Agnieszka Radwańska kończy karierę. Magdalena Grzybowska: Finał Wimbledonu i drugie miejsce w rankingu WTA to mało?

Agnieszka była specyficzną, ale fantastyczną tenisistką - mówi Magdalena Grzybowska, najlepsza polska tenisistka czasów współczesnych przed pojawieniem się Agnieszki Radwańskiej. Była menedżerka sióstr Radwańskich w rozmowie ze Sport.pl komentuje decyzję Agnieszki o zakończeniu kariery.

„Po 13 latach zawodowego grania, kończę swoją przygodę z zawodowym tenisem. Nie jest mi z tym łatwo. W głowie jeszcze tyle wspomnień, emocji zwycięstw, tych dwudziestu zdobytych turniejów i tych blisko sześciuset wygranych meczów. Niestety nie mogłam już trenować jak dawniej, a organizm i tak coraz częściej odmawiał posłuszeństwa. W trosce o swoje zdrowie, z pełną świadomością obciążenia, jakie niesie rywalizacja na tak wysokim poziomie, nie jestem już w stanie zmobilizować swojego organizmu do jeszcze większej eksploatacji - napisała Radwańska w mediach społecznościowych. To w nich ogłosiła w środę, że kończy karierę.

Łukasz Jachimiak: Agnieszka Radwańska kończy karierę. Świetną, pełną sukcesów. Ale czy wycisnęła z niej wszystko, co mogła? To pytanie zadają sobie praktycznie wszyscy. Pani też?

Magdalena Grzybowska: Nie, bo teoretyzować jest łatwo, oceniać prosto, a trzeba przeżyć, poczuć. Agnieszka przez kilkanaście lat grała na najwyższym światowym poziomie. Zapewne miała gorsze tygodnie, bo czasami z różnych powodów nie da się grać na sto procent. Ale jestem pewna, że zawsze dawała z siebie wszystko i że miała fantastyczną karierę. Wiadomo, że mogło być jeszcze lepiej, bo mogła wygrać szlema, mogła być pierwsza na świecie. Ale była druga, grała w finale Wimbledonu. Czy to mało? Takie rzeczy zdecydowanie nie każdemu są dane.

Z czym Pani najbardziej kojarzy się Agnieszka? Może jest jakiś jej mecz, który często Pani wspomina?

- Chyba nie ma takiego meczu, skoro żaden nie przychodzi mi od razu na myśl. A Agnieszka kojarzy mi się z latami świetnej, równej gry.

Ja chyba zawsze będę pamiętał przegrany horror z Sabiną Lisicką w półfinale Wimbledonu w 2013 roku. Tamten turniej wygrała Marion Bartoli i mówiąc szczerze, uwiera mnie, że taka zawodniczka, która z Radwańską miała bilans pojedynków 0-7, jest wielkoszlemową mistrzynią, a Polka nie.

- Rozumiem, że wszyscy by chcieli, żeby Agnieszka szlema miała w dorobku, bo było bliziutko. Ale ja pamiętam, że praktycznie za każdym razem jak się zaczynał turniej wielkoszlemowy, to od większości ekspertów słyszeliśmy, że ona nic wielkiego nie ugra, bo są rywalki większe, silniejsze, a ona choć jest sprytna, ma fantastyczne czucie kortu i intuicję, to silniejsze tenisistki nie pozwolą jej nic zdziałać. A ona wygrała mnóstwo meczów, wiele razy docierała do ćwierćfinałów, była w półfinałach, w finale. I moim zdaniem tylko szczęścia jej zabrakło do wygrania któregoś z tych turniejów. Zdecydowanie było ją na takie zwycięstwo stać.

Radwańska technicznie rzeczywiście wyraźnie przewyższała wszystkie inne zawodniczki z współczesnego tenisa?

- Myślę, że tak. Pod tym względem była zdecydowaną liderką. Było grono wysokich, mocnych zawodniczek grających siłowy tenis i ona miała z tymi zawodniczkami ujemne bilanse, ale nawet przeciw nim pokazywała mistrzostwo taktyczne, nieoczekiwane zagrania. Tym przewyższała wszystkie tenisistki ostatnich lat, tu była najlepsza.

Często powtarzające się zarzuty wobec Radwańskiej są takie, że nie spróbowała wprowadzić do swojej gry radykalnych zmian, że nie zaryzykowała. Gdy w 2015 roku dołączyła do swojego sztabu Martinę Navratilovą, to pomyślała Pani, że dawna seryjna zwyciężczyni okaże się tą osobą, która nauczy Agnieszkę wygrywania szlemów?

