Australian Open. Agnieszka Radwańska z trudem pokonała Kristynę Pliskovą i awansowała do drugiej rundy

Agnieszka Radwańska po bardzo słabym początku odwróciła losy meczu i pokonała Czeszkę Kristynę Pliskovą (61 WTA) 2:6 6:3 6:2 w pierwszej rundzie wielkoszlemowego Australian Open. Kolejną rywalką Polki, która w Melbourne jest rozstawiona z numerem 26, będzie Ukrainka Łesia Curenko.

Najlepsza polska tenisistka przyjechała do Melbourne, aby coś udowodnić. Po bardzo słabym poprzednim sezonie musiała pokazać wszystkim kibicom, ale i samej sobie, że wciąż jest w stanie rozgrywać wielkie mecze i przede wszystkim – wygrywać. Losowanie nie było jednak dla niej łaskawe. W pierwszej rundzie Australian Open miała się zmierzyć z Kristyną Pliskovą, siostrą bliźniaczką byłej liderki światowego rankingu, Karoliny.

Wielu ekspertów przewidywało, że choć to Radwańska jest rozstawiona i bardziej doświadczona, a jej rywalka nie odnosi wielkich sukcesów, to mecz może być bardzo wyrównany. Pierwszy set wtorkowego spotkania na korcie nr 8 na pewno taki nie był. Pliskova od początku narzuciła swój styl gry, agresywnie atakowała i dawała Polce bardzo mało czasu na reakcję. Wiedziała, że receptą na sukces jest skracanie wymian i tak też robiła – posyłała piłki z zawrotną prędkością, ale kiedy nasza zawodniczka była mocno cofnięta, potrafiła też popisać się skutecznym skrótem. W wyniku bezradności Radwańska rzuciła w pewnym momencie rakietą o kort. Niewiele to pomogło – została dwukrotnie przełamana i po pół godzinie gry przegrała pierwszego seta 2:6.

Polka zdawała sobie sprawę, że znakomity okres gry rywalki powinien się kiedyś skończyć. I miała rację – przetrwała nawałnicę, a Pliskova zaczęła się coraz częściej mylić. Wyrzucała proste uderzenia na aut i widać było, że straciła koncentrację. Krakowianka po raz pierwszy w meczu ją przełamała i udało jej się dowieźć prowadzenie do końca. Co ciekawe, miała dużo wyższy procent (92 do 53) wygranych piłek po drugim niż po pierwszym podaniu, ale liczy się efekt końcowy – wygrała drugą partię 6:3 i doprowadziła do remisu w meczu.

Jak przystało na bardzo doświadczoną i utytułowaną zawodniczkę, Radwańska wiedziała, że w decydującej partii warto wyjść szybko na prowadzenie i w pełni wykorzystać słabszą dyspozycję przeciwniczki. Już w pierwszym gemie znakomicie się broniła i przełamała Pliskovą. Grała bardzo rozważnie, wiedziała kiedy przyspieszyć i w którą stronę zagrać. Często mieszała rotacje, a Czeszka nie miała na to żadnego argumentu. Niebawem Polka przełamała po raz drugi, wykorzystała drugą piłkę meczową i wygrała spotkanie 2:6 6:3 6:2.

Radwańska nie zachwyciła grą, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Z pewnością wykorzystała swoje wieloletnie doświadczenie na korcie, potrafiła przetrwać trudny okres i z czasem dojść do głosu. Polka może już myśleć o kolejnej, drugiej rundzie, w której zmierzy się z Ukrainką Łesią Curenko. Panie zagrają ze sobą w czwartek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA