US Open. Alexander Zverev nie podbije Nowego Jorku. Nieoczekiwana porażka w drugiej rundzie

Po wielkim triumfie w Montrealu Alexander Zverev przyjechał do Nowego Jorku jako jeden z faworytów do triumfu w US Open. Niemiec nie poprawi jednak swojego najlepszego rezultatu wielkoszlemowego, ponieważ niespodziewanie pożegnał się z rozgrywkami już w drugiej rundzie. Jego pogromcą okazał się Chorwat Borna Corić, który po znakomitym widowisku zwyciężył 3:6 7:5 7:6(1) 7:6(4).

Zverev nigdy nie przebrnął czwartej rundy w turnieju wielkoszlemowym, ale pod nieobecność Novaka Djokovicia, Andy'ego Murraya i Stana Wawrinki uchodził za jednego z faworytów do triumfu na Flushing Meadows. Eksperci byli zachwyceni jego występem w Montrealu, gdzie zdobył swój drugi tytuł rangi Masters 1000 i w wielkim stylu pokonał w finale Rogera Federera. Wczesna porażka w Cincinnati była uważana za dobrą prognozę przed US Open, gdzie Niemiec miał być wypoczęty i ze spokojem maszerować po swój największy sukces w karierze.

Jego gra od początku jednak nie zachwycała. Mecz pierwszej rundy z reprezentującym Barbados Darianem Kingiem miał być przyjemną rozgrzewką przed kolejnymi starciami. Zverev wygrał co prawda w trzech setach, ale wynik zupełnie nie oddaje przebiegu spotkania. Faworyt ewidentnie zlekceważył niżej notowanego rywala i w żadnym z setów jego przewaga nie była oczywista. Wygrał tylko dzięki większej bazie doświadczenia, ale w kolejnej rundzie miał powrócić do swojej dominacji.

Po drugiej stronie siatki stanął równie młody Borna Corić. Choć Chorwat nie notuje tak znakomitych wyników, to od lat prezentuje solidną formę i przy optymalnej dyspozycji potrafi być równorzędnym przeciwnikiem dla każdego zawodnika z czołówki. Swój potencjał pokazał tym razem w starciu ze Zverevem, ale mało kto się spodziewał, że będzie w stanie pokonać turniejową "czwórkę".

Corić zagrał po prostu tak, jak powinien. Bez zbędnych negatywnych emocji i rzucania rakiet. Przegrał pierwszą partię, ale się nie podłamał i z biegiem czasu uzyskiwał przewagę na korcie. Znakomicie czuł się w długich wymianach z linii końcowej i śmiało poczynał sobie momentami przy siatce. Atomowe uderzenia skutecznie potrafił mieszać ze skrótami, nie zawodził go również serwis. Taka postawa pozwoliła mu wkrótce wygrać trzy sety z rzędu i wyrzucić faworyzowanego rywala z turnieju.

Zverev pokazał, że nie jest jeszcze gotowy, by zasiąść na tenisowym tronie. Oczywiście, potrafi grać genialne mecze i w wielkim stylu zdobywać prestiżowe tytuły, ale Wielki Szlem to wciąż poziom dla niego nieosiągalny. I nie chodzi tu o samą grę, bo razem z Coriciem stworzyli fantastyczne widowisko pełne długich, szybkich wymian i niesamowitych obron. Niestety, Niemiec często też z niewiadomych powodów oddawał inicjatywę i pokazywał nastoletnią twarz, mając niepotrzebne pretensje do sędziego. Talent bez wątpienia posiada, ale tym razem nie wystarczył on do zwycięstwa i 20-latek stał się kolejnym po Jo-Wilfriedzie Tsondze i Gillesie Mullerze rozstawionym zawodnikiem, który pożegnał się z US Open już w drugiej rundzie. Jego porażka jest jak dotąd największą niespodzianką turnieju męskiego i jednocześnie ogromnym zawodem dla wszystkich fanów.

Coriciowi należą się gratulacje za świetnie rozegrane spotkanie. Chorwat pokazał swoje aspiracje do zaistnienia w turnieju, a po wyeliminowaniu Zvereva jego motywacja z pewnością wzrośnie. W kolejnej rundzie będzie musiał po raz kolejny wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, bowiem po drugiej stronie siatki stanie doświadczony Kevin Anderson.  Rozstawiony z numerem 28 reprezentant RPA nie stracił dotychczas żadnego seta, przez co będzie zdecydowanie bardziej wypoczęty od mającego za sobą cztery tie-breaki 21-latka.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA