Rafael Nadal od początku turnieju w Barcelonie imponował formą. Hiszpan był bezkonkurencyjny w Katalonii i Monte Carlo, pobił także rekord wygranych setów z rzędu na jednej nawierzchni. Licznik zatrzymał się na 50 partiach - Nadal tak jak rok wcześniej w Rzymie, tym razem w Madrycie przegrał z Dominikiem Thiemem. W związku z ogromną liczbą punktów do obrony porażka oznaczała dla niego spadek w rankingu.
Roger Federer powtórzył decyzję sprzed roku. Postanowił całkowicie odpuścić sezon na kortach ziemnych, aby odpowiednio przygotować się na swoją ulubioną trawę. Mimo to i tak został numerem 1. Co ciekawe, najstarszym w historii - w wieku 36 lat, 9 miesięcy i 6 dni. Odpoczywając w Dubaju.
Aby wrócić na pierwsze miejsce, Nadal musi wygrać turniej w Rzymie i wielkoszlemowy French Open. W innym wypadku liderem pozostanie Federer. Przynajmniej do swojego powrotu na trawę, bo tam role się odwrócą.
W czerwcu i lipcu Szwajcara czeka bardzo trudne zadanie - będzie musiał wygrać 100 procent spotkań na trawie. Czyli tak jak rok temu zdobyć tytuły w Halle i Wimbledonie. Jeśli tego nie zrobi, ponownie wyprzedzi go Nadal.
Do szczytu formy wciąż nie może wrócić Novak Djoković. 12-krotny mistrz wielkoszlemowy musiał w ostatnim czasie leczyć kontuzję łokcia, przeprowadził też istotne zmiany w swoim sztabie szkoleniowym. Zatrudnił najpierw Andre Agassiego, a potem Radka Stepanka, po czym niedługo potem ich zwolnił. Takie roszady nie wpłynęły pozytywnie na poziom jego gry.
Djoković notuje najgorszy sezon od 2006 roku. Bilans jego tegorocznych meczów to siedem zwycięstw i siedem porażek. Tak źle po niemal połowie roku Serb nie prezentował się nigdy - bywały sezony, że do maja nie przegrywał żadnego spotkania.
Taka postawa musiała go sporo kosztować. W najnowszym rankingu były lider plasuje się na 18. pozycji. Tak nisko nie był od niemal 12 lat.
Najwyższe w karierze miejsce osiągnął zaś Kevin Anderson. Południowoafrykański tenisista w Madrycie po raz pierwszy dotarł do półfinału turnieju rangi Masters 1000. Sukces ten smakował wyjątkowo, ponieważ udało mu się to dopiero za jedenastym podejściem. W boju o finał poległ jednak z doskonale czującym się na mączce Dominikiem Thiemem. Mimo to i tak może być zadowolony, w najnowszym notowaniu zajmuje bowiem siódme miejsce.
Coraz lepsze rezultaty na zawodowych kortach osiąga Denis Shapovalov. 19-letni Kanadyjczyk od pewnego czasu dobija się do światowej czołówki, a w Madrycie dokonał kolejnego imponującego osiągnięcia. Pokonując Kyle'a Edmunda stał się najmłodszym półfinalistą turnieju Masters 1000 od czasu. Rafaela Nadala w 2005 roku. Z pewnością marzy o takich sukcesach, jakie ma na koncie Hiszpan, ale na razie pozostała mu radość ze swojego awansu w rankingu. Aktualnie zajmuje w nim 29. miejsce, co oznacza, że jeśli utrzyma je przez najbliższe dwa tygodnie, to na French Open będzie rozstawiony. Oczywiście, jak to w jego przypadku częste - po raz pierwszy w trwającej od niedawna karierze.
A jak na półmetku sezonu ziemnego spisują się polscy tenisiści? Żaden z naszych reprezentantów nie grał w wyżej wspomnianych turniejach, dlatego ich ranking nie napawa optymizmem. Najwyżej sklasyfikowany Hubert Hurkacz zajmuje aktualnie 180. lokatę, Jerzy Janowicz jest 183., a Kamil Majchrzak - 207. Mogą znacząco polepszyć swoje pozycje na przełomie maja i czerwca. O ile zagrają w kwalifikacjach Rolanda Garrosa.
Liderem rankingu deblowego pozostał Łukasz Kubot. Bolesławianin nie może być jednak dumny z osiąganych ostatnio rezultatów wspólnie ze swoim partnerem, Marcelo Melo. Polsko-brazylijski duet spisuje się bardzo przeciętnie w tym sezonie - w Indian Wells i Miami odpadli w pierwszych rundach, na mączce ich najlepszy wynik to ćwierćfinał w Madrycie. Z pierwszego miejsca mogli ich zepchnąć bracia Bryanowie, ale Amerykanie nie zdołali dokończyć spotkania finałowego. Co się odwlecze, to nie uciecze - już niebawem dojdzie do końcowych rozstrzygnięć sezonu ziemnego, a wtedy Kubot i Melo mogą na stałe pożegnać się z fotelami liderów rankingu.