Australian Open. Tennys Sandgren z życiowym sukcesem. Pokonał Dominika Thiema i jest w ćwierćfinale

Trwa wspaniała passa Tennysa Sandgrena. Amerykanin po wyeliminowaniu w drugiej rundzie Stana Wawrinki w czwartej sprawił kolejną i to jeszcze większą niespodziankę - wyrzucił z turnieju piątego rozstawionego, Dominika Thiema. A to wszystko w swoim... trzecim wielkoszlemowym występie.

W męskiej drabince Australian Open pozostał już tylko jeden reprezentant Stanów Zjednoczonych. Tennys Sandgren, notowany w światowym rankingu na 97. miejscu 26-latek z Tennessee, w tegorocznym turnieju ma już na rozkładzie Jeremy’ego Chardy’ego, Stana Wawinkę, Maximiliana Marterera, a w poniedziałek sprawił kolejną sensację. W pięciu setach pokonał rozstawionego z „piątką” Austriaka Dominica Thiema.

Sandgren rozpoczął to spotkanie znakomicie. Dwukrotnie przełamał faworyzowanego Thiema i wygrał pierwszą partię 6:2. Austriak, jako niezwykle waleczny i ambitny zawodnik zdołał doprowadzić swoimi świetnymi jednoręcznymi backhandami do remisu i wydawało się, że teraz to on będzie rządzić na korcie. Nic bardziej mylnego.

Kolejne dwa sety były bardzo zacięte. Obaj zawodnicy pewnie serwowali i przełamali się tylko po razie. Doszło do dwóch tie-breaków – pierwszy padł łupem Sandgrena, drugi Thiema. Do wyłonienia zwycięzcy konieczna była piąta, decydująca partia.

Sandgren po raz kolejny zaskoczył. Przełamał rywala i wyszedł na prowadzenie 4:2. Spokojnie doprowadził spotkanie do końca i wykorzystując pierwszą piłkę meczową po niemal czterech godzinach gry zakończył mecz wynikiem 6:2 4:6 7:6(4) 6:7(7) 6:3.

Dotychczasowym największym zawodowym osiągnięciem Amerykanina były trzy wygrane turnieje rangi Challenger. Tegoroczny Australian Open jest zaś dopiero jego trzecim występem w turnieju Wielkiego Szlema. Wcześniej, w zeszłorocznych Roland Garros i US Open odpadał w pierwszych rundach.

Teraz awansował do ćwierćfinału i wciąż jest w grze o najlepsza czwórkę. Powalczy o nią z Koreańczykiem Hyeonem Chungiem lub sześciokrotnym mistrzem z Melbourne, Novakiem Djokoviciem.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.