Australian Open. Iga Świątek gra w kwalifikacjach. Adam Romer: Iga ma jeden problem, nad którym musi pracować

- Jestem raczej dobrej myśli jeśli chodzi o Igę, ale przestrzegam przed huraoptymizmem, umieszczaniem jej już w pierwszej dziesiątce rankingu WTA. Tak szybko to nie pójdzie. Ona musi mocno popracować, żeby znaleźć się w czołówce - na początek w pierwszej setce. To jest jej cel na ten sezon - mówi w rozmowie ze Sport.pl Adam Romer z magazynu Tenisklub.
Zobacz wideo

Iga Świątek zadebiutuje we wtorek w Wielkim Szlemie. Polka przystąpi do kwalifikacji do Australian Open. Przez ostatnie kilka dni mistrzyni juniorskiego Wimbledonu mogła skupić się wyłącznie na przygotowaniu do startu w Melbourne, bo nie zdołała przejść eliminacji do turnieju w Auckland. W 3. rundzie przegrała ze Słowaczką Janą Cepelovą 2:6, 6:4, 4:6.

Dominik Senkowski: Porażka Igi Świątek w 3. rundzie kwalifikacji w Auckland była dla Pana zaskoczeniem?

Adam Romer: - Nie jest łatwo przejść z poziomu ITF do WTA. Iga mierzy się w tym sezonie z zupełnie nową rzeczywistością. Wcześniej ogrywała się w mniejszych turniejach, rywalizowała z zawodniczkami niżej notowanymi, tylko raz na jakiś czas spotykała rywalkę, która była w rankingowej setce lub się o nią ocierała. Teraz trafia na takie przeciwniczki, które są w TOP 100 lub tuż obok. To zupełnie inna bajka. Trzeba jej dać trochę czasu, by mogła się ograć na tym poziomie. Świetnie, że wygrała w Auckland dwa mecze w kwalifikacjach. Spotkanie ostatniej rundy eliminacji z Janą Cepelovą było zaś bardzo wyrównane. To, że nasza zawodniczka parę miesięcy temu ograła tą samą Cepelovą 6:1, 6:0 [w sierpniu w imprezie ITF w Budapeszcie – przyp. red.], nie miało znaczenia. W sporcie, a zwłaszcza w kobiecym tenisie, sprawdza się powiedzenie, że każdy mecz to inna historia. Ponadto głównym celem jej występu w Auckland było przygotowywanie się do startu w Australian Open.

Jakie wnioski można wyciągnąć z występu Igi Świątek w Auckland?

- Mecze z Claire Liu i Janą Cepelovą pokazały, że Iga ma jeden problem, który dostrzegłem już wcześniej, podczas jej występów na juniorskim Roland Garros i Wimbledonie w zeszłym roku. Nasza zawodniczka trochę za późno wskakuje w trakcie spotkania na wyższy bieg. Na ogół pierwsze sety są u niej przegrane. W Auckland to się powtórzyło w spotkaniach 2. i 3. rundy kwalifikacji. Z tego powodu Iga jest zawsze zmuszona, by gonić rywalki. Z jednej strony to dobrze, że walczy do samego końca. Z drugiej jednak kosztuje to więcej sił. Pamiętam, jak po jednym ze spotkań Igi, które widziałem, trener Piotr Sierzputowski powiedział, że czasami zdarza jej się mieć taki „późniejszy zapłon”.

Można powiedzieć, że długo wchodzi w mecz

- Tak, bardzo delikatnie powiedziane. To na pewno jest rzecz, nad którą ona musi popracować. Gdy bowiem trafi jej się groźniejsza przeciwniczka, to może nie wypuścić prowadzenia i nie dać Idze szansy walki aż do trzeciego seta.

We wtorek ruszają kwalifikacje do Australian Open. O awans do turnieju głównego będzie trudniej niż w Auckland.

Będzie trudniej, bo to dużo większy turniej i rywalki trafią jej się jeszcze mocniejsze. Ponadto to Wielki Szlem, inna atmosfera, specyfika rywalizacji - z tym też trzeba się obyć. To będzie dla Igi pierwszy start na tym poziomie, więc wszystko będzie nowe. W tenisie, jak w życiu - nie ma innej drogi niż zbudować własne doświadczenie. Jestem raczej dobrej myśli jeśli chodzi o Igę, ale przestrzegam przed huraoptymizmem, umieszczaniem jej już w pierwszej dziesiątce rankingu WTA. Tak szybko to nie pójdzie. Ona musi mocno popracować, żeby znaleźć się w czołówce – na początek w pierwszej setce.  To jest jej cel na ten sezon.

W zeszłym sezonie Świątek wystąpiła z uwagi na problemy zdrowotne tylko w 10 turniejach. Jak będzie w tym roku?

- Należy doceniać jej sztab trenerski, który wprowadzał ją do gry bardzo delikatnie. Nie można doprowadzić do tego, żeby dziewczynę zajechać, wyeksploatować zbytnio. Myślę, że Iga w tym roku zagra oczywiście więcej turniejów niż w zeszłym sezonie, ale nie będzie to radykalna różnica. Nie sądzę, by wystąpiła np. w dwudziestu imprezach. Rzecz jasna wszystko zależy od tego, jak daleko będzie w każdym z turniejów dochodzić. Myślę, że ona wraz ze swoim sztabem zaplanowali, że w ciągu tego sezonu rozegra 50-60 spotkań. To zaś powinno się rozłożyć na – mam nadzieję – około piętnaście turniejów, licząc także z Wielkimi Szlemami, do których będzie występowała w kwalifikacjach. Patrząc na to, jak do tej pory prowadzona była jej kariera i planowane starty, można być raczej spokojnym, że nadal będzie to czynione „z głową”.

- Iga Świątek ma ogromny potencjał, ale jak to przed 17-latką, wciąż wiele zmiennych jest niepewnych. Pamiętajmy, że  u Agnieszki droga od zwycięstwa w Wimbledonie juniorek, do awansu do finału seniorskiego Wimbledonu trwała siedem lat. Uważam, że to był bardzo krótki czas. Gdyby Idze udało się za siedem lat wystąpić w finale dorosłego Wimbledonu, to powiedziałbym, że jej kariera rozwinęła się bardzo szybko – powiedział w rozmowie ze Sport.pl Artur Rolak z magazynu Tenisklub. Zgadza się Pan z tymi słowami?

- Tak. Gdyby Idze udało się w ciągu siedmiu startów na Wimbledonie seniorek awansować  do finału, to byłby to jej ogromny sukces. Myślę jednak, że będzie jej bardzo trudno powtórzyć taki wynik Agnieszki. Jeżeli mam być szczery, to gdybym zastanawiał się, w którym turnieju Wielkiego Szlema Iga Świątek może zajść aż tak daleko, to raczej nie stawiałby na Wimbledon. Ze względu na jej sposób gry, prędzej mogłaby tego dokonać na kortach twardych w Melbourne lub w Nowym Jorku.

Dla Igi sukcesem w Australii będzie już sam awans do turnieju głównego. A dla Huberta Hurkacza?

- Patrząc na jego miejsce w rankingu (88. - przyp. red.), to wygranie każdej rundy będzie dla niego sukcesem. Aczkolwiek wydaje mi się, że Hubert jest na tyle solidnym tenisistą, że jeżeli dostanie szansę i drabinka ułoży się dla niego dobrze, to może to wykorzystać. Na pewno ma potencjał, by nie odpaść już w pierwszym meczu. Myślę też, że jeżeli któryś z polskich tenisistów ma dłużej zagrać w turnieju singlowym Australian Open, to właśnie Hurkacz. Jedynie o nim możemy mówić jako o ewentualnym kandydacie na uczestnika 3. lub 4. rundy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.