Australian Open. Iga Świątek i Kamil Majchrzak zaskoczyli. Doczekamy się następców Agnieszki Radwańskiej?

Australian Open 2019 jest pierwszym turniejem wielkoszlemowym, odkąd Agnieszka Radwańska zakończyła karierę. W Melbourne występowało czterech polskich singlistów, ale tylko debiutantka Iga Świątek przeszła pierwszą rundę. - Tenisowa czołówka jest w tym momencie poza zasięgiem naszych zawodników, ale są młodzi i w tym tkwi nadzieja na przyszłość - mówi w rozmowie ze Sport.pl Adam Romer z magazynu "Tenisklub".
Zobacz wideo

Występu polskich tenisistów na tegorocznym Australian Open nie da się jednoznacznie ocenić. Z jednej strony mieliśmy najwięcej singlistów w turnieju wielkoszlemowym od trzech lat - aż czterech. Poprzednio tylu biało-czerwonych występowało w Australian Open 2016. Byli to: Agnieszka Radwańska, Urszula Radwańska, Magda Linette i Jerzy Janowicz. Niestety większość z naszych odpadła w tym roku w Melbourne już w pierwszej rundzie. Najdalej zaszła Iga Świątek, absolutna debiutantka na tym poziomie rozgrywek. Kamil Majchrzak, Magda Linette i Hubert Hurkacz pożegnali się z imprezą główną już po pierwszym pojedynku.

Iga Świątek dostała cenną lekcję

17-latka nie dość, że w debiucie w wielkoszlemowych kwalifikacjach dostała się do turnieju głównego, to jeszcze potrafiła w nim przejść do drugiej rundy. Odpadła po porażce z Camilą Giorgi 2:6, 0:6. Wynik tego meczu był bardzo wysoki, ale Polka nie powinna się załamywać. Dopiero zaczyna swoją przygodę z seniorskim tenisem. -  Nawet, jeśli pojawiły się jakieś krytyczne głosy po spotkaniu z Giorgi, to uważam, że tydzień przed turniejem wszyscy wzięliby z pocałowaniem ręki drugą rundę dla Igi. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale ona i tak zrobiła swoje w Australii - mówi w rozmowie ze Sport.pl Adam Romer z magazynu "Tenisklub".

Wysoka porażka Świątek z Giorgi spowodowana była kilkoma czynnikami. Trzeba pamiętać, że był to dla niej już piąty pojedynek w Melbourne (trzy w kwalifikacjach i mecz pierwszej rundy turnieju głównego z Aną Bogdan). Miała prawo czuć się zmęczona. Emocje związane z występem przeciwko mocnej rywalce także miały wpływ na jej postawę. Giorgi jest 28. w rankingu, a Iga nie grała wcześniej z zawodniczką z TOP 30. - Trochę ją chyba nerwy zjadły. Gdy z nią rozmawiałem po meczu, to przyznała się, że przez pół nocy nie mogła spać. Przeżywała to dość mocno - mówił w rozmowie ze Sport.pl Tomasz Świątek, ojciec tenisistki

Wiele osób liczyło, że Giorgi "pomoże" Idze. - Włoszka bywa na korcie kapryśna. Jak jej idzie, to gra świetnie. Jednak jak ma problemy, to nie zawsze potrafi znaleźć plan B i brnie w błędy, czym ułatwia zadanie rywalce - zwracał uwagę w rozmowie ze Sport.pl Artur Rolak z magazynu "Tenisklub". W podobnych słowach wypowiadał się ojciec 17-latki. - Widziałem kilka meczów Giorgi i jako zawodniczka należy ona do kategorii "strzelców". Jak jej piłka będzie wchodziła dobrze na rakietę, to z obu stron potrafi zagrać bardzo mocno. Jeśli w dodatku będzie trafiać w kort, to będzie to bardzo ciężki pojedynek dla Igi. Ale jeśli Włoszka będzie popełniać błędy, to szanse córki wzrosną.

Tymczasem Giorgi wypadła w spotkaniu ze Świątek bardzo przyzwoicie. Miała 17 wygrywających uderzeń i tylko 14 niewymuszonych błędów. Pilnowała własnego podania i korzystała ze słabszej dyspozycji Polki (11 wygrywających i 21 niewymuszonych). - Trzeba przyznać, że Włoszka Idze nie pomogła. Giorgi jej znana ze swojej chimeryczności, ale w spotkaniu z Polką grała wyjątkowo uważnie - mówi Romer. I dodaje: - Byłoby świetnie, gdyby Iga pokonała Giorgi, ale trzeba patrzeć trzeźwo na sytuację. Zwycięstwo naszej tenisistki z Włoszką byłoby na ten moment ponad jej stan. Iga musi się spokojnie piąć w górę rankingu dzięki coraz lepszym wynikom.

Kamil Majchrzak zebrał zasłużone brawa

Pozytywny występ w Australian Open zaliczył także Kamil Majchrzak. - Przeszedł eliminacje, w których nie stracił seta oraz powalczył z Keim Nishikorim. Po tym turnieju powinien zyskać bardzo dużo pewności siebie. To główna wartość jego udziału w imprezie w Melbourne. - Mam nadzieję, że Kamil pójdzie teraz dalej i zrobi kolejny krok w karierze - mówi Romer. Majchrzak odpadł w pierwszej rundzie Australian Open, ale wygrał dwa pierwsze sety z Nishikorim 6:3, 7:6 (6). W trzeciej partii osłabł z sił i ostatecznie skreczował w piątym secie. Niewielu spodziewało się, że 23-latek będzie w stanie nawiązać walkę z utytułowanym Japończykiem. Nishikori był przed australijskim turniejem dziewiąty w rankingu, a Majchrzak 176. Za swój występ Polak zebrał zasłużone brawa od kibiców, którzy siedzieli na trybunach Margaret Court Arena.

