Tenis. Agnieszka Radwańska niedoceniana w Polsce. "Połowa internautów wylewała na nią wiadro pomyj"

Agnieszka Radwańska przez 13 lat kariery osiągnęła więcej, niż miała prawo osiągnąć. Wyciągnęła nasz tenis z otchłani i wprowadziła na salony. Była ambasadorem Polski za granicą. Odchodzi nagle, ale spodziewanie. Dopiero po latach docenimy, jak wiele zrobiła dla polskiego tenisa.

Kibic zawsze chce więcej - taka jest jego natura. W ten właśnie sposób wiele osób patrzy na karierę Agnieszki Radwańskiej. Nie wygrała turnieju wielkoszlemowego - żal przede wszystkim przegranego półfinału z Sabine Lisicki na Wimbledonie 2013, gdy w finale czekała Marion Bartoli. Nie zdobyła medalu na igrzyskach, zwykle przegrywała z najsilniejszymi przeciwniczkami. Z Sereną Williams miała bilans spotkań 1-10, z Wiktorią Azarenką 5-13, z Marią Szarapową 2-13. Tylko, że teraz gdy krakowianka zakończyła karierę, zostaje po niej chwilowa (a może dłuższa?) pustka. Są 26-letnia Magda Linette, po której trudno sądzić, by wyskoczyła nagle z formą taką, jaką w szczytowym momencie prezentowała Radwańska oraz Iga Świątek – zdolna 17-latka, przed którą wciąż wiele znaków zapytania.

Iga Świątek w "Wilkowicz Sam na Sam": Czasem jestem porównywana do Agnieszki Radwańskiej, ale nie ma się co tym przejmować. Gdy byłam mała, nikt mnie nie porównywał

- Po zakończeniu przez Agnieszkę kariery mamy pustkę w polskim tenisie. Krakowianka przez wiele sezonów nie wypadała z „10” rankingu WTA. Potrafiła wygrywać turnieje. Teraz najlepszą polską tenisistką będzie Magda Linette, która jest 82. w zestawieniu zawodniczek. To pokazuje skalę tej straty z dnia na dzień. Proponuję zacząć liczyć od dzisiaj czas, kiedy kolejna Polka będzie w pierwszej „10” WTA. Nie sądzę by to się stało w ciągu dwóch-trzech lat – mówi w rozmowie ze Sport.pl Artur Rolak z magazynu Tenisklub. I dodaje: - Iga Świątek ma ogromny potencjał, ale jak to przed 17-latką, wciąż wiele zmiennych jest niepewnych. Pamiętajmy, że  u Agnieszki droga od zwycięstwa w Wimbledonie juniorek, do awansu do finału seniorskiego Wimbledonu trwała sześć lat. Uważam, że to był bardzo krótki czas. Gdyby Idze udało się za sześć lat wystąpić w finale dorosłego Wimbledonu, to powiedziałbym, że jej kariera rozwinęła się bardzo szybko.

Trudno nie odnieść wrażenia, że dopiero za jakiś czas polscy kibice docenią sukcesy odniesione przez Radwańską. Nigdy nie była liderką światowego rankingu ani nie wygrała Szlema, ale nie można powiedzieć, że nic nie osiągnęła, jak twierdzi wielu fanów. Triumfowała w WTA Finals 2015, zagrała w finale Wimbledonu 2012, dwukrotnie w półfinale Australian Open (2014 i 2016) i w ćwierćfinale Roland Garros 2013. Do tego w lipcu 2012 roku była przez moment nr. 2 na świecie. Zwyciężyła w 20 turniejach w zawodowym cyklu WTA. Była jedną z najrówniejszych zawodniczek w dziejach kobiecego tenisa. Przez kilkaset tygodni znajdowała się w pierwszej „10” rankingu WTA. To są wszystko osiągnięcia, o których większość polskich tenisistek i tenisistów nie mogłaby nawet pomarzyć. Radwańska dokonała tego wbrew wszelkim prawom sportowej logiki. Podchodzi z kraju tenisowo zacofanego. Z kraju, w którym tenis wciąż uchodzi za sport elitarny i trenowany jest wyłącznie przez wąską grupę zapaleńców. Wąską w porównaniu do USA, Francji czy Niemiec.

Tymczasem można odnieść wrażenie, że przez wiele lat krakowianka doceniana była bardziej na świecie niż w Polsce. To, w jaki sposób żegnają ją czołowi tenisiści globu i eksperci jest tego najlepszym dowodem.

STUDIO.SPORT.PL. Tenis. Radwańska zakończyła karierę. "Nikt tyle nie zrobił dla polskiego tenisa, co Radwańska"

- Jej sukcesy są zdecydowanie za mało doceniane w naszym kraju. Wystarczy przejrzeć internet i komentarze po jej mniej udanych meczach. Nikt nie wnikał dlaczego przegrała, tylko połowa internautów uważała za zasadne wylać na nią wiadro pomyj, na co ona absolutnie nie zasługiwała. Bo nawet jeśli przegrywała, to nie dlatego, że jej się nie chciało grać – co jej często zarzucano. Za każdą jej porażką stała jakaś odpowiednia przyczyna – przekonuje Rolak.

Nie chodzi o to, by wystawiać Radwańskiej teraz laurkę pomijając wszelkie jej niedoskonałości. Błędów w opinii fachowców popełniła przez całą karierę sporo. Miała za mało odwagi do zmian. Zbyt długo trzymała się ojca jako szkoleniowca, a rozbrat z nim pozwolił jej wskoczyć w 2012 roku na wyższy poziom. Przez ostatnie lata wydawało się, że mogła spróbować zmienić swój sztab i zrezygnować z trenera Tomasza Wiktorowskiego. Kurczowo trzymała się sprawdzonych kiedyś sposobów, które coraz rzadziej dawały efekt. Dlatego nie była w stanie już walczyć z mocniej bijącymi zawodniczkami. Polscy krytycznie nastawieni kibice zapamiętają ją głównie z wypowiedzi udzielonej dziennikarzom po nieudanym starcie na igrzyskach olimpijskich w Londynie w 2012 roku. Rozstawiona z nr 3 Polka odpadła w 1. rundzie singla. - Łatwo przyszło, łatwo poszło. Igrzyska to w tenisie specyficzny turniej, wcale nie najważniejszy – powiedziała wtedy Radwańska. Próbowała się później tłumaczyć z tych słów, ale zdążyła doprowadzić nimi do wściekłości wielu fanów i komentatorów. Okrzyknięto ją wówczas największym polskim rozczarowaniem igrzysk, zarzucano brak patriotyzmu i szacunku dla występów w drużynie narodowej. Jej wypowiedź była nie na miejscu i lepiej by się stało, gdyby po porażce w Londynie milczała. Jednak czy ta jedna wpadka powinna przesłonić jej całą karierę?

- Agnieszka nigdy nie była typem człowieka, który gdy coś mu się nie uda, to leci do mediów, by wypłakiwać się dziennikarzom na ramionach, tłumaczyć z porażek. W ten sposób stwarzała pewien dystans, który dla wielu może był trudny do zaakceptowania, bo są przyzwyczajeni, że po niepowodzeniu wolą zobaczyć obraz sportowca przybitego, narzekającego przed kamerami jak bardzo jest załamany. Ona taka nie była – zapominała o porażce i skupiała się na kolejnym turnieju – zauważa Rolak.

Krakowiankę należało krytykować, gdy na to zasługiwała, ale jednocześnie w tej krytyce warto odnaleźć właściwe proporcje. Podobnie zresztą jak w wychwalaniu jej gry. Miała z pewnością unikalną technikę, nieprzypadkowo tak często dostawała nagrody za zagranie miesiąca czy roku. Dzięki tej technice i inteligencji na korcie potrafiła wygrywać wiele spotkań. Ale stawianie jej w jednym rzędzie ze Steffi Graf i Martiną Hingis jest trudne do obronienia. Osiągnęła dużo jak na zawodową tenisistkę. Bardzo dużo – jak na dziewczynę z Polski. Wydaje się, że jeszcze trochę czasu musi upłynąć, zanim Radwańska zostanie w naszym kraju odpowiednio doceniona.

- Uważam, że trzeba cieszyć się z tego, co jej się udało. Patrzymy na Agnieszkę z bardzo krótkiej perspektywy, bo jest nam bliska jako Polka. Natomiast jeśli przeczytamy opinie o niej fachowców, tenisistów i tenisistek z całego świata, którzy mają większy dystans i patrzą na nią bardziej obiektywnie, to zrozumiemy, jak dobrą była zawodniczką. Myślę, że osiągnęła tak dużo, że będziemy teraz czekali długo w polskim tenisie na kogoś jej pokroju. Takie talenty nie rodzą się na kamieniu codziennie – kończy Rolak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.