Australian Open. Iga Świątek w drugiej rundzie. Tomasz Świątek: Zachowanie polskich kibiców było nie na miejscu. Bałem się, że Iga zostanie ukarana

Iga Świątek z życiowym sukcesem. 17-latka pokonała w pierwszej rundzie Australian Open Rumunkę Anę Bogdan 6:3, 3:6, 6:4. - Polscy kibice mocno Idze przeszkadzali. Czy oni nie kojarzą, jak powinno się kibicować podczas meczu tenisowego? Ich zachowania były nie na miejscu. Iga w pewnym momencie zaczęła na to reagować bardzo emocjonalnie - mówi w rozmowie ze Sport.pl Tomasz Świątek, ojciec naszej młodej zawodniczki.
Zobacz wideo

Iga Świątek w drugiej rundzie turnieju wielkoszlemowego w Melbourne. Polka odniosła największy sukces w karierze, pokonując 82. w rankingu WTA Anę Bogdan z Rumunii. W kolejnym spotkaniu 17-latka zmierzy się z Włoszką Camilą Giorgi, która w Australii rozstawiona jest z numer 27.

W pojedynku z Bogdan Świątek musiała zmagać się nie tylko z przeciwniczką, lecz także z problemami zdrowotnymi i... złym zachowaniem polskich kibiców. Byli oni bardzo głośni, nawet w trakcie akcji, czym wielokrotnie dekoncentrowali naszą zawodniczkę. 17-latka próbowała upominać fanów o ciszę, ale nie przynosiło to rezultatu. - Niektórzy widzowie zachowywali się tak, jakby oglądali mecz piłkarski, a nie tenisowy. To musiało Idze trochę przeszkadzać - mówi w rozmowie ze Sport.pl Antoni Cichy z portalu Sport.tvp.pl, który oglądał to spotkanie na żywo w Melbourne. Fani nie reagowali także na ostrzeżenia sędziego głównego, który upominał ich wiele razy.

Do dyskusji na temat zachowania kibiców włączył się także trener Igi, Piotr Sierzputowski, który zasugerował, że po meczu Świątek szybko zeszła z kortu, bo miała dość zachowania polskich fanów.

****

Dominik Senkowski: Iga pokonała Bogdan i awansowała do drugiej rundy Australian Open. Jak Pan ocenia jej występ?

- Tomasz Świątek, ojciec Igi: Do piątego gema drugiego seta grała bardzo dobrze. Była mocno skoncentrowana. Później widać było już, że nie walczyła jedynie z przeciwniczką i problemami zdrowotnymi. Polscy kibice, którzy oglądali to spotkanie z trybun, mocno jej przeszkadzali. Nie wiem, czy oni nie kojarzą, jak powinno się kibicować podczas spotkania tenisowego? Ich zachowania były mocno nie na miejscu. Widziałem, że Iga w pewnym momencie zaczęła na to reagować bardzo emocjonalnie. Zdekoncentrowało ją to. Następnie uciekły jej dwie piłki i cały drugi set. Szkoda, bo zaczęła się chyba nad tym zastanawiać, zamiast odciąć się. Jeśli chodzi zaś o trzeci set, to na szczęście skończyło się dobrze. Choć nie ukrywam, że trochę to przeżywałem emocjonalnie. Przegrywała 2:4, udało jej się wygrać. To był dla niej ciężki pojedynek.

Ciężki, bo nie dość, że przeciwniczka sporo lepsza niż w kwalifikacjach, to jeszcze polscy kibice, którzy może chcieli dobrze, ale w rzeczywistości bardziej Idze przeszkadzali.

- Oni nie do końca niestety wiedzieli, jak kibicować na takich spotkaniach. Odnoszę wrażenie, że ich zachowania bardziej nadawałyby się na mecze piłki nożnej czy rugby niż przy korcie. Bałem się tego, że Iga może zostać ukarana stratą punktu. Sędzia mógł to zrobić, bo ci ludzie momentami nie kibicowali Idze, tylko kibicowali przeciwko Rumunce. To było bardzo niekorzystne dla Polki. Arbiter mógł to odebrać jako przeszkadzanie przeciwnikowi.

Do tego doszły także problemy zdrowotne Igi, które pojawiły się w trakcie pojedynku z Bogdan. Co jej dokuczało?

- Nie miałem jeszcze okazji z nią rozmawiać, ale podejrzewam, że znów odezwały się problemy z mięśniem przywodziciela, które były zaleczone po występie w Auckland. Widziałem, jak fizjoterapeutka ją oklejała, później zabandażowała. To był raczej na pewno przywodziciel. Iga ma teraz trochę czasu, by dojść do siebie i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Gdyby ten mecz był krótszy o 40 minut kosztem tego trzeciego seta, to byłoby to dla niej korzystniejsze. Ale i tak trzeba się cieszyć z tego, co mamy.

A Rumunka czymś Pana zaskoczyła?

- Wcześniej nie miałem okazji oglądać jej w grze, ale spodziewałem się, że postawi spore wymagania. Jeśli tenisistka od jakiegoś czasu znajduje się w rankingu w przedziale 50. - 80. miejsce, to musi umieć grać. Tak, jak już mówiliśmy, na Wielkim Szlemie nie ma słabych dziewczyn. A w tej chwili drabinka zawęża się i będzie jeszcze trudniej.

W trzecim secie Iga przegrywała 2:4, ale następnie wygrała cztery gemy z rzędu i całe spotkanie. Znów pokazała, że ma mocną psychikę.

- To prawda. Najbardziej jednak jestem zadowolony po tym meczu z jej serwisu. Podejmowała duże ryzyko, serwowała odważnie. Z tego wzięło się aż 12 asów, co jest bardzo dobrym wynikiem. Do tego miała chyba tylko dwa podwójne błędy serwisowe. To bardzo pozytywna statystyka.

W drugiej rundzie Australian Open Iga zmierzy się z Włoszką Camilą Giorgi, rozstawioną w Australii z nr 27. Jakie są jej szanse w tym spotkaniu?

- Uważam, że nie warto rozbudzać nadmiernych nadziei, ani też skreślać Igi. Myślę, że szanse są 50-50. Wszystko będzie zależało od nastawienia mojej córki oraz od gry Włoszki. Widziałem kilka meczów Giorgi i jako zawodniczka należy ona do kategorii "strzelców". Jak jej piłka będzie wchodziła dobrze na rakietę, to z obu stron potrafi zagrać bardzo mocno. Jeśli w dodatku będzie trafiać w kort, to będzie to bardzo ciężki pojedynek dla Igi. Nie wszystko będzie więc zależało od naszej tenisistki, aczkolwiek ważne, by odpowiednio podeszła do tego meczu.

A jakie znaczenie może mieć fakt, że Iga ma za sobą w Melbourne już cztery spotkania, a Giorgi jedno, w którym pokonała Dalilę Jakupović 6:3, 6:0 w 55 minut?

Myślę, że ważniejsze będzie to, by Iga doprowadziła swoją nogę do dobrego stanu. Mają jutro cały dzień i wierzę, że uda jej się pomóc. Aczkolwiek uważam, że ten jej pierwszy turniej wielkoszlemowy w karierze już jest udany. Nawet jakby się nie przebiła przez drugą rundę, to i tak nikt nie będzie robił z tego tragedii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.