis w telewizji, to uświadomiłem sobie, że chciałbym się właśnie tym zajmować w życiu - mówił Hurkacz pięć lat temu w rozmowie ze Sportowymi Faktami.

Hubert wybrał więc tenis świadomie. Nikt go do tego nie zmuszał. Pochodzi z Wrocławia, gdzie zaczynał w Krzyckim Klubie Tenisowym. W zespole tym występowali wcześniej Łukasz Kubot i Michał Przysiężny. 22-latek  jest w tej chwili zawodnikiem Redeco Wrocław. Niewiele jednak brakowało, a nie zostałby tenisistą. Wysoki wzrost (196 cm) sprawił, że przez kilka lat trenował koszykówkę. Do dziś interesuje się NBA, śledzi wyniki koszykarskiej reprezentacji. Inną jego pasją jest motoryzacja. Od dawna ogląda program „Top Gear", obserwuje też F1 i Roberta Kubicę.

Finansowe wsparcie rodziców

Rodzice i nieliczni sponsorzy zainwestowali setki tysięcy złotych w jego karierę. Tata Huberta pracuje w sektorze bankowym, dlatego Hurkaczowie jak dotąd nie musieli sprzedawać kolekcji Kossaków, jak to czynił dziadek Agnieszki Radwańskiej, czy sklepów, których wyzbywali się rodzice Jerzego Janowicza. - Większą część kosztów na razie ponoszą rodzice. Trochę wspiera mnie też Polski Związek Tenisowy, firma z odżywkami FitLine i Stowarzyszenie "Promocja Tenisa Advantage 2100 - opowiadał zawodnik. Rodzice Huberta na tyle są w stanie pomóc synowi, że ten podziękował za ministerialną propozycję dołączenia do Team 100. Program ten powstał w 2017 roku z inicjatywy Ministra Sportu i Turystyki oraz dzięki Fundatorom Polskiej Fundacji Narodowej we współpracy z Instytutem Sportu. Jest to forma bezpośredniego wsparcie dla utalentowanych zawodników. Należą do niego m.in. łyżwiarka Natalia Maliszewska, biegaczka narciarska Monika Skinder, skoczek Paweł Wąsek czy biegaczka Sofia Ennaoui.

Rozsądnie prowadzona kariera

Znajomość tenisa przez otoczenie Hurkacza pozwoliła odpowiednio pokierować jego karierę. Jako junior nie osiągał zbyt wielu spektakularnych sukcesów. Nie wygrał Wimbledonu, jak Iga Świątek czy Agnieszka Radwańska. Jedyny udany występ wielkoszlemowy zanotował na juniorskim Australian Open 2015, gdzie w finale gry podwójnej w parze ze Słowakiem Alexem Molcanem przegrali 6:0, 2:6, 8:10 z Australijczykami Jake Delaney - Marc Polmans. W Melbourne w tamtym roku startował także w rywalizacji indywidualnej, ale odpadł po porażce 6:7, 6:3, 7:9 z Denisem Shapovalovem. - Serwowałem, by wygrać mecz i nie utrzymałem podania. Chyba zabrakło mi energii - tłumaczył po spotkaniu. Kanadyjczykowi zrewanżował się dwa dni temu, pokonując go w 4. rundzie turnieju Indian Wells.

Kariera 22-letniego Huberta Hurkacza prowadzona jest bardzo rozważnie. Krok po kroku, systematycznie. W zeszłym roku udało mu się zadebiutować w turnieju głównym Wielkiego Szlema. Na Roland Garros i US Open dotarł nawet do drugiej rundy, w obu przypadkach przegrywając z Marincem Ciliciem. W Paryżu urwał Chorwatowi seta, a wcześniej wyeliminował ćwierćfinalistę Australian Open Amerykanina Tennysa Sandgrena.

Kolejne sukcesy w mniejszych turniejach pozwoliły mu zbudować coraz to wyższy ranking. W listopadzie po wycofaniu się Shapovalova, zakwalifikował się do Next Gen ATP Finals w Mediolanie. To coroczny turniej dla najlepszych zawodników do 21. roku życia. W grupie przegrał z Amerykaninem Francesem Tiafoe i Grekiem Stefanosem Tsitsipasem oraz wygrał z Hiszpanem Jaume Munarem.

Przełomowy sezon?

Ten sezon może być dla Hurkacza przełomowy w karierze. Nie zaczął go dobrze, bo w Australian Open i francuskim Montpellier odpadał już w 1. rundzie. Nieco lepiej było w Marsylii, gdzie pokonał Serba Filipa Krajinovicia, a przegrał w 2. rundzie z Tsisipasem. Ostatnie dwie imprezy są jego najlepszymi w życiu. W Dubaju pierwszy raz doszedł do ćwierćfinału, przegrywając znów z Tsisipasem, ale wcześniej pokonał siódmego na świecie Kei Nishikoriego. W Indian Wells już jest w ćwierćfinale, w którym wieczorem zagra z Rogerem Federerem. W amerykańskim turnieju ograł dotąd półfinalistę tegorocznego Australian Open Lucasa Pouille, ponownie Nishikoriego oraz Shapovalova. Kibice i najbliżsi czekali, aż w karierze Huberta nadejdzie punkt zwrotny. Do tej pory była ona bowiem budowana bardzo spokojnie. Idealnie odpowiadała charakterowi 22-letniego zawodnika, który jest niezwykle ułożonym i grzecznym chłopakiem.

