Marton Fucsovics to zawodnik plasujący się na 80. miejscu światowego rankingu. Awansując do czwartej rundy Australian Open stał się pierwszym Węgrem od 1984 roku, który osiągnął ten etap w turnieju wielkoszlemowym. W starciu z obrońcą tytułu, Rogerem Federerem, nie miał już jednak najmniejszych szans.
Dla Federera był to pierwszy mecz, który musiał rozegrać w sesji dziennej tegorocznej edycji. Wcześniej, wieczorami, wygrywał bardzo pewnie i nie inaczej było tym razem. Szwajcar tradycyjnie emanował spokojem i grał bardzo ekonomicznie. Dopiero przy stanie 5:4 w pierwszym secie zwiększył obroty i przełamał Fucsovicsa. Chwilę później wygrał 6:4.
Kwestią czasu wydawało się aż faworyt wejdzie na swój najwyższy poziom i zdominuje rywala. Federer się do tego jednak nie palił. Grał bardzo spokojnie, próbował różnych wariantów uderzeń i można powiedzieć, że wyglądał, jakby był na treningu. Widocznie postanowił także przetestować swoją postawę w rozgrywce tie-breakowej, bo Fucsovics zdołał do niej doprowadzić. Na horyzoncie pojawiła się możliwość niespodzianki, ale „Król Roger” szybko sprowadził Węgra na ziemię – od wyniku 3:3 wygrał cztery punkty i wyszedł na prowadzenie 2:0 w setach.
Trzecia odsłona to była już formalność. Federer chciał zakończyć spotkanie i tak właśnie zrobił. Ostatecznie w niewiele ponad dwie godziny wygrał 6:4 7:6(3) 6:2 i zameldował się w ćwierćfinale.
Fucsovics może być dumny ze swojego występu, ponieważ nie dość, że osiągnął życiowy rezultat awansując do czwartej rundy Australian Open, to w meczu z faworyzowanym Rogerem Federerem kilka razy postawił się faworytowi. Nawet zwycięzca był pod wrażeniem występu Węgra, komplementując go w pomeczowym wywiadzie.
Federer awansował do swojego 14. ćwierćfinału w Melbourne i ogólnie 52. wielkoszlemowego. Zmierzy się w nim z Tomasem Berdychem, z którym ma dodatni bilans spotkań – 19-6. Czech, rozstawiony w Melbourne z numerem 19, pokonał wcześniej bez większych problemów Włocha Fabio Fogniniego [25] 6:1 6:4 6:4.