ATP: Gem, set, Australia

Magdalena Wojdyło i Tomasz Braniecki polecą do Melbourne na KIA Amateur Australian Open 2011. Mistrzem Polski można zostać nawet osiem razy w ciągu roku: w kategorii open, w swojej, w deblu i mikście, na kortach otwartych i w hali. Można więc zaryzykować twierdzenie, że znacznie trudniej wygrać KIA Soul Open. W tym roku na starcie stanęło 112 par, a cieszyć się mogła tylko jedna.

Podczas turnieju Masters na kortach Szkoły Tenisa Tie Break w Warszawie nikt nie miał prawa się nudzić. Sami grający - wiadomo: albo właśnie grali, albo czekali na mecz, albo dyskutowali o tym, jak szczęśliwie awansowali do kolejnej rundy lub jak pechowo odpadli. Ich krewni i znajomi zajmowali się kibicowaniem, rozmowami w kuluarach i oglądaniem najnowszej kolekcji odzieży tenisowej firmy Babolat (przywilej sponsora). Albo pilnowaniem dzieci, które w tym czasie - zależnie od wieku - oddawały się licznym zabawom: grały w piłkę, wspinały się na ściance, rzucały do tarczy, stały w kolejce do pani, która z artystycznym zacięciem malowała buzie.

Zawodowcy mówią, że nawet nie wiedzą, kto jest w ich "ćwiartce" albo "połówce", bo myślą tylko o najbliższym meczu. Kto chce, niech wierzy. Amatorzy mają więcej odwagi w patrzeniu w przyszłość, zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość koleżanek i kolegów. Szybko wypatrzyli na przykład, że w drugiej rundzie Masters dojdzie do rewanżu za finał eliminacji w Poznaniu.

Może to przypadek, a może nie, że Ewelina Skaza i Łukasz Cyrański oraz Katarzyna Pągowska i Jakub Ulczyński spotkali się na korcie centralnym. Po pierwszym secie, czyli singlu mężczyzn, poziom oczekiwań w stosunku do kolejnych meczów stał się nieznośnie wysoki. Jakby wszyscy zapomnieli, że to halowy mistrz i wicemistrz Polski amatorów 2010 w kategorii open (Ulczyński zdobył tytuł także na kortach otwartych). Do zmiany w krajowej hierarchii nie doszło. Następnie Skaza pokonała Pągowską i był remis. Dopiero wtedy przyszedł czas na właściwy rewanż za Poznań, choć w skróconej, bo jednosetowej formule miksta. Udany - Pągowska i Ulczyński wygrali spotkanie 6:3, 3:6, 6:3.

W tak trudnym turnieju każdemu musiała zdarzyć się chwila słabości, jakiś kryzys lub zwątpienie. Słowa i gesty otuchy od partnera stojącego obok kortu są wtedy bardzo mile widziane, ale nie zawsze wystarczają. W półfinałach znalazły się dwie pary, które wcześniej nie musiały rozgrywać miksta, i zmierzyły się z tymi, które taką próbę miały już za sobą.

Zmierzyły i przegrały po mikście właśnie. Pągowska i Ulczyński, pamiętamy, w sobotę w trzech setach wyeliminowali Skazę i Cyrańskiego, a w niedzielę Aleksandrę Kujawską i Michała Podleśnego. Wojdyło i Braniecki mieli kłopoty już w pierwszej rundzie z Moniką Biernat i Dariuszem Gąbką, ale jakoś z nich wybrnęli, a potem awansowali do półfinału oddając kolejnym dwóm parom po dwa gemy.

Dla teamu z Krakowa finał nie zaczął się dobrze - Braniecki przegrywał 1:3 i nic wtedy nie wskazywało, że będą jeszcze jakieś emocje. Ale były, chociaż nie w tiebreaku. Ulczyński cierpliwie punktował i wykorzystywał wszystkie prezenty. Ani się obejrzeliśmy, jak po singlu kobiet stan finału został wyrównany.

Ostatni set ostatniego meczu, mikst mikstów. Mogło być szybko, bo Pągowska i Ulczyński prowadzili 4:1. Było znacznie dłużej, bo Wojdyło i Braniecki wygrali 7:5. Trybuny, choć zrobiło się dość chłodno, były dobrze rozgrzane. Panowie zajęli się mocnymi serwisami i uderzeniami z głębi kortu, natomiast panie efektownie dorzucały swoje pięć groszy przy siatce. Kilka wymian wolejowych można by pokazywać w telewizji, ale czy ktoś uwierzy, że to wcale nie zawodowcy?...

Wyniki i mnóstwo zdjęć na www.atp.org.pl, a szersza relacja w październikowo-listopadowym numerze "Tenisklubu".

Więcej o Amatorskim Tenisie Polskim - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA