Australian Open. Nadal królem, Federer płacze...

Niezniszczalny Rafael Nadal pokonał w finale Australian Open Rogera Federera i sięgnął po swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy na twardej nawierzchni. Tenisowy świat patrzył oniemiały, jak przez kilka minut wielki Roger Federer nie mógł po meczu powstrzymać łez...

Finał kobiet bez emocji. Williams wygrywa ?

Ostatnie piłki niesamowitego finału rozegrali już w poniedziałek. W Melbourne na zegarach minęła bowiem północ, gdy Nadal pieczętował zwycięstwo nad Federerem. Hiszpan wygrał po 4 godzinach i 23 minutach morderczej walki 7:5, 3:6, 7:6 (7-3), 3:6, 6:2.

W zgodnej opinii był to najlepszy finał Australian Open od 21 lat, gdy Pat Cash i Mats Wilander po raz ostatni walczyli przez pięć setów. Dwóch najlepszych tenisistów świata stworzyło na wypełnionej 15 tys. fanów Rod Laver Arena widowisko, które zostanie zapamiętane na lata. Do kosmicznego poziomu zeszłorocznego finału Wimbledonu okrzykniętego meczem wszech czasów zabrakło bardzo niewiele.

Łzy - tego jeszcze nie było

Ale najbardziej znamienny obrazek miał miejsce już po zakończeniu pojedynku. Federer najzwyczajniej w świecie rozpłakał się, gdy 70-letni Rod Laver wręczał mu nagrodę za drugie miejsce. Szwajcar stał przed mikrofonem, ale nie mógł wykrztusić słowa, a z jego oczu strumieniami lały się łzy. Narzeczona Rogera Mirka Vavrinec skryła na trybunie twarz w dłoniach, cały stadion klaskał, Nadal też bił brawo, dodając otuchy, ale emocje Rogera były zbyt silne. Musiał zrobić kilka minut przerwy, zanim odzyskał mowę.

- Gratulacje dla Rafy, zagrał fantastycznie i zasłużył na zwycięstwo - przemówił wreszcie Federer.

Te łzy były jednak znamienne, bo Szwajcar znów przegrał z Nadalem głównie we własnej głowie. Ponownie kluczowe okazały się emocje, a właściwie nieumiejętność ich kontroli. Najlepiej było to widać w decydującym piątym secie. Rafa wciąż grał na równym poziomie, a Roger zaczął strzelać metrowymi autami i podwójnymi błędami serwisowymi. Nadal dość łatwo przełamał podanie Szwajcara, zrobiło się 4:1. Takiego prezentu już nie wypuścił.

Federer, który walczył w Melbourne o wyrównanie rekordu Pete'a Samprasa - 14 zwycięstw w Wielkim Szlemie - pokazał tymi łzami, że recepty na okiełznanie nerwów znaleźć wciąż nie umie. To był jego 19. pojedynek z Nadalem. Po raz 13. lepszy był Hiszpan, który nie przegrał od 2007 r.

Tryumf sióstr Williams w deblu ?

Federer płakał, bo zdawał sobie sprawę, że tym razem okoliczności miał wyjątkowo sprzyjające. Rywal był zmęczony pięciogodzinnym maratonem w półfinale z Fernando Verdasco. Szwajcar miał dodatkowy dzień na odpoczynek. Stało też za nim doświadczenie - w końcu to on wygrywał w Melbourne już trzykrotnie, a Nadal dopiero pierwszy raz doszedł do finału. Hiszpan nigdy nie wygrał też Szlema na twardej nawierzchni. Na US Open zatrzymywał się najwyżej na półfinale. Choć akurat przewaga nawierzchni miała najmniejsze znaczenie. Odkąd w 2008 r. korty Rebound Ace zastąpiono Plexicushion, fachowcy podkreślali, że premiuje ona graczy lubiących długie wymiany, właśnie w typie Nadala.

"Przykro mi, Roger"

Przez cztery sety wydawało się jednak, że Federer gra z Nadalem na poziomie mistrzowskim. Trafiał, biegał do piłek, koncentrował się przy serwisach, nie załamywał się też po przegranych setach. Pierwszy sygnał ostrzegawczy przyszedł w trzeciej partii. Szwajcar powinien ją wygrać, miał aż sześć szans na przełamanie podania rywala. Zabrakło niewiele, ale Nadal pokazał niezwykłą determinację. Wysłał sygnał, że będzie biegał do końca, choćby miał na korcie umrzeć. I chyba tej minimalnej oznaki słabości ze strony rywala zabrakło Federerowi do zwycięstwa. Sam nie był w stanie wygrać tego meczu. W piątym secie, gdy oczekiwano od niego maksimum koncentracji i ostrych jak brzytwa piłek, zaprezentował festiwal błędów. Stoczył się ostro w dół.

- Czułem, że mogę wygrać. Wydawało mi się, że ten mecz mam już w garści, i to mnie zgubiło w piątym secie. Nerwy były za duże. Nie potrafiłem ich opanować - przyznał po meczu Szwajcar. - Płakałem, bo nie mogłem sobie poradzić z tą sytuacją. Nie mogłem tak po prostu iść do szatni pod prysznic. Oczekiwania były ogromne - wzdychał Federer na konferencji.

- Roger, przykro mi za dziś. Pamiętaj, że dla wszystkich, także dla mnie, jesteś wielkim mistrzem, być może najlepszym graczem w historii. Udowodniłeś to już nie raz - stwierdził Nadal.

Trzecia wygrana braci Bryanów w Melbourne ?

Hiszpanowi należą się wielkie brawa. Za konsekwencję, wytrzymałość, ale też za to, że ciągle się rozwija. Z osiłka, który kiedyś zamęczał rywali tylko na nawierzchni ziemnej, Hiszpan zmienił się w tenisistę wszechstronnego. W zeszłym roku zatrzymał Federera w drodze po szósty tytuł na trawiastym Wimbledonie, a teraz pokazał, że umie też wygrać Szlema na twardej nawierzchni. Zresztą już nie tylko nogi i muskuły pchają go do zwycięstw. Nadal rozwinął się technicznie. Jego tenis to już nie tylko leworęczny topspin, ale też piorunujący płaski bekhend i solidna gra przy siatce. Rafa nie wygrałby z Rogerem, grając wyłącznie tak jak na Roland Garros jeszcze trzy-cztery lata temu.

Jeszcze niedawno wydawało się też, że to Federer jest na dobrej drodze do wywalczenia pierwszego od 1969 r. klasycznego Wielkiego Szlema. Wtedy po raz ostatni Rod Laver wygrał wszystkie cztery największe turnieje w jednym roku. Teraz sytuacja się odwróciła. Znacznie bliżej tego osiągnięcia jest 22-letni Nadal. W Paryżu i Londynie (mimo wszystko) będzie faworytem. Nowy Jork to jedyna twierdza, gdzie Federer jeszcze wytrzymuje hiszpańskie oblężenie. Ile jeszcze?

Liczby finału

2

mln dolarów australijskich, czyli ok. 4,3 mln zł, dostał za zwycięstwo Nadal. Federer otrzymał połowę tej kwoty

6

turniejów wielkoszlemowych wygrał Nadal: czterokrotnie Rolanda Garrosa, Wimbledon i teraz Australian Open

13

na tylu tytułach zatrzymał się Federer. Do wyrównania rekordu Pete'a Samprasa brakuje mu jednego zwycięstwa

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.