Tenis. Agnieszka Radwańska skończy karierę? Katarzyna Strączy: Powinna zamrozić ranking, a może urodzić dziecko

Agnieszka Radwańska do końca listopada ma zdecydować, co dalej z jej karierą. - Przygotowania do styczniowego Australian Open nie mają sensu. Wierzę, że za rok czy dwa dojdzie do siebie i może będzie chciała wrócić - mówi Katarzyna Strączy, była zawodniczka, a obecnie komentatorka Eurosportu.

Radwańska spotkała się z dziennikarzami w poniedziałek w Warszawie, gdzie wypełniała obowiązki wobec jednej ze sponsorujących ją firm. Dla 29-letniej krakowianki kończący się rok sportowo jest najgorszy od 12 lat. W rankingu WTA zawodniczka jest dopiero 74., a była nawet 78. Na tak niskiej pozycji nie notowano jej od 2006 roku, czyli tak naprawdę od jej wejścia w świat seniorskiego tenisa.

>> Agnieszka Radwańska rozważa zakończenie kariery! Decyzja w listopadzie

– Nie trenuję, tylko się rehabilituję. Od wrześniowego startu w Seulu nie trzymałam w rękach rakiety. Mam problem w trzecim i czwartym palcu w prawej stopie […] Ona jest już, mówiąc najprościej, tak zmiażdżona bieganiem, hamowaniem, tupaniem, że mało co w niej normalnie pracuje, za to wszystko puchnie. W nocy czasami jest tak, że budzę się ze skurczami. Żadne zastrzyki z kortyzonu czy osocza nie mogą mi już pomóc[…] Człowiek stara się jak może, ma wokół siebie najlepszych ludzi, lekarzy, specjalistów, ale niestety organizm  w pewnym momencie mówi stop. Te problemy nie są już zabiegowe, a operacyjne. I to poważnie operacyjne. Nie ma poprawy, wręcz przeciwnie. Ja już niczego, jeśli chodzi o tenis, nie mogę obiecać. Wszystko ostatecznie okaże się w najbliższych kilku tygodniach – mówiła Radwańska cytowana przez „Przegląd Sportowy”.

>> Agnieszka Radwańska minimalnie awansowała w rankingu WTA

Tenisistka rozważa przerwanie albo zakończenie kariery. Po kolejnych konsultacjach ze swym sztabem, czyli przede wszystkimi z trenerem Tomaszem Wiktorowskim i drugim trenerem (a prywatnie mężem) Dawidem Celtem, do końca listopada ma poinformować o tym, jak będzie wyglądała jej przyszłość.

Zoperować się jak Federer? A może urodzić dziecko?

- Jeżeli Radwańska była już druga na świecie, to nie dziwne, że nie jest zadowolona z takiego grania, jakie prezentowała w tym roku i w poprzednim. Szkoda, że wcześniej nie zrobiła sobie dłuższej przerwy, na przykład półrocznej. Mogła spróbować wrócić tak jak Roger Federer, który miał przecież trzy operacje. Czy jak Juan Martin del Potro, który zmagał się z wielkimi problemami zdrowotnymi. Nadal też miał przerwę i też wrócił – mówi Katarzyna Strączy.

>> Agnieszka Radwańska minimalnie awansowała w rankingu WTA

– Tu jest pytanie, czy ktoś ma wystarczająco dużo siły wewnętrznej i czy tak naprawdę chce wrócić. Agnieszka ma męża, może zaszłaby w ciążę, urodziła dziecko i spokojnie wróciłaby do zdrowia. Może wtedy mogłaby spróbować wrócić do grania. Przecież wiele tenisistek wraca po urodzeniu dziecka, choćby Serena Williams – zastanawia się komentatorka.

Lepiej mrozić niż kończyć

Strączy jest przekonana, że Radwańska nie może dłużej funkcjonować tak, jak w ostatnich miesiącach, gdy w sumie więcej leczyła kontuzje i odpoczywała niż grała. - Jeżeli ma cierpieć, cały czas próbując grać i jeszcze czytać niemiłe artykuły, bo wiadomo, że cała Polska patrzy i ocenia, to coś takiego nie ma sensu. Powinna przestać grać i może kiedyś spróbować wrócić. Trzeba zrozumieć kogoś, kto był wysoko i widzi, że przez ograniczenia zdrowotne nie może być już na tym poziomie. Ale też nie ma po co się spieszyć z decyzją o zakończeniu kariery. Można zamrozić ranking. Nie wiadomo czy za dwa lata nie zachce jej się znowu grać. I wtedy będzie miała trochę łatwiej wrócić. Oczywiście Radwańska zawsze dostanie dzikie karty, bo nie wyobrażam sobie, żeby np. na Wimbledonie jej odmówili. Ale zamrożenie rankingu warto wykorzystać, bo to da jeszcze większy komfort przy decyzji o powrocie. Ranking można zamrozić na czas nieograniczony, z powrotem nie trzeba się spieszyć. Jest sześć turniejów, do których zawodnik ma wstęp z tym miejscem w rankingu, będąc na którym podjął decyzję o zamrożeniu. Można więc wybrać sobie do gry wszystkie turnieje wielkoszlemowe – tłumaczy była zawodniczka.

>> Reforma Pucharu Davisa okaże się wielką klapą? Czołowi zawodnicy odmawiają gry w nowym formacie

Mąż może pomóc

Po miesiącach męczenia się i wielu niepowodzeniach na korcie Radwańska jest zniechęcona, co nietrudno zrozumieć. – Nie wiem czy ona będzie jeszcze chciała wrócić. Ale wierzę, że za rok czy za dwa lata dojdzie do siebie. I wtedy zobaczymy czy znów będzie chciała ciężko trenować, jeździć po turniejach, żyć na walizkach. To nie jest łatwe. Na szczęście Agnieszka ma o tyle łatwiej, że w sztabie ma męża, więc jej podróżowanie jest milsze. Ale i tak się podczas takiego życia męczy. Ten tryb jest bardzo trudny dla psychiki – podkreśla Strączy. – Ale też po sobie wiem, że jak się skończy, to w pewnym momencie odczuwa się brak rywalizacji. Pewnie teraz Agnieszka tego nie czuje, bo jest bardzo zmęczona. Ale myślę, że za jakiś czas to niej przyjdzie. Przychodzi do każdego, dlatego tak wiele tenisistek wraca – dodaje.

>> Nie żyje Todd Reid. Zwycięzca juniorskiego Wimbledonu

Australian Open nie ma sensu

Radwańska o swojej przyszłości ma zdecydować do końca listopada, a na koniec października pewne wydaje się jedno – że zabraknie jej w najbliższym turnieju wielkoszlemowym, czyli planowanym na styczeń 2019 roku Australian Open. - Jeżeli przez cały sezon nie była w stanie się wyleczyć, jeśli lekarze i rehabilitanci nie potrafili sobie poradzić nawet mimo jej długich przerw od grania, bo przecież w pewnym momencie Agnieszka miała dwa miesiące bez meczu, to jaki jest sens jechać za dwa miesiące na wielkoszlemowy turniej? Wybrać się do Australii, żeby odpaść w pierwszej czy drugiej rundzie? Bez sensu, nie o to jej chodzi. Gdyby to była zawodniczka wiecznie zajmująca 50. miejsce w rankingu WTA, to proszę bardzo. Ale to jednak była finalistka i półfinalistka imprez wielkoszlemowych. Jej granie w pierwszych rundach nie wystarczy. Na razie Radwańska na pewno musi odpocząć od tenisa – podsumowuje Strączy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.