Podczas tegorocznego Wimbledonu oczy polskich kibiców były skierowane na tych samych zawodników co zawsze: Agnieszkę Radwańską, Łukasza Kubota i Marcina Matkowskiego. Cała trójka spisała się dość przeciętnie, odpadając jeszcze przed etapem ćwierćfinału.
Tymczasem w drabince kobiecego debla znakomicie radzi sobie Alicja Rosolska. Polka w parze z Amerykanką Abigail Spears awansowały do ćwierćfinału, gdzie czekało ich spotkanie z głównymi faworytkami do końcowego triumfu - Timeą Babos i Kristiną Mladenović.
Pierwszy set środowego starcia toczył się pod dyktando podających. Każda z czterech tenisistek popisywała się solidnymi serwisami, dlatego konieczne było rozegranie tie-breaka. Mimo początkowych problemów Rosolska i Spears zdołały wrócić na właściwą ścieżkę i niespodziewanie wyszły na prowadzenie w meczu.
Polka i Amerykanka już na początku drugiej partii zyskały niewielką przewagę (2:0), jednak rywalki szybko odrobiły straty. Zdecydowanie gorzej dysponowana była tego dnia Timea Babos, a Rosolska i Spears doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Po wygraniu gema serwisowego Węgierki nie dały się już dogonić. Ostatecznie w niespełna półtorej godziny gry wygrały 7:6(4), 6:3 i sprawiły jedną z największych niespodzianek tegorocznego turnieju.
Dla Alicji Rosolskiej to największy dotychczasowy sukces. Polka po raz pierwszy w karierze awansowała do wielkoszlemowego półfinału. Tam czeka ją kolejne wymagające zadanie – razem ze Spears zmierzą się Barborą Krejcikovą i Kateriną Siniakovą.
Alicja Rosolska (Polska) / Abigail Spears (USA) – Timea Babos (Węgry, 1) / Kristina Mladenović (Francja, 1) 7:6(4), 6:3