Radwańska kończy karierę. Sakowicz: Ostatnie sezony były wyniszczające

- Rzadko się zdarza, by tenisistki w takim wieku podejmowały tak radykalną decyzję. Wiedziałam, co się szykuje, ale i tak czuję się, jakbym dostała w głowę obuchem - mówi Sport.pl o zakończeniu kariery Radwańskiej Joanna Sakowicz, trenerka i komentatorka tenisa.

Kacper Sosnowski: Radwańskiej można było współczuć. „Mam problem z prawą stopą. Puchnie, często pojawia się stan zapalny przy trzecim i czwartym palcu. Potrafię się obudzić w nocy z bolesnymi skurczami” - mówiła niedawno PAP.

Joanna Sakowicz: Każdy, kto uprawiał sport i musiał go skończyć nie na własnych warunkach, wie, jak to boli. Piszę właśnie doktorat o tym, jak zawodnicy odnajdują się po zakończeniu kariery przez kontuzję, a jak funkcjonują, gdy odchodzą wtedy, kiedy chcą.

Agnieszka kończy, bo jej organizm odmówił posłuszeństwa, a była przecież sportowcem wybitnym. Osiągnęła tak dużo, że brakuje mi słów, by to opisać. Mogła jeszcze długo grać na najwyższym poziomie, dlatego należy jej współczuć.

Ostatnie miesiące były bolesne, ale poważnych kontuzji jak na 13 lat kariery nie miała wiele.  

- I tak, i nie. Są zawodniczki od niej szczęśliwsze, które przez karierę przeszły łagodniej, mając może jedną kontuzję. Daleko szukać nie trzeba - myślę m.in. o Andżelice Kerber czy Karolinie Woźniackiej, które też są koło trzydziestki, a jeszcze grają. Pamiętajmy, że Radwańska osiem lat temu miała operację stopy i dłoni. Potem rzeczywiście większe przykrości ją omijały, ale ostatnie sezony były wyniszczające. Tym bardziej że to był czas, kiedy grała na najwyższym poziomie. Po tym, jak wygrała finały WTA w Singapurze, kiedy była w ścisłej czołówce rankingu, wszystkie problemy zdrowotne zaczynały się nasilać. Tenis na takim poziomie stawał się dla niej wyniszczający. Nawet nie miała czasu się tym porządnie zająć, bo specyfika sezonu jest taka, że gra się niemal non stop.

29 lat na przymusowe zakończenie kariery to w pani opinii dużo czy mało?

- Jeszcze siedem lat temu pewnie powiedziałabym, że to moment, w którym można zacząć myśleć o tenisowej emeryturze. Teraz natomiast rzadko się zdarza, by tenisistki w takim wieku podejmowały tak radykalną decyzję. Ostatnio - co prawda - pożegnanie z kortami zapowiedziała 31-letnia Lucie Safarova, ale rakietę odłoży w przyszłym roku, gdy będzie miała właściwie 32 lata. Patrząc na współczesne standardy, to Agnieszka z tenisa odchodzi wcześnie. Z drugiej strony pamiętajmy, że ona zaczynała grać, jak miała 17 lat. 13-letnia przygoda ze sportem na najwyższym poziomie nie brzmi źle.

„Żegnam się z tourem, ale nie z tenisem” – napisała w swoim oświadczeniu. Wie pani, co Aga zamierza?

- To pewnie będą projekty, w których będzie się angażowała w pomoc młodym adeptom tenisa, ale nie chciałabym się wypowiadać za nią. Na pewno ze sportu nie zniknie. Gdy ją spotykam, to proszę mi wierzyć, że o tenisie jesteśmy w stanie rozmawiać godzinami. To, co napisała w swoim pożegnaniu o tej pasji, wyjątkowości tenisa, pewnej miłości do niego, nie jest jakąś kurtuazją. Ona rzeczywiście tym wszystkim żyje, interesuje się meczami, wie. co się dzieje, lubi je oglądać w telewizji. Trudno byłoby przypuszczać, że miałaby odciąć się od tego, co robiła przez całe życie.

Rozmawiała z nią pani o tej decyzji? Podpytywała, co dalej?

- Wiedziałam, co się szykuje, ale i tak czuję się, jakbym dostała w głowę obuchem. Przez lata byliśmy przyzwyczajeni, że mamy taką tenisistkę, którą zawsze możemy oglądać na największych arenach, a teraz nagle się to kończy. Nie dopytywałam jej, co dalej. Nie chciałam zapeszyć. Powiedzmy, że na razie Aga jest uśmiechnięta na myśl, że nie trzeba będzie rano zrywać się na trening.

Na Twitterze napisała pani, że zarówno pani pokolenie, jak i wcześniejsze było wyśmiewane za marzenia o sukcesach takich, jak miała Aga. Jej najpiękniejsze momenty kariery to...?

- Zdecydowanie finał Wimbledonu, który mówi sam za siebie. Do tego dołożyłabym jeszcze wygraną WTA Finals w Singapurze. Wspaniałe chwile. Teraz pozostaje tylko czekać na kogoś, kto by znów czegoś takiego dokonał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.