Hyeon Chung zapowiadał przed półfinałem, że nie przestraszy się wagi spotkania i będzie w stanie dorównać mistrzowi. Niestety, były to tylko zapowiedzi. Koreańczyk w pierwszej partii nie miał nic do powiedzenia. Federer grał spokojnie, często zmieniał rotacje i grając na środek kortu lekko podpuszczał rywala. Potrafił zaskoczyć kierunkiem forehandu, a długimi slajsami pod samą linię końcową zmuszał Chunga do błędów. Po 34 minutach gry przełamał jego serwis trzykrotnie i wygrał 6:1. Był to najmniejszy wymiar kary.
„Król Roger” nie dał nawet na chwilę nadziei młodszemu przeciwnikowi. Przełamał i tracąc jedynie dwa punkty przy swoim serwisie błyskawicznie wyszedł na prowadzenie 4:1. Chung skorzystał z przerwy medycznej, w trakcie której lekarze założyli mu opatrunek na lewą stopę. Niewiele to pomogło, ponieważ to Szwajcar wciąż dyktował warunki na korcie.
Chung trafił w pewnym momencie w siatkę i niespodziewanie podszedł do sędziego. Okazało się, że stopa uniemożliwia mu grę, przez co zmuszony był zakończyć spotkanie.
Federer zaliczył tym samym kolejny łatwy i przyjemny mecz, po którym niemal zupełnie niezmęczony awansował do finału. Zmierzy się w nim z Chorwatem Marinem Ciliciem, którego pokonał niedawno w finale Wimbledonu. Jeśli Szwajcar wygra, zdobędzie swój jubileuszowy, 20. tytuł wielkoszlemowy.