- Chciałbym być coraz wyżej, ale głównym moim celem pozostaje wciąż zbieranie jak największego doświadczenia, ogrania w największych turniejach, meczach o ogromną stawkę, z najlepszymi zawodnikami. Ciężko mówić o celach rankingowych, bo w tenisie jeden tydzień może wiele zmienić. Oczywiście może to się dziać też powoli, trochę spokojniej, tak jak od początku jest w przypadku mojej kariery (śmiech) - mówił niedawno Hurkacz w rozmowie ze Sport.pl.

Treningi z najlepszymi na świecie

Silny serwis, solidny forhend i konsekwentna gra z głębi kortu - takimi atutami dysponuje Hurkacz. Do tego trzeba dorzucić jeszcze najmocniejszy punkt - głowę. Eksperci podkreślają, że 22-letni tenisista jest bardzo silny mentalnie. Przynosi mu to już wymierne korzyści. To dzięki opanowaniu pokonał w środę Shapovalova, który strzelał mocno z backhandu i forhendu, ale często niecelnie. Nasz zawodnik nie zważał na szalone zagrania przeciwnika, tylko skupiał się na swojej grze. Oszczędność w emocjach i spokój nie są u niego wyreżyserowane, tylko wynikają z jego natury. - Hubert Hurkacz? Pamiętam, jak trenowałem z nim w Szanghaju, rozgrzewając się przed meczem i przepraszał mnie za każdym razem, gdy popełnił błąd. To naprawdę miły chłopak - powiedział sam Federer.

 

Szwajcar to nie jedyny z wielkich, z którym Polak miał okazję ostatnio trenować. W styczniu przed turniejem w Melbourne ćwiczył m.in. z Novakiem Djokoviciem. - Od zeszłego roku grałem już trochę w turniejach ATP. Cały czas ocierałem się o treningi z najlepszymi zawodnikami. Widziałem, jak oni funkcjonują. Rozgrywałem z nimi wyrównane mecze na treningach, ale jednak wygranie z takim zawodnikiem na takim turnieju w Dubaju dodaje niesamowitej pewności siebie. Trening a pojedynek turniejowy o dużą stawkę - to zupełnie co innego - mówił po wygranej w Dubaju nad Nishikorim. W piątek z Federerem nie będzie już trenował, tylko zagra o półfinał Indian Wells.

Skromny i pracowity

Skromność i autentyczność sprawiają, że Hurkaczowi nie da się nie kibicować. Na każdym kroku podkreśla, że wciąż musi się uczyć i ciężko pracować. - Denis to naprawdę trudny przeciwnik. To był bardzo ciężki mecz, zepchnął mnie do defensywy, ale zmieniłem styl gry w III secie, zacząłem grać agresywniej. To dla mnie coś niesamowitego, zaczynam grać coraz lepiej.  Wciąż jednak mam dużo do poprawy - powiedział po środowym spotkaniu. Po każdym meczu w Stanach dziękuje kibicom za doping, także tym z Polski. Brzmi przy tym szczerze, nie są to wyklepane formułki.

Ostatnie sukcesy sprawiły, że zaczął interesować się nim wielki świat tenisa. Oficjalnie jego trenerem wciąż jest Nowozelandczyk Rene Moller, ale faktycznie od Indian Wells współpracuje z Amerykaninem Craigiem Boyntonem. Boynton prowadzi także karierę Steve’a Johnsona, a wcześniej trenował m.in. Mardy’ego Fisha i Sama Querrey’a.

„Dwóch Janowiczów, to o jednego za dużo"

Hurkacz po Indian Wells będzie co najmniej około 50. miejsca w rankingu ATP. Jest najlepszym polskim tenisistą od czasów Jerzego Janowicza. Mimo, że ze względu na wzrost, talent i mocny serwis nazywany bywa „drugim Janowiczem", w rzeczywistości jest zupełnie inny. Hubert jest o wiele spokojniejszy, ma łagodny temperament. W dodatku pracuje nad sobą, bo współpracuje z psychologiem Pawłem Habratem. Janowicz zaś co prawda obecnie nie gra w tenisa z powodu kontuzji, ale wcześniej na korcie to emocje często uniemożliwiały mu osiąganie kolejnych sukcesów. Talentu nie można było mu odmówić, skoro doszedł do półfinału Wimbledonu 2013. Na przeszkodzie często stawała jednak głowa. Tenisowy świat Janowicz zaskoczył w Paryżu w 2012 roku. Nie tylko tym, że pokonał wtedy Andy’ego Murraya, ale i sposobem okazywania radości po wygranej. Przeskakiwanie przez siatkę, rozrywanie koszulki i głośne świętowanie sukcesu to niecodzienne zachowania na korcie. Jest nadzieja, że Hubert Hurkacz nie powtórzy błędów Jerzego Janowicza. - Nie mogę być nim, bo dwóch Janowiczów, to o jednego za dużo - przekonuje Hurkacz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.