- Powiem szczerze, że wydawało mi się, że to coś dobrego przyniesie.

Dlaczego nie przyniosło? Navratilova odeszła już po czterech miesiącach.

- Agnieszka zawsze była otoczona rodziną. Całe życie trenowała w gronie bliskich sobie ludzi, nigdy nie była wystawiana na próbę kontaktu z osobami obcymi, nie jeździła nigdy trenować do żadnych akademii, nie eksperymentowała. Dla niej przyjście Navratilovej widocznie nie było wymarzoną sytuacją. I nie okazało się czymś, w czym mogłaby się dobrze poczuć. To była dla niej nowość. Nie wyszło, choć większość spodziewała się, że to będzie dobry krok.

Według Pani da się solidnie popracować nad siłą u tak drobnej zawodniczki jak Radwańska, a jednocześnie nie zgubić jej finezji?

- Guru trenerskim nie jestem, ale wydaje mi się, że zrobić coś takiego jest bardzo trudno. Dla każdego zawodnika najważniejsze jest, żeby się dobrze czuł. Ze swoją grą, ze swoją głową, z pewnością siebie. Nie zawsze działają chłodne kalkulacje co i jak zrobić - ile siły, ile techniki, jak to wszystko ułożyć. Wiadomo, że trzeba lubić pracować, lubić wyzwania, wyjazdy na kolejne turnieje i trzeba dbać o pewność siebie. Agnieszka o to wszystko dbała. Była specyficzną, ale fantastyczną tenisistką. Moim zdaniem możemy jej tylko pogratulować tak wspaniałej kariery. Kiedy ją zaczynała, to przecież niewielu pomyślało, że osiągnie aż tyle.

Pani będąc najlepszą polską tenisistką na przełomie XX i XXI wieku pomyślała, że stosunkowo szybko pojawi się ktoś, kto wyraźnie poprawi Pani najlepsze osiągnięcia, czyli trzecie rundy turniejów wielkoszlemowych i 30. miejsce w rankingu WTA?

- Już kiedy Agnieszka była juniorką, to widziałam, że ona sobie poradzi w świecie seniorek. Pamiętam, że była młodziutka, kiedy chodziłam na jej turnieje, widziałam ją na treningach i wszyscy w naszym krakowskim środowisku mówili, że to jest dziewczyna, która solidnie trenuje, dobrze się zapowiada, poświęca wiele. Pokładano w niej spore nadzieje.

W czym jako juniorka przewyższała choćby Aleksandrę Olszę, która tak jak Agnieszka wygrała juniorski Wimbledon, a wielkiej seniorskiej kariery nie zrobiła?

- Agnieszka miała ten szósty zmysł. Była też wyjątkowo zacięta. Nie poddawała się nigdy. Może nie była bardzo ekspresyjna na korcie, nie kipiała, nie była dynamitem, ale zaciętość było w niej naprawdę widać. Pamiętam też czas, kiedy przechodziła z wieku juniorskiego w seniorski. Bardzo solidnie wtedy pracowała, nawet po meczach w turniejach potrafiła jeszcze pójść poserwować, poodbijać. Była bardzo wytrwała i pracowita. Dzięki temu tyle wygrała.

***

Najlepsze zagrania Agnieszki Radwańskiej

Grą Agnieszki Radwańskiej zachwycał się tenisowy świat. Finezyjne zagrania przyniosły jej wiele przydomków jak np. profesor czy ninja. Oto tylko część z jej fenomenalnych akcji, po których fani wstrzymywali oddech.

Radwańska siódma na tenisowej liście płac wszech czasów

Dokładnie 27 683 807 dolarów - tyle przez całą karierę zarobiła Agnieszka Radwańska w turniejach WTA. Na liście płac wszech czasów zajmuje siódme miejsce.

Wimbledon 2012. Największy sukces Radwańskiej

W 2012 roku Agnieszka Radwańska zagrała w finale Wimbledonu. To największy jej sukces w karierze. Warto przypomnieć sobie, jak zachwycaliśmy się grą Polki i z jak wielkim uznaniem pisał o niej tenisowy świat.

Urszula Radwańska: zawsze byłaś i nadal będziesz dla mnie ogromną motywacją

- Ogromny szacunek za wszystko co osiągnęłaś w tenisie - napisała Urszula Radwańska, młodsza siostra Agnieszki, która w środę zakończyła karierę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.