Joanna Sakowicz-Kostecka: Powiem szczerze: to jest mały sukces, że ona wygrała ten mecz. Bardzo się obawiałam tego spotkania. Van Uytvanck potrafi być groźna, a Agnieszka ma ostatnio formę bardzo kiepską. Nie można było oczekiwać, że nagle po kontuzji, trenując bardzo niewiele, będzie zachwycać grą. No nie zachwyca. Ale na szczęście w tenisie punktów nie przyznaje się za styl, więc należy się cieszyć, że jest zwycięstwo. Zresztą, widać, że Agnieszka też jest zadowolona z wyniku, z tego, że przepchnęła się do trzeciej rundy.
- Też myślę, że w Cornet należy upatrywać faworytkę. I to powinno działać na korzyść Agnieszki. Nie będzie obciążona. Po niej w tym turnieju nie można się wiele spodziewać, każde zwycięstwo trzeba uważać za jej mały sukces, tak też będzie w trzeciej rundzie. Agnieszka może wyjść zupełnie bez presji. W Paryżu nigdy szczególnie jej się nie wiodło, a teraz, po pięciu tygodniach bez gry, na pewno nikt się po niej nie spodziewa takiego tenisa, jaki prezentowała wtedy, kiedy dochodziła do finału Wimbledonu.
- Jest przede wszystkim zadziorna, bardzo waleczna, nakręca ją publiczność, bardzo lubi grać u siebie. Agnieszka już kiedyś grała z nią w Paryżu i sobie poradziła [w 2008 roku wygrała 6:4, 6:4 w trzeciej rundzie], ale wtedy Cornet była jeszcze bardzo młoda [miała 18 lat]. Teraz to będzie mecz przypominający Puchar Federacji. Wszyscy będą za Francuzką, bardzo zresztą lubianą. I grającą bardzo przyzwoicie. W drugiej rundzie ona wygrała z Barborą Strycovą, a pokonać Czeszkę to nie jest prosta sprawa, zwłaszcza na korcie ziemnym. Na pewno Agnieszce będzie trudno. Trafi na dobrze dysponowaną, cierpliwą rywalkę. I zdecydowanie bardziej ograną w tym sezonie. Radwańska musi się mentalnie przygotować, że mecz może trochę potrwać.