W spotkaniach pierwszej i drugiej rundy Kubot z Melo nie stracili seta. Najpierw pewnie pokonali Włocha Paolo Lorenziego i Niemca Mischę Zvereva, a następnie z kwitkiem odprawili reprezentantów gospodarzy Maxa Purcella i Luke’a Saville’a. Mimo że w starciu z parą numer 16 – Amerykaninem Rajeevem Ramem i Hindusem Divijem Sharanem – liderzy rankingu byli oczywistymi faworytami, to rywale sprawili im dużo problemów, będąc blisko sprawienia jednej z największych niespodzianek turnieju.
Zaczęło się bardzo dobrze. Kubot i Melo już w piątym gemie przełamali serwis przeciwników, ale nie nacieszyli się nim długo, ponieważ ci za chwilę wyrównali. Mało tego – wkrótce sami wyszli na prowadzenie 5:3 i skrupulatnie dopełnili formalności. Niespodziewanie wygrali seta 6:3.
W drugiej partii obie pary znakomicie serwowały i pewnie wygrywały swoje gemy. Minimalnie lepiej prezentowali się ponownie Ram i Sharan, ponieważ w ciągu 50 minut gry to oni mieli cztery breakpointy, a duet polsko-brazylijski – żadnego. W tej sytuacji jedynym wyjściem było doprowadzenie do tie-breaka. Udało się, a w nim role się odwróciły. Kubot i Melo zdobyli dwa minibreaki, które pozwoliły im wygrać seta i doprowadzić do wyrównania w meczu.
Wydawało się, że i w trzeciej partii może dojść do tie-breaka, ale przy stanie 3:3 faworyci zadali ostateczny cios. Po raz ostatni przełamali rywali i spokojnie doprowadzili spotkanie do końca. Wykorzystując pierwszą piłkę meczową zameldowali się w ćwierćfinale.
W obliczu porażek wszystkich pozostałych wysoko rozstawionych par: Kontinen/Peers [2], Rojer/Tecau [3], Herbert/Mahut [4] i Murray/Soares [5] Kubot i Melo uchodzą za wielkich faworytów do tytułu. W ćwierćfinale zmierzą się z Japończykiem Benem Mclachlanem i Niemcem Janem-Lennardem Struffem.