- Starałem się zmuszać go do takiej gry, jakiej nie lubi. Dzięki temu popełniał sporo błędów. Na pewno też nie spodziewał się takiego oporu z mojej strony. Myślę, że z tych dwóch powodów początek naszego spotkania właśnie tak się ułożył. Wiedziałem jak Nishikori gra, bo oglądałem wiele jego pojedynków. Przeanalizowaliśmy go z trenerem tak, by dostosować taktykę pod mecz z nim. Przez dwa sety było widać, że konsekwentnie ją realizowałem – tłumaczył Kamil Majchrzak swój sukces w dwóch pierwszych setach w rozmowie ze Sport.pl.

Wielu kibiców sugerowało, że Majchrzak skreczował, bo był źle przygotowany do spotkania. Sam zawodnik i jego trener Tomasz Iwański przekonują jednak, że zawiniła przede wszystkim głowa 23-latka, a nie przygotowanie fizyczne. Podobnie uważa Adam Romer. - Prowadził 2:0 w setach. W turniejach, w których do tej pory występował, ten wynik dałby mu już zwycięstwo. Do tej pory Kamil rozegrał tylko cztery mecze do trzech wygranych setów - wszystkie w ramach Pucharu Davisa. To były trudne warunki dla niego: debiut w Wielkim Szlemie, rywalizacji do trzech setów, mocny rywal z pierwszej dziesiątki. Wydaje mi się, że w pewnym momencie skończyło mu się paliwo w baku. Bynajmniej nie chodzi mi o to, że był źle przygotowany do tego meczu. Uważam, że jego trener jest jednym z najlepszych fachowców w Polsce i Kamil jest świetnie przygotowany ogólnorozwojowo. Ale ten pojedynek to był taki ładunek emocjonalny dla niego, że w pewnym momencie głowa i całe ciało odmówiły mu posłuszeństwa. Rywal zaś wiedział, jak takie mecze rozgrywać. Nishikori ma dużo większe doświadczenie w Wielkim Szlemie – zauważa redaktor magazynu "Tenisklub".

Hubert Hurkacz może czuć niedosyt

W pierwszej rundzie w Melbourne przegrał także Hubert Hurkacz. 21-latek odpadł po porażce z Ivo Karloviciem. Chorwat szalał serwisem posyłając aż 39 asów. Wygrał z Polakiem 6:7 (5), 7:6 (5), 7:6 (3), 7:6 (5). - Jeżeli w spotkaniu rozgrywa się cztery tie-breaki i przegrywa się w setach 1:3, to można czuć niedosyt. Właściwie zadecydowało tylko kilka piłek. Aczkolwiek trzeba też podkreślić, że Hubert prowadził w trzeciej partii 5:3. Gdyby wyszedł na prowadzenie 2:1 w setach, może skończyłoby się to inaczej - twierdzi Romer. Hurkacz tym samym nie zdołał powtórzyć wyniku z ubiegłego roku, gdy w sierpniu w Waszyngtonie ograł Karlovicia w dwóch setach.

Porażka z Chorwatem boli, ale z drugiej strony wiele nie kosztowała. 21-latek w poprzednim sezonie nie awansował do turnieju głównego w Melbourne, więc w tym roku nie miał punktów do obrony. - Wydaje mi się, że Hubert jest na tyle wyważoną osobą, a przy tym jest dobrze prowadzony przez swój sztab, że spokojnie tę porażkę przepracuje. Myślę, że powolutku będzie w tym sezonie awansował w rankingu. Może pod koniec roku zobaczymy go już w okolicach 50. miejsca - mówi Romer.

Magda Linette straci najwięcej

Po Australian Open w zestawieniu tenisistek spadnie za to Magda Linette. Przed turniejem była 80., ale w poprzednim sezonie dotarła w Melbourne do trzeciej rundy, przez co miała sporo punktów do obrony. Porażka w pierwszym meczu z Naomi Osaką sprawia, że Polka znajdzie się pod koniec pierwszej setki. - Jeśli Magda nie wyeliminuje pewnych błędów w grze, które ciągną się za nią od dłuższego czasu, to nie wskoczy wyżej niż na 55. miejsce - jej najwyższe w karierze - mówi Romer. Linette jest po zakończeniu kariery przez Agnieszkę Radwańską najwyżej sklasyfikowaną polską tenisistką. Wielu ekspertów wciąż czeka na przełomowy mecz/turniej w karierze 26-latki. Do tej pory pokonała ona bowiem tylko raz zawodniczkę z TOP 20 światowego rankingu. W sierpniu zeszłego roku wygrała w Waszyngtonie z Osaką, która wówczas plasowała się na 17. pozycji.

- W ostatnich latach mieliśmy Agnieszkę Radwańską, która gwarantowała nam zwykle możliwość kibicowania jej aż do drugiego tygodnia turnieju wielkoszlemowego. Teraz będzie trudniej o podobne emocje. Tenisowa czołówka jest w tym momencie poza zasięgiem naszych zawodników, ale są młodzi i w tym tkwi nadzieja na przyszłość - kończy Romer